45. Szczenięta w słoiku, czyli niech żyje młoda para! (Dziewczyna wilkołaka 4/4)

Drodzy Czytelnicy,
wracamy do Milenki w wilkołaka zamienionej, ale proszę nie narzekać, bo to jest arcydzieło sztuki literackiej, na jakie czekały pokolenia – czyli pornos, który kończy się ślubem.
Będziecie mieć okazję obserwować, jak do niego doszło, jakie intrygi były snute, ile cierpienia przeżyli bohaterowie tej opowieści, aby w końcu podpisać akt małżeński.
Nie było lekko.
Dla nas też.
Wcześniejsze analizy są tu, tu i tutaj.
Analizują: Kura, Jasza i Vaherem
Wstałam wieczorem. Pusta lodówka. Pusto w głowie.
A to nic nowego.
Tym razem nawet światła nie ma.
Nie dojdę do łazienki.
Będzie defekować w przedpokoju.
Kilka głębszych wdechów. Pierwsze myśli. Moja kochana, wierna kamienica.
Przeczytałem “kamica” i już chciałem współczuć bohaterce, że choruje na nerki.
Moje kochane, czwarte piętro. W domu czas się zatrzymał. Pomyślałam o mamie. Dawno jej nie odwiedzałam w zakładzie w Bolesławcu. Miałam potrzebę to zrobić. Miałam też dziwne uczucie, że prośba mojej przybranej matki Renate miała uzasadnienie.
Dziwne uczucie? Serio? A przypadkiem nie była to CAŁKOWITA PEWNOŚĆ? Bo wiesz, twoje poszukiwania spowodowały już śmierć wielu ludzi, a ty masz dziwne uczucie?
Przyrzekałam jej, że nie będę szukać swoich korzeni, że nie pojadę nigdy do Wustegiersdorf (Głuszyca) i na Ramenberg (Soboń) i do sztolni. Czyżby Renate ukrywała więcej, niż wiedziała?
Niewątpliwie bardzo starannie ukrywała przed nią całkowitą wartość liczby pi, lokalizację Złotego Pociągu i Bursztynowej Komnaty, a także dokładną datę końca świata.
Czy chciała mnie przed tym ochronić? Może jadąc tam, aktywowałam w sobie to wszystko? Czy można aktywować wilkołactwo?
Można, na przykład tak:
to_wszystko = [„zeby”, „pazury”, „futra”, „seksy”]
def wilkolactwo(*to_wszystko):
  return to_wszystko
jechac_tam = True
if jechac_tam:
 wilkolactwo(*to_wszystko)
else:
  nic()

(za kod na aktywację wilkołaka dziękuję ML)

Za to dezaktywuje się to bardzo łatwo, wystarczy długo walić głową o ścianę. Cierpliwości Milenko!
Przebrałam się. Zamiast makijażu, który rozmazał się podczas snu, założyłam czarne okulary.
A zamiast się umyć, nałoży płaszcz?
Albo wyleje na siebie flakon perfum.
Na szczęście, za rogiem była Biedronka. Kiedy otworzyłam drzwi, znalazłam pod nimi reklamówkę z zakupami.
W Biedronce tak od drzwi witają gości?
Nowa usługa, twoje zakupy już na ciebie czekają w sklepie. Następnym krokiem będzie dowóz do domu.
Bez bileciku. Bombonierka – wiśnie w alkoholu i w czekoladzie. Czerwone wino, spaghetti, sos bolognese. W torebce? Sooooo romantic. Brakuje mi zupki chińskiej. Odniosłam wrażenie, że ktoś chciałby się wprosić na kolację ze śniadaniem.
A na śniadanie to co poda? Smoczy oddech po czosnku?
To było romantyczne, nie w stylu Tomka. To musiał być Adam. Na taki pomysł trzeba było wpaść. Nie wiem, czy Andrzej ze swoim brakiem doświadczenia z kobietami, wpadłby na to.
Andrzej? Ten trzeci brat, który pojawił się na moment podczas pierwszej wizyty Mileny w Zimnej Wodzie, i tyle o nim słyszeli?
Tomasz pewnie zostawiłby czekoladę w płynie, bitą śmietanę, miód, lody, truskawki, tak jak w filmie „Dziewięć i pół tygodnia”.
No nie wiem, ja bym obstawiała, że ochłap surowego mięsa albo czyjąś urwaną rękę.
I kolejna niespodzianka w reklamówce odezwał się dzwonek, to dzwonił telefon.
Autorko, skoro twoja bohaterka tak dokładnie przed chwilą sprawdziła zawartość reklamówki, to powinna zauważyć telefon. Chyba że był schowany w makaronie.
Odebrałam.
-Milena – to był głos Adama – może skoro mnie nie chcesz, to na pożegnanie skonsumujemy znajomość, żebym miał co wspominać…
W tle grała melodyjka “Modlitwa dziewicy”
Nie idź na zakupy, zakupy, zakupy
bądź domu, daj (rym od “zakupy” x3)
Drugiej takiej, jak ty nie spotkam już…
Ale by się zdziwił, gdyby telefon odebrał przechodzący akurat ciekawski sąsiad.
I to tyle, jeśli chodzi o romantyzm Adama.
-Adamie…dziękuję, ale dziś muszę odmówić. Umieram po przemianie. Jestem obolała po seksie z Tomkiem. A w poniedziałek mam zobowiązanie pisarskie. Podaj inny termin, to się umówimy na tę kolację ze śniadaniem – nie zależało mi teraz z kim i gdzie.
Nie miałam już tej błony, byłam wolna.
Hurrra! Nie ma to jak wyznanie seksoholiczki, która na koniec terapii dostała (operacyjnie?) fałdę z błony śluzowej (bo przecież nie z betonu zbrojonego).
“Wolna! Wolna!” To mogła krzyczeć Małgorzata, lecąca na miotle.
Tak mi się skojarzyło:
images
Od tej pory Milenka odwala takie seksy, że windowsy się marszczą…
Mogłam żyć jak prawdziwa kobieta, a nie mniszka. W końcu seks wynaleziono nie dla samej nazwy.
Owszem, podniecanie się słowem “seks” (albo, co gorsza, “sex”) to domena gimnazjalistów (wiekowych i mentalnych).
Piętnastolatków podnieca nawet wzór na linoleum.
Tomasz rozdziewiczył mnie, [ogórkiem] więc ja mu rozdziewiczę brata.
Wydrążonym arbuzem? Albo nawet kupną wątróbką (patrz Kompleks Portnoya).
Będzie równowaga w przyrodzie.
-Wystarczyło powiedzieć „nie”, a nie wykręcać się seksem z Tomkiem -odpowiedział rozżalony.
Do kolejki, do kolejki, nie pchać się! Pan tu nie stał!  
Milena wychodzi po zakupy, a kiedy wraca, Tomasz już na nią czeka w korytarzu; mają kolejne seksy.
– Na dziś skończyłem, ale jutro przyjdę po jeszcze – dodał pewny siebie.
– Jutro pieprzę się z kimś innym – rzuciłam za schodzącym po schodach Tomaszem. Zatrzymał się, chwilę myślał. Chyba zaskoczyła go moja wypowiedź.
W jego programie nie przewidziano takiej reakcji.
Gdyby Milenka podeszła bliżej, zobaczyłaby w jego oczach niebieski ekran śmierci.
media_xl_4373007.jpg
http://static0.hln.be/static/photo/2011/5/12/12/20110919120139/media_xl_4373007.jpg
– A tak, z Adamem – odpowiedział mi i dodał – będę na dole w aucie, jeśli on się nie spisze.
– Nie, nie z nim. Z Nią – powiedziałam i zatrzasnęłam drzwi.
– Daj popatrzeć! – zaskomlał Tomasz.
Nie no, teraz to Tomusiowi mózg musiał się zagotować.
Powiedziałam prawdę. Jutro była niedziela. Musiałam się przygotować do spotkania poetyckiego. Musiałam wybrać wiersze, ustalić ich kolejność. Przygotować tomiki do sprzedaży. Więc miałam spędzać czas z Nią – poezją, moją poezją.
Pieprzyć się z poezją, że tak uprzejmie przypomnę.
Z własną poezją, co podnosi poziom twórczości na wysoki szczebel samoakceptacji.
O drugiej w nocy Milenę budzi stukanie do drzwi – to Adam, którego Tomasz pobił i wyrzucił z domu. Adam opowiada o życiu w “Czarnym Zamku”.
-Wszyscy odszczepieńcy tam mieszkają, każdy ma swoje miejsce, komnatę. Podziemne miasto to nasz dom.
Wychodzimy na zewnątrz, ale żyjemy w środku. Niektórzy nigdy nie wyszli, dobrze im tam.
Szczęśliwym trafem zupełnie nie ma wśród nich osobników ciekawych świata… albo takich, co doszły do wniosku, że na górze jest dużo smacznego mięsa do upolowania.
Tomasz żyje trochę tam, trochę tu. Na pewno zauważyłaś, że potrafił znikać na pewien czas. On to wszystko trzyma w ryzach. Słuchają się go. Przejął to po swoim ojcu, ale wprowadził nowe zasady. Jego ojciec był tyranem i sadystą. Gdybyś za niego wyszła [za ojca?], byłabyś panią podziemnego miasta, królową kompleksu Riese. Zabrałby cię jak Hades – Persefonę do Tartaru.
Bring! Zadzwonił dzwoneczek erudycji . Na obudowie miał napis “Made in Wikipedia”.
Zadzwonił, ale trochę słabo. Tartar to miejsce dusze najgorszych zbrodniarzy, takich jak Tantal. Takie piekło. Hades raczej zabrał Persefonę w milszą część podziemnego świata.
-Nie wiedziałam o tym, że to on rządzi podziemnym miastem.
No nie mów?! Taki bujny Tomaszek miałby nie rządzić?
(…)
-Uważaj, on ma wobec ciebie pewne plany. Nie jesteś mu obojętna. Mi też nie…
-Wiem, że obaj czujecie do mnie miętę.
Brawo za najbardziej adekwatne określenie wobec morderczej chuci Tomasza.
Tomasz też nie jest mi obojętny, ale to za szybko się dzieje i za dużo. Nie ogarniam. Mam dość niespodzianek.
Te rozerwane ciała w toalecie, te truchła jelenie, to nie dla niej.
Może jednak dać jej pierścionek i niech się zamknie?
Nie mogę kochać was obu.
Adam zapłakał.
-Prędzej czy później i tak mnie zabije. Nigdy mnie nie lubił, byłem inny niż on sobie życzył. Kiedyś zabierał mnie na dziwki, ale ja z nimi tylko rozmawiałem.
No to wyjedź, chłopie. Rusz dupę. Załóż konkurencyjny Czarny Zamek, np. w Międzyrzeckim Rejonie Umocnionym. Albo w Tora Bora. Najlepiej jak najdalej od Tomcia.
Nie umiałem tak bez uczucia. Nie umiałem być przedmiotem, ale z tobą chcę być blisko…nawet teraz…zaraz…Milena, zrób ze mnie mężczyznę.
Skamlu, skamlu, skamlu!
http://www.mrwallpaper.com/wallpapers/innocent-puppy-eyes.jpg
-Rozumiem, ale chcesz, abym kochała się z tobą… To jest przedmiotowe, bo to byłby seks dla pozbycia się twojego dziewictwa, a nie miłosne zespolenie. Ty myślałbyś o tym, że staniesz się mężczyzną, a ja będę wyobrażać sobie, że jestem z Tomaszem. Potem on cię zabije, jak poczuje mój zapach na tobie, a mnie pewnie porwie i uwięzi w podziemnym mieście, aby żaden mężczyzna nigdy mnie nie zobaczył, nie dotknął, prócz niego, a on będzie mnie codziennie zdradzał z tanimi dziwkami. Czy miłość i seks nie są pojebane?
Nie bardziej niż te brednie.
-Milena zastanów się, potem może być za późno. Nie chcę umierać jako prawiczek. Mamy teraz szansę na chwilę bliskości.
Tak mniej więcej trzy sekundy, zanim wpadnie Tomasz i urwie mu łeb.
-Przesadzasz. Tomasz na pewno cię nie zabije, tylko tak się z tobą droczy.
To mówi laska, która na własne oczy widziała co najmniej trzy popełnione przez niego morderstwa.
I która jeszcze przed Tomaszem uciekała. Dziwne, że wtedy nie przyszło jej do głowy, że to tylko takie droczenie.
Namawiasz mnie, abym zrobiła mu na złość z tobą, ma prawo być wkurzony.
-Milena, nie wiesz o nim wszystkiego. Nie wiesz, do czego jest zdolny. Ukrywa przed tobą wiele strasznych rzeczy. To, że jest wilkołakiem, to naprawdę kropla w morzu.
Konkurs:
Jak uratować wilkołaka przed śmiercią z rąk zazdrosnego ojca?
  1. Uprawiać z nim seks
  2. Iść z nim do łóżka
  3. Pozbawić go dziewictwa
-W takim razie, jeśli coś wiesz, powiedz mi, skoro już zacząłeś temat…
-Tomasz jest królem podziemnego miasta, ponieważ zabił swojego ojca. Nie zgadzał się z nim w wielu kwestiach. Zabił go z dobrych pobudek, ale zabił.
Zabił, to zabił, widać musiał.
Jest nieobliczalny. To nie tajemnica, wszyscy w podziemnych mieście to wiedzą. Jego ojciec źle traktował hybrydy, eksperymentował, bawił się w Boga. Gwałcił, torturował. Nawet na Tomku eksperymentował.
Ojej, będziemy tłumaczyć zachowanie Tomasza trudnym dzieciństwem?
-Nie wiem, co powiedzieć, to brzmi, jak bajka [nie no, naprawdę], ale znając Tomka na tyle, ile go już znam, mogę w to uwierzyć. Obawiasz się, że ciebie też zabije?
-Ja to wiem, dla niego nie ma granic. Wiesz ile zabił już prostytutek podczas seksu?
-Ale to podczas przemiany, prawda?
To się nie liczy. Same były sobie winne, że się napatoczyły.
Ja też nie wiem, czy nie obudzę się kiedyś obok rozszarpanego trupa…
Albo ona się nie obudzi.
-Milena, są metody, aby to powstrzymać. On się tylko wykręca, by sobie używać. Lubi to.
O, tak się wykręca!
Lubi krew, mięso, czuć czyjś strach, ból. Są też inne tajemnice. Po podziemnym mieście chodzą słuchy, że ma nieślubnego syna i córkę. Niektórzy twierdzą  [i drą sobie z niego łacha] że obydwoje żyją ale inny mówią, że zabił ich zaraz po narodzinach. Podobno bał się, że któreś go zdetronizuje, że spotka go los ojca. Taka podobno była legenda. Ile w tym prawdy nie wiem…
No, ciekawe, czy Milence coś zadzwoni…
Ale skąd. Jej nic nie zadzwoni, nawet jak ją palnie w tę pustą głowinę.
Panie, od razu LEGENDA. Zwykłe ploty, ot co.
-Boją się go, to wymyślają takie rzeczy. Wiesz, to brzmi, jak mit grecki o Kronosie, który poślubił swoją siostrę Reę i połykał wszystkie dzieci, które mu urodziła, ponieważ przepowiednia mówiła, że któreś z nich pozbawi go tronu.
Nie! Nie przyjmę do wiadomości, że ten facet jest kimś strasznym! Nic nie widziałam, nic nie słyszałam, lalalalalalalalala!!! (a co ze “znając Tomka na tyle, ile go już znam, mogę w to uwierzyć”?)
Tu Autorka ma fazę na nawiązywanie do mitologii greckiej.
A ja słyszałam od Marcina w tajemnicy, że Tomasz szuka siostry.
I dalej nic jej nie dzwoni.
-Tak, też coś takiego słyszałem. Ale bardziej wierzę, że ma nieślubne dzieci. Wiesz, jego ojciec nie chciał córek. Tak manipulował doświadczeniami na płodach, żeby byli sami chłopcy, dlatego trudno mi uwierzyć, że ma gdzieś siostrę.
A Tomcio tak mu dokładnie opowiadał, co robił jego ojciec? Jakoś nie wierzę.
Znając Tomasza, to tak mogły wyglądać opowiadane przez niego bajki na dobranoc.
Bardziej uwierzę w córkę. Może ty jesteś właśnie nią jesteś? Traktuje cię zupełnie inaczej. Wiesz trudno mi uwierzyć, że jesteś tu przypadkiem, że poznałaś go na parkingu, że od razu tak się ciebie przywiązał.
-No wiesz…jak mogłeś tak pomyśleć. Ja jego córką? Wolne żarty! Przecież on bardziej mógłbym być moim bratem…nie ojcem…
Aaa, jak z bratem, to już można.
https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/originals/7b/5e/8d/7b5e8d4de919a39cdacd719cb6837090.jpg
(…)
Rano wyprosiłam z domu Adama. Miałam swoje ważniejsze sprawy niż opieka nad dorosłym facetem prawiczkiem. Nie miałam ochoty na seks z litości. To był jego problem, taka samo jak niedogadywanie się z bratem Tomkiem. Jutro mam spotkanie w bibliotece, ale dziś mam jeszcze wolne. Planowałam odwiedzić mamę w Bolesławcu. Miałam wypożyczyć, jakieś auto, bo moje było w naprawie, ale rano dostałam wiadomość sms, że mogę odebrać auto z warsztatu.
O, to w końcu przyjechała jakaś pomoc drogowa i je zabrała? Myślałam, że zostało na zawsze na tamtym parkingu po tym, jak Milena odjechała z Tomkiem w siną dal…
Na tych tajemniczych pustkowiach grasują altruistyczni mechanicy, którzy jak tylko zobaczą samochód na poboczu, to od razu biorą się do roboty i naprawiają.  
(…)
Odebrałam jak najszybciej auto i pojechałam do Bolesławca, do Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych, do mojej mamy. Brakowało mi jej ostatnio. Bywałam u niej często. Wcześniej Renate ograniczała mi te wizyty. Kiedy skończyłam 18 lat korzystałam z prawa o decydowaniu o swoim życiu przy każdej sposobności.
Odmrażała sobie uszy itd.
Renate była zła. (…)
Z ulgą przyjęłam śmierć Renate, wstyd się przyznać…Wychowała mnie, utrzymywała, ale nie kochałam jej nigdy. To było wredne babsko, którego nikt nie chciał, a może kobieta, która widziała zbyt wiele okropieństw wojny.
Jednym słowem – macocha.
Ucieszyłam się na widok mamy. (…)
Gdyby tylko umiała się powstrzymać od opowiadania o wilkołakach, pewnie by ją wypisali. Ona jednak konsekwentnie od ponad 20 lat twierdzi to samo, że zgwałcił ją wilkołak, że zabrał jej syna do podziemnego miasta. Ja teraz nie byłam lepsza od niej. Widziałam podziemne miasto, spałam z wilkołakiem, ale nie przyjęłam jego oświadczyn. I jeszcze pozwoliłam, aby zaraził mnie swoją likantropią. A teraz nie mogę się go pozbyć. Mama znała mnie. Wiedziała, że jak Renate umrze, będę dociekać prawdy. Spodziewałam się, że zapyta mnie właśnie o to.
“No i co słychać córeczko, zostałaś wreszcie zgwałcona przez wilkołaka?”
I nawet jak skłamię poczuje na mnie zapach Głuszycy, Sobonia, sztolni, podziemnego miasta i wilka. Teraz sama nim byłam i na pewno pachniałam specyficznie.
Trzeba było się jednak umyć, Milenko.
Kiedyś powiedziała mi, że nie zapomni jego zapachu nigdy. Mama miała wyostrzone zmysły. Możliwe, że rozwinęły się pod wpływem genów przekazanych płodowi przez wilka.
*niuch niuch* Nie wiem, czy ona pachnie wilkiem, ale wyczuwam Korwina…
Została jej też inna pamiątka tego spotkania. W sumie to z korzyścią dla niej. Wilkołaki nie starzeją się, są piękne i młode. Mama wyglądała bardziej na moją siostrę czy koleżankę.
Eureka! Milena wpadła na genialny pomysł i wraz z Tomaszem rozpoczęli produkcję kosmetyków odmładzających opartych na wikołaczej spermie.
Ale przecież twoja Matka nie jest wilkołakiem! ARGHH.
No mówię, Korwin.
W sumie… “kobiety zawsze się trochę gwałci”, “Podobnie kobiety usilnie twierdzą, że poszukują u mężczyzn zrozumienia, dobroci i łagodności, a przy pierwszej okazji odchodzą z partnerem agresywnym”, “Mężczyźni więc uwodzą kobiety — ale te, które dają się uwieść, traktują z należnym brakiem szacunku” itd. Widmo Korwina unosi się nad tekstem. Aż dziw, że pan Janusz nie objął honorowego patronatu medialnego nad książką.
I tak, przeczytałem “Vademecum Ojca” i mam wynotowane co durniejsze cytaty.
Aż tu wtem! w szpitalu zjawia się Tomasz, który oczywiście śledził Milenę, przedstawia się jej matce jako jej prawie-że-narzeczony (“Czy mama wie, że Milena odrzuciła moje oświadczyny i rzuciła we mnie pierścionkiem?”). Serio, moim zdaniem to już się kwalifikuje do zgłoszenia na policję jako nękanie…
-Dzień dobry, jestem Tomasz – powiedział, jakby nigdy nic.
-Dzień dobry, jestem mamą Mileny – obserwowała go i moje reakcje.
I podobnie jak mama Muminka, nie mam imienia.
Wilkołaki się nie starzeją, a Mama Milenki miała nigdy nie zapomnieć jego zapachu, ale teraz go nie poznaje, mając gościa tuż przed oczami?
(…)
-Wierzę, że moja córka nie jest panu obojętna, skoro przyjechał pan za nią tutaj, jednak nic na siłę. Ona ma za sobą jedno małżeństwo. Proszę dać jej przestrzeń, bo panu ucieknie. To bardzo wrażliwa dziewczyna -to było ciekawe, że moja mama nagle przeszła do niego na pan, a nie po imieniu i ton się jej zmienił na ostry i zimny. Wyczułam, że coś tutaj nie gra. Jej wzrok iskrzył. Nie widziałam jej nigdy takiej. Gdyby można zabijać wzrokiem, zabiłaby go z pewnością.
Oho, oho…
Pewnie skojarzyła zapach z opóźnieniem.
-Wiem – odpowiedział mojej mamie – bardzo wyjątkowa i to mnie w niej kręci.
– Chędożymy się tu i tam, czy pani pozwoli mi mówić do siebie mamo?
-Mamo, pójdę już. Odwiedzę cię niebawem. Za tłoczno tu dziś -rzuciłam Tomkowi aluzyjne spojrzenie. Nie chciałam denerwować mamy. Widać jego obecność źle na nią działała. Może dlatego, że był wilkołakiem. Może ona to czuła i źle się jej to kojarzyło?
Ale tego, że ty jesteś wilkołakiem, już nie wyczuła?
-Proszę się nią opiekować – zwróciła się do Tomka.
Nie no… przed chwilą “zabiłaby go wzrokiem”, a teraz “proszę się nią opiekować”? Czy oni wszyscy tutaj cierpią na zanik pamięci krótkotrwałej?
Efekt chowu wsobnego.
-Oczywiście, proszę pani – odpowiedział jej ostrożnie. Musiał wyczuć, że go nie polubiła. Spuścił z tonu i stał się jakiś nieobecny. Coś go nurtowało.
O, może przynajmniej jemu dzwoni…
-Po moim trupie – powiedziałam pod nosem i wyszliśmy. Do samochodów szliśmy w milczeniu.
Nie chciałam robić awantury w takim miejscu, bo pewnie wzięliby mnie za wariatkę i zamknęli.
Jasne, w szpitalu psychiatrycznym zamykają ot, tak, z marszu.
Po wyjściu z zakładu doskoczyłam do niego. Już nie „z liścia” ale pięścią uderzyłam go twarz. Z nosa pociekła mu krew.
Jego zachowanie przechodziło ludzkie, a nawet zwierzęce pojęcie. Mogłabym go rozszarpać.
-Trzymaj się z dala ode mnie i mojej matki. Nie znam cię od tej pory. Zbliż się do mnie, a nie ręczę za siebie. Mam cię dość!- krzyczałam na niego – najlepiej zejdź raz na zawsze do podziemnego miasta, do swojego królestwa. Tylko tam nie zrobisz nikomu krzywdy.
(…)
-Podobało ci się, tam na dole? Nie chciałabyś być panią podziemnego miasta? – zapytał.
Słownie – nie dociera, pięścią – nie dociera… Chyba tylko 16 ton zrzucone na łeb wyjaśniłoby mu, co znaczy “trzymaj się z daleka”.
Cios patelnią w głowę przydałby się też Milence.
-Nie. Odejdź tam i daj mi spokój – po tych słowach wsiadłam do auta. Jechałam przed siebie. Byłam zdenerwowana. Jak na złość okazało się, że wszystkie drogi prowadzą do Sobonia…Na szczęście są zjazdy do Wałbrzycha.
A jeden z tych zjazdów prowadzi do Rzymu.  
Milena dostaje informację, że jej mama miała atak nerwowy, jest teraz na silnych lekach. Postanawia przeprowadzić się do Bolesławca, żeby być bliżej niej. Wynajmuje pokój i zaszywa się w nim na miesiąc, dzieląc czas pomiędzy pisanie książki i odwiedziny u matki.
Tomasz pisał do mnie najpierw smsy, potem maile. Codziennie. Na początku nawet kilka razy w ciągu doby. Potem coraz mniej i zamilkł po prawie miesiącu od mojego zniknięcia.
Miał moją wizytówkę. Miotał się w odczuciach. Raz tęsknił, umierał, cierpiał, wył z bólu, a za chwilę zdradzał mnie z dziwkami. Pisał, ile dziś zaliczył i co z nimi robi. Wyzwał mnie od różnych. Byłam beznadziejną kochanką, a za chwilę z żadną nie było mu tak dobrze, jak ze mną. Pisał też erotyczne wiadomości typu, co chciałby ze mną robić, albo co przed chwilą robił z moją bielizną, którą nieopatrznie zostawiłam. Wiedziałam, kiedy pisał na trzeźwo, a kiedy był wstawiony. Nie odpisałam na żadną wiadomość, ani nie odbierałam telefonów z nieznanych mi numerów. Adam też do mnie pisał smsy. Martwił się o mnie.
Ok, serio. Koleś jest typowym nękaczem: nie rozumie słowa “nie”, nie respektuje stawianych przez nią granic, nachodzi ją i jej rodzinę, próbuje uzależnić od siebie psychicznie. Na domiar wszystkiego, jest również gwałcicielem.  I nie, nachodzenie i stalkowanie, a także to, że “na jej widok nie może się powstrzymać”, to NIE JEST wyraz wielkiej miłości.
A jak się bronić przed nękaczem, przeczytacie na przykład TU.
(…) Udało mi się nawet zajrzeć do teczki z historią leczenia mamy. W sumie nic, co tam wyczytałam, nie było mi obce. Jednak pojawił mi się jeden znak zapytania. Przy dzienniku wizyt. Ostatnia wizyta została zapisana jako spotkanie z…zięciem.
Czy naprawdę w szpitalach psychiatrycznych nie ma żadnej kontroli, każdy sobie może wejść i powiedzieć, że jest krewnym pacjenta, i wpuszczają?
Może wpadł tam jako wilkołak, i ktoś z  personelu, kto przetrwał wizytę, zapisał go jako zięcia? Gdyby napisał prawdę, pewnie sam szybko stałby się pacjentem…
Data zgadzała się z moją wizytą, kiedy mama jeszcze była normalna.
Kilkadziesiąt lat temu?
Macie przykład na to, jak bardzo aŁtorka nie potrafi pisać.
Może powinno być “przed atakiem”, albo “przed pogorszeniem stanu” – przecież pisze o pacjentce szpitala, gdzie na oddziale nie ma ludzi psychicznie zdrowych.
No cóż, zdaniem Milenki mama jest totalnie zdrowa i wypuściliby ją natychmiast, gdyby tylko przestała opowiadać o wilkołakach.
Wtedy, kiedy Tomasz mnie śledził i przedstawił się mamie. Jednak godzina była znacznie późniejsza niż, ta, o której ja opuściłam zakład. Przy wpisie nie widniało moje imię. Tomasz musiał się wrócić do mojej mamy, jak już odjechałam. Czego od niej chciał i co jej powiedział, że doznała takiego szoku?
Dalej nic nie dzwoni…?  
Dawno, dawno nie miałem do czynienia z tak durnym bohaterem literackim jak Milenka.
Ja też doznałam szoku, kiedy prowadzona intuicją zrobiłam test ciążowy. Wyszedł pozytywny…Potem jeszcze jeden i jeszcze dwa, i w końcu beta hcg, który również wyszedł pozytywny. Niemożliwe. A tak, zapomniałam, że kiedy straciłam błonę, straciłam też ochronę. Błona miała być na tyle skuteczna, że miała chronić przez chorobami i ciążą.
No w sumie… Jest w tym jakaś logika. Szklanka wody chroni na tej samej zasadzie.
Milena dochodzi do wniosku, że zaszła w ciążę, kiedy uprawiali seks podczas przemiany. Wybiera się do Zimnej Wody oznajmić wieść Tomaszowi, jednak podczas wizyty dostaje krwotoku i roni.
Jak znalazłam się w Czarnym Zamku, nie pamiętam. Moje oczy przywitała biała, zimna sala, dużo przyrządów lekarskich.
Nie było nikogo, kogo mogłam się zapytać, czy ja jestem w niebie czy w piekle? Nie sądziłam, że przeżyję. Ostatnia moja myśl w aucie była taka, że pewnie się wykrwawię na śmierć.
Mimo bólu okolic brzucha, wstałam i podeszłam do najbliższej szafki. Na jej blacie w szklanym pojemniku leżało coś, co przykuło moją uwagę. Ruszało się. Bałam się zbliżyć i zobaczyć, co to jest.
Dobra, mamy blat, na blacie słój, zobaczmy, co jest w środku.
(…)
Szklany pojemnik skrywał dwa, małe, różowe, ślepe zwierzątka. Pieski, wilczki?
Zanim oddacie światu zawartość żołądków, spróbujemy uratować Was słodką fotografią:
Nie znam się na tym. Takie bezradne, widać bez matki. Biedactwa. Przyroda bywa okrutna. Na pewno nie przeżyją.
Dlaczego miałoby przeżyć coś, co pływa w słoiku?
Usłyszałam kroki i głosy. Położyłam się na stole, tak jak się obudziłam, zamknęłam oczy. Udawałam nieprzytomną. Nasłuchiwałam.
-Możesz wejść – powiedział obcy mi głos do kogoś – ona jest nieprzytomna, ale nie ma zagrożenia życia. To było zwykłe poronienie, ale ciąża była zaawansowana, więc urodziła, ale wątpię, żeby one przeżyły…
To poroniła czy urodziła, zdecyduj się pan.
Ja myślę, że lekarz boi się Tomasza i stąd mu się wszystko już miesza.
-Jak to poroniła? Jaka ciąża? Co znaczy urodziła?
Rozkładamy ręce. Albo jest przedwczesny poród i dziecko trafia do inkubatora, albo poronienie.
Ale nic nie tłumaczy obecności krauzy na szafce obok łóżka.
(…)
-Ona co prawda poroniła, ale szczeniaki były na tyle silne, że przeżyły krwotok…
I wsadzono je do słoika.
Cóż, poziom opieki medycznej w Czarnym Zamku nie stał na wysokim poziomie.
(…)
-Urodziła dwa szczeniaki, jakieś 3 tygodnie przez planowym porodem. Jeden przeżył, drugi nie.
I teraz ten żywy pływa sobie razem z tym martwym w słoiku. Aha.
Długo nie popływa…
Tomasz wyznawał zasadę, że dzieci jak najszybciej powinno się wrzucić na głęboką wodę.
Lekarz tłumaczy, że Milena “urodziła potomstwo swej drugiej natury”; gdyby uprawiali seks jako ludzie, pewnie zaszłaby w ludzką ciążę.
-One nie są dla mnie ważne, na niej mi zależy – wyznał lekarzowi – ale nikt nie może się o tym dowiedzieć, że ona urodziła i co urodziła. Jak umrą, to umrą, a jak przeżyją, to niech się chowają z innymi.
Z tym całym stadkiem jego szczeniąt, co hula sobie po zamku?
Marzył o takiej szczęśliwej, rozszczekanej rodzince…
Nie chcę więcej o nich słyszeć. Nie przyjmuję do wiadomości ich istnienia, chociaż wiem, że są moje. Pamiętaj, że oficjalna wersja jest taka, że Milena poroniła i tyle.
Cały czas analizowałam wszystko, co tu usłyszałam. Więc to, tam w inkubatorze, to różowe, ślepe, łyse, wyglądające, jak źle umyte kawałki mięsa, to moje…dzieci…szczeniaki?
A inkubator stoi na stoliku obok łóżka, a w nim jedno szczenię żywe, drugie martwe. Tak, tak…
(…)
Przydałoby się też przetoczyć jej trochę krwi, żeby uzupełnić stratę wywołaną poronieniem.
-Mamy taką samą grupę krwi – powiedział Tomasz.
-Jesteś pewien? Skąd ta pewność? – dopytywał się zapewne ten lekarz.
-Wymieszałem podczas przemiany jej krew i moją. Stąd też jest wilczycą. Więc, krew powinna być taka sama.
Oto nowa, rewolucyjna teoria w hematologii! Od dziś nie trzeba się martwić o zgodność grup przy transfuzji; wystarczy wymieszać, a same się ujednolicą!
Dodatkowo jeszcze chyba jesteśmy…spokrewnieni – powiedział już szeptem.
-Matko Boska?! Jak to? Jakie spokrewnienie? – zdumiał się lekarz.
A cóż to za wierzący wilkołak!
-Nie pytaj mnie skąd wiem. Nie męcz mnie tym! Rozumiesz? Pobierz moją krew i sprawdź, czy mogę jej pomóc. To przecież nie jest ważne u wilków….to cholerne pokrewieństwo!
Tak, on już wie. Zobaczmy, jak ta świadomość na niego wpłynie…
Kiedy Tomasz wychodzi, Milena przestaje udawać nieprzytomną i rozmawia z lekarzem (który ma głowę wilka, ale ludzkie ręce). Lekarz wie wszystko o poprzedniej przemianie Mileny – od Adama. Informuje ją, że Tomasz uwięził Adama w lochach, zdradza jej także, że jest on synem, nie bratem Tomasza.
Lekarz za dużo chlapie ozorem. Nie wróżę mu długiej kariery.
-Mam jeszcze pytanie – wyznałam – pamiętasz może kobietę, która urodziła bliźniaki pod sztolnią ponad 25 lat temu? Chłopiec trafił tu, a dziewczynka została na górze.
Tak, tak… pamiętam. Sroga zima wtedy była, chleba nikt już nie miał, ciemno w izbie było, bo dzieciska łojówkę zjadły, naftę wypiły, a ty idź człeku sam pod sztolnie!
-Nie wolno mi o tym mówić. Znam temat, ale rozmowa grozi śmiercią. Nie drąż tematu. Zapomnij. Ten, który zgwałcił tą kobietę, zabronił o tym mówić. To był przypadek. Gwałt i ciąża. On nie chce pamiętać.
To był bardzo przykry przypadek, więc gwałciciel nie chce o tym wspominać. Było-minęło; co z oczu to z serca itede.
-Jak to zabronił? On żyje jeszcze, czy już nie? – zapomniałam o bólu, byłam podekscytowana.
Może żyje! Byłoby fajnie.
-Czy ty jesteś tą dziewczynką urodzoną pod sztolnią? – zorientował się, że nie pytałam bez powodu.
-Słyszałam tę historię. Jest mi potrzebna do książki, którą piszę -skłamałam.
-Kto ci ją powiedział, Tomasz? – dopytywał się lekarz-wilk w białym fartuchu.
Tak, widzę wilka ubranego w lekarski kitel.
Wilki mają naturalny talent do przebieranek:
-Nie mogę powiedzieć. Obiecałam. Przepraszam za te sekrety.
-Pamiętaj, nie było tu tej rozmowy. Nie szukaj ich. To dobra rada, ale poszukaj tutejszej, podziemnej biblioteki. Pewne rzeczy powinnaś wiedzieć. Jest pewna klątwa, są przepowiednie..Pamiętaj, nie każdy ma dostęp do tych ksiąg.
-Nie było – powtórzyłam machinalnie.
Jeżeli liczycie na to, że teraz zajrzymy do wilkołaczej biblioteki i dowiemy się czegoś więcej, to od razu mówię – nic z tego. Nie było tematu.
Oczywiście, nie chciałam widzieć Tomasza. Nie byłam gotowa. Wstydziłam się. To wszystko, jest takie osobiste. Wstydziłam się spojrzeć mu w oczy. Zapłodnienie, poronienie, poród, szczeniaki. To były tematy, które mnie krępowały. Nie chciałam wiedzieć, czy był przy tym, jak poroniłam i urodziłam przedwcześnie.
Tyle pytań, tak mało sensu. Rzucę jeszcze jedno do kolekcji: czy był przy zapłodnieniu?
Czy widział moje zakrwawione łono? Ja nie mogłam nawet o tym myśleć. Sama do siebie miałam wstręt. Czułam się teraz inna. Jakby, to nie było już moje ciało. Czy byłam dla niego nadal atrakcyjna?
Nieno, najważniejsze, to czy nadal jest atrakcyjna dla faceta, który ją zgwałcił, zwilkołaczył i zapłodnił szczeniakami. Jeśli nie – to nic, tylko rzucić się z mostu.
Poza tym, skoro był tak zdziwiony ciążą, poronieniem i szczeniakami w rozmowie z lekarzem, to raczej nie było go przy porodzie. Przestań się nakręcać Milenko.
(…)
Obiecałam temu wilczemu, miłemu lekarzowi, że zostanę tu, kilka dni na obserwacji. Dostałam piękną, rzeźbioną w skale komnatę, wysadzaną klejnotami.
Cieniasy. Powinni dać jej Bursztynową Komnatę, a nie jakieś jarmarczne pomieszczenie!
Ojtam, to przecież na pewno prawdziwe klejnoty, a nie barwione szkło, jak w Licheniu.
(Mogłaby wydłubać parę kamyczków i mieć na odszkodowanie za straty fizyczne i moralne 😉
Na podłodze mozaika z marmuru, ogrzewana [marmurowym] piecem. Marmurowa wanna, krystaliczna woda termalna. Meble też był marmurowe. Obrazy, kwiaty [fiu-fiu!], szachy, naczynia, rzeźby, łóżko, poduszki, kołdra  wszystko było z kolorowego marmuru.
Przypomina mi się wyrażenie “srać marmurem”.
Albo to miał być pokój gościnny dla Adolfa Hitlera, albo Tomasz w czasie wolnym od polowania na prostytutki zajmuje się rzeźbieniem użytkowym w marmurze.
Ubrania ręcznie tkane z marmuru, rzecz jasna.
Jedzenie też wytwarzali sami.
Z marmuru? To takie wytworne.
Mieszkańcy nie jadali mięsa. Zwierzęta były tu na równych prawach.
Rozumiem, że mieszkańcy miasta to były same jeleniołaki, sarnołaki i zającołaki?
Tomuś pewnie kazał wszystkim wcinać kotlety marmurowe sojowe, a sam wykorzystuje każdą okazję, by najeść się mięsa. Co za paskudny, dwulicowy typ.
Hodowali owoce, warzywa, wytwarzali sery, chleb.
Bardzo ludzkie mają smaki
Te urocze coś-tam-łaki.
(…)
Nie zwiedzałam miasta. Czasem wychodziłam na wielki balkon zawieszony prawie pod sufitem i oglądałam mieszkańców z wysoka. Byli prawie, jak ludzie. Krzątali się po przestrzeni komnaty, która mogłaby być rynkiem. Była tam rzeźba w kształcie pręgierza. Niektórzy wykładali tam swoje towary.
Na pręgierzu?
To są wilkołaki stworzone w połowie XX wieku w wyniku eksperymentów genetycznych, czy grupa rekonstruktorska, odtwarzająca życie mieszkańców średniowiecznych miast?
Pewnie uzyskali Prawo Składu. Tkacze dywanów z Kowar wymieniali je na radioaktywny uran.
Rozmawiali, jedli, pracowali, mieszkali, mieli rodziny, dzieci bawiły się, tylko te twarze i ciała…inne. Balkon oblekał tę wielką komnatę dookoła. Po drugiej stronie chyba mieszkał Tomasz. Widział mnie, jak obserwowałam otoczenie. Jednak, kiedy tylko on wychodził patrzeć, ja chowałam się w swojej komnacie.
W innych okolicznościach mogłoby to być, fascynującym i unikatowym doświadczeniem. Nie jeden poszukiwacz przygód, czy pisarz, oddałby duszę diabłu za pięć minut w tym miejscu.
Oddaj diabłu duszę za umiejętność pisania bez błędów.
Ja jednak cierpiałam, nie umiałam się cieszyć tym zaszczytem. Tęskniłam za mamą i swoim mieszkaniem, za Wałbrzychem, za laptopem, za spotkaniami autorskimi.
Milena dostaje w końcu pozwolenie na powrót do domu; ucina wszelkie kontakty z Tomaszem, stwierdza, że jej namiętność do niego wyparowała. Czuje się upokorzona całą sytuacją. Oczywiście dręczy ją też kwestia, w jakim stopniu są spokrewnieni. Mija kilka kolejnych miesięcy.
Koleżanka po piórze zaręczyła się.
Przypomniałam sobie, że ja prawie też byłam zaręczona kilka miesięcy temu. Od Tomka kilka razy, od Adama raz.
“Od Tomka, od Adama”? A nie przypadkiem z Tomkiem i z Adamem, pani nauczycielko języka polskiego?
Może zachciało jej się staropolszczyzną polecieć, jak w kolędzie – “od patriarchów czekany, od proroków ogłoszony, od narodów upragniony” 😉
Obu odrzuciłam.
Joanna poprosiła mnie o pomoc w przymierzaniu sukni ślubnych. Miałam być modelem. Miałam przymierzać suknie, żeby ona zobaczyła, czy dobrze leżą. Uważała, że jak będą na mnie leżeć dobrze, to i na niej też.
Chyba miała coś wspólnego ze scenarzystami “Pracującej dziewczyny”, którzy kazali kształtnej Melanie Griffith nosić suknie chudej Sigourney Weaver – i oczywiście wszystko doskonale na nią pasowało.
To jest tak głupie, że nie wiem. W salonie nie mieli luster? Aparatów, żeby pannę młodą obfocić i pokazać jej jak wygląda z każdego możliwego kąta, też brak?
Uważała mnie za ideał piękna kobiety.
Nie żebym się chwaliła, tak wspominam z kronikarskiego obowiązku!
Zgodziłam się. Nigdy wcześniej nie przymierzałam. Byłam ciekawa, co straciłam, chociaż nie chciałabym mieć białej, wypasionej sukni za 1000 zł, czy więcej.
Mam wrażenie, że obecnie to raczej niższa półka cenowa.
(…)
Joanna robiła wielkie widowisko ze swojego ślubu. Na przymierzanie zaprosiła siostrę, koleżankę z pracy i znajomą wiolonczelistkę.
Z instrumentem? Żeby grała wzniosłe melodyjki do uwag krawcowej?
Asia była dojrzałą kobietą, której przydarzył się ślub.
I dlatego przeżywała jak stonka oprysk; nie to, co ja – młoda i ponętna!
Salon ślubny był w Galerii Viktoria.
Galerii Victoria, słonko.
Stałam znudzona na podwyższeniu, a reszta mnie obracała, zachwycała się moją urodą, macała [smukłą talię], coś przypinali, zaznaczali szpilkami. Obłęd.
Tja, poprzypinają, dopasują wszystko idealnie… tylko potem prawdziwa panna młoda będzie się męczyć w źle dobranej sukni.
Ale Asia jest stara i brzydka, więc niedopasowana suknia nie będzie mieć znaczenia.
Ktoś z zewnątrz mógłby pomyśleć, że to mój ślub. I wtedy go zobaczyłam. Siedział w kawiarni obok salonu, z jakąś galerianką.
No cóż za przypadek, nikt się takiego nie spodziewał!
Zrobiło mi się gorąco. Pierwszy raz od tygodni poczułam dziąsła. (…)
Miałam sekundę, żeby się ogarnąć i zareagować.
-Naprawdę fajna sukienka, podoba mi się, ma wszystko, co każda panna młoda chciałby mieć na sobie podczas ślubu – i zaczęłam oglądać sukienkę na sobie. Reszta patrzyła na mnie podejrzliwe.
Zachodzili w głowę co jej odbiło bo do tej pory było tylko nie, nie i nie.
-No, cieszę się, że zmieniłaś podejście do przymierzania. To ważna misja. Ślub jest jeden w życiu – pochwaliła mnie Joanna.
Powiedz to Liz Taylor.
Jeśli ktoś tu powinien zmienić podejście do przymierzania, to ty Joanno. No dalej, wbijaj się w kieckę i na podwyższenie, szybko!
Od tej pory robiłam wszystko, aby wyglądało na to, że to mój ślub.
A to intrygantka podstępna! Ubierze się w białą suknię, niech Tomek nie myśli, że nikt na nią nie poleciał.
Widziałam, jak zapłacił dziewczynie pod stołem. Ona poszła, on został. Podszedł bliżej, oparł się o barierkę. Obserwował mnie, a ja udawałam, że tego nie widzę. I znów czułam jego zapach wyraźnie. Przyprawiał mnie o zawrót głowy.
Nie mył się długo i jechał tym chutniej,
nie każdy weźmie po Bekwarku lutniej.
(…)
Robiłam jednak dobrą minę do złej gry i cieszyłam się swoim wyimaginowanym ślubem.
Cieszy się, że wymyśliła swój ślub w najdrobniejszym szczególe?
Pożyczyłam nawet pierścionek zaręczynowy od Joanny, twierdząc, że musi pasować do sukienki. I był nadal na moim palcu, kiedy wychodziłam z salonu.
Jak rąbnąć przyjaciółce biżuterię. Poradnik dla opornych.
Tomasz poszedł za mną. Udałam, że rozmawiam telefonicznie z narzeczonym. Opowiedziałam mu o wyborze sukienki. Tomasz mimo to, nadal szedł za mną.
Żyję nadzieją, że zdjęła z siebie ślubną suknię Joanny, bo pierścionek to jednak zajumała.
W końcu zaszedł mi drogę na ruchomych schodach.
Tomasz prosi o kwadrans rozmowy przy kawie i ciastku, Milena wykręca się, twierdząc, że jest zaręczona.
Uciekłam do toalety. Poprawiłam makijaż i włosy. Użyłam perfum.
No ba. Podstawowe działania kobiety, która wcale nie chce spotykać się z tym facetem.
Usiadałam w kabinie i myślałam, co dalej zrobić, co powiedzieć. Nie byłam przygotowana na to spotkanie. Kiedy wyszłam z toalety, czekał na mnie.
Nie miał darów w postaci rozszarpanego trupa?! Przecież to toaleta, czyli idealne miejsce na romantyczne spotkania z kochankiem.
-Czy twój narzeczony wie, o twojej przypadłości – zapytał.
-Tak, wie i mu to nie przeszkadza – poinformowałam go.
-Ciekawe…A wie, że możesz go zabić niechcący podczas nocy poślubnej?
Chyba brylantem w skradzionym pierścionku.
-Nie ma takiej możliwości. Od dawna się nie przemieniłam, a seksu mam dużo – skłamałam z tym seksem.
Tu skrzyżowała palce i odruchowo też nogi.
-Nie wiem, czy z tego można się wyleczyć, ale sama wiesz najlepiej, jak to jest u ciebie.
-No właśnie, cieszę się, że zrozumiałeś.
-Jeśli nie masz czasu na kawę i ciastko, to odwiozę cię do domu -zaproponował – i kupimy coś w sklepie, a potem porozmawiamy w twoim mieszkaniu – dodał.
Słysząc to Milenka aż podskoczyła z radości. Wszystkie wysiłki, żeby stalker i gwałciciel dał jej spokój – wreszcie poszły w krzaki! On wrócił i wprasza się do jej mieszkania! Hurrra!
-Nie powinnam, to zły pomysł. A jak ktoś zobaczy, że zapraszam do siebie obcego faceta?
Zapamiętajmy uwagę o wścibskich sąsiadach, dobrze? Przyda się później.
-Milena! Jakiego obcego? – upomniał mnie ostrym tonem, uraziło go to.
Jaki znowu obcy? Ma na imię Tomasz i urodziłaś mu szczeniaki.
-Przepraszam – odpowiedziałam – dobrze, zaproszę cię do siebie.
Milenko, Milenko… tobie to już naprawdę nic nie pomoże.
W mieszkaniu Milena usiłuje przekonać Tomasza, że za tydzień wychodzi za mąż, ten oczywiście nie zważa na to i dobiera się do niej.
Gdybym kochała swojego przyszłego wyimaginowanego męża, umiałabym się oprzeć Tomkowi.
Ale że go nie kochała, tego wymyślonego na poczekaniu, więc…
Mój plan się sypał.
Pozwoliłaś wprosić się stalkerowi do mieszkania i dziwisz się, że twój plan się sypie?
Tomasz rozkręcał się. Jego usta zatapiały się w mojej szyi. Pamiętał, co lubię. W pewnym momencie wyszarpnął z palca mój, to znaczy Joasi, pierścionek zaręczynowy, rzucił nim w głąb otwartej łazienki..
Wyszarpnął go z palca, tak jak ona wysuwała buty z nóg?
(…)
-Milena, chcę słyszeć, jak dochodzisz! – ostrzegawczo wbił w moje plecy swoje pazury.
Jak nie z rozkoszy, to przynajmniej niech wrzaśnie z bólu.
Dochodzisz? Po wbiciu pazurów w plecy to raczej odejdzie.
(…)
-Myślisz tylko o seksie, Tomasz, a mój Robert myśli o uczuciach. Z nim to jest romantyczny seks. Z tobą muszę się kochać, bo i tak weźmiesz sobie każdy mój orgazm.
No więc bierz mnie, jestem twoja!
Nie myślisz o konsekwencjach, liczysz się tylko ty i twoje potrzeby. Lepiej zostań przy dziwkach.
-Wiem, do czego zmierzasz, Milena. Uważasz, że to moja wina, że zaszłaś w ciążę. Sama też powinnaś pomyśleć o zabezpieczeniu.
-Czemu mnie to nie dziwi, że winą obarczasz mnie.
-Spałem z wieloma kobietami, ale żadna nigdy nie zaszła ze mną w ciążę.
Wszystkie za to dość szybko zeszły z tego świata.
-To wszystko jasne, pomyliłeś mnie z prostytutką. Za kasę można liczyć na zabawę w gwałt i zmuszanie do seksu. Ja za to kasy, od ciebie, nie dostałam.
– A jeleń? A ręka trupa to co? Jak myślisz, samo przyszło?! I nie zapominaj o ogórku!
Wydzielenie “od ciebie” przecinkami sugeruje, że od niego może i kasy nie dostała, ale od kogoś innego – owszem.
-Jak zmusiłem? Jaki gwałt? Chciałaś. Prowokowałaś mnie. To ty zaproponowałaś, żebym wszedł w ciebie i poczuł na sobie twoją krew dziewiczą.
-Tak, ale to ty wróciłeś się z korytarza i rzuciłeś na mnie. Nie miałam takiej siły, jak ty, żeby się obronić. Nie dałeś mi wyboru. Nie chciałam się przemieniać!
-Gdybyś wtedy wyszła w porę z tego baru, nigdy by nie doszło do zmieszana naszych krwi.
Tak, gwałt jest twoją winą, zapamiętaj to sobie, prowokatorko.
(…)
Więc, o co ci chodzi?
-O zasady. Jak się kogoś kocha, to się go nie zdradza, nawet jeśli coś się popsuło…
-To jak, będziemy się kochać? – zmienił temat. W tym momencie powinien powiedzieć, że mnie kocha, nie zrobił tego. Wrócił do seksu. Nie kochał mnie. Teraz miałam pewność. Chciał tylko mojego ciała, a duszy już nie. Było mi przykro.
Płaczemy razem z tobą, Milenko.
-Tylko po to tu przyszedłeś? Na darmowy seks? – byłam wściekła, bolało mnie serce.
Zrób herbatę i daj ciasteczka. Wtedy to nie będzie “tylko seks”.
No i każ sobie zapłacić, niech nie myśli, że oddajesz się za darmo.
-I tak i nie. Miałem nadzieję odwieźć cię od tego ślubu.
Limuzyną, taką dłuuugą.
Limuzyną to by ją odwiózł romantyk Adam. U Tomasza obstawiam zapaćkane Audi.
Seks to chyba dobry przekonywator?
Przekonywator. Co za rozkoszne słówko!
– zapytał wyciągając prezerwatywy. Wzięłam je do ręki, otworzyłam, ale w środku były tylko dwie.
-Zaraz, zaraz, czemu są tylko dwie? – byłam zszokowana, jak mógł przynieść niepełne opakowanie?!
Bo on był u innej, mamejo! Zrób mu teraz awanturę o to, że jak on śmiał…
Ale zaraz, zaraz! Co to za zmiana u Tomka. Jeszcze przed chwilą to Milena miała dbać o zabezpieczenie.
-A ma to znaczenie, ile ich jest? – zapytał, jakby nigdy nic.
-Tak, ma wielkie znaczenie. Takie opakowania są po trzy, więc oznacza to, że jednej już użyłeś.
-Przecież nie byliśmy razem. Nie mów, że się nie starałem Nie chciałaś mnie, więc mogłem spotykać się z każdą. Mam swoje potrzeby.
-Nadal możesz – powiedziałam – odpychając go ode siebie – tu są drzwi, wyjdź przez nie i rób, co chcesz, z kim chcesz, jak chcesz, gdzie chcesz…
-A ty wyjdziesz za niego? Zmarnujesz sobie życie! Będziesz mu rodzić dzieci i robić obiady! Nie będziesz mieć czasu dla swojego pisarstwa!
– Światowa kultura tyle straci przez brak twojej twórczości! Khę… khę…
Potencjalna konkurencja do Nobla odetchnęła z ulgą.
Nie będziesz przy nim szczęśliwa! – argumentował.
A przy tobie to będzie, kurnać. Będzie ci rodzić szczeniaki, obiadów robić nie musi, bo preferujesz surowe…
Jak się jednak okaże za kilka stron, będzie musiała mu “robić obiady”. W pewnym sensie.
Milena wyrzuca jednak Tomasza z domu, ale zaczynają rozmowę przez SMSy.
(…)
„Po co tak naprawdę przyjechałaś do Głuszycy? Nie widziałem cię tu wcześniej, a znam wszystkie wilki, więc chyba nie było cię tu nigdy?”.
„Tak, nie byłam tu wcześniej. Przyjechałam tu kogoś szukać…”.
„Kogoś z rodziny?”.
„Tak, ale nie powiem kogo”.
„Myślisz, że to ja nim jestem? Łączy nas przecież krew…”.
„Jesteś pewien, że łączy? Może to pomyłka? Skąd wiesz na pewno?”.
„Milena, chciałbym się mylić, ale niestety mam tę pewność”.
„Wiesz, w jakim stopniu mamy wspólną krew?”.
” Tak. Obiecaj, że nigdy nie zrobisz testów na pokrewieństwo!”.
„Obiecuję…Wolę wierzyć, że jesteśmy dla siebie obcy.
JAPIERDOLĘ.
Mam nadzieję, że wiesz, co robisz ukrywając tę tajemnicę. Czy to pokrewieństwo ma jakieś znaczenie w związku z tym, co i ile się między nami wydarzyło?”.
„Dla mnie nie…Ty się dla mnie liczysz… Chcę ciebie bez względu na wszystko… Wpuść mnie do środka, bo będę spał na twojej wycieraczce :)”.
“Zawsze marzyłam o wycieraczce z wilkołaczej skóry”.
No i przekonał; Milena wpuszcza go do środka i od razu przechodzą do tego, co najważniejsze.
-Jak blisko możemy być razem? – zapytałam, bo nie wiedziałam, czy mam się bać przemiany.
-Bardzo blisko…Są sposoby na przemianę. Musimy cały czas utrzymywać kontakt wzrokowy.
Zapamiętajmy.
Bla, bla, Milena i Tomek sekszą się na wszystkie możliwe sposoby…
Ziew.
Potem wziął mnie od tyłu przy oknie.
Moje piersi, ręce i usta odcisnęły ślad na szybie.
Zrobiła glonojada.
Mój kark skręcil się z chrupnięciem, kiedy próbowałam utrzymać kontakt wzrokowy.
Żarty żartami, ale to naprawdę wygląda jak fragment opka Milenki o odpinanym ptaku.
Potem ja go przeleciałam „na amazonkę” u mnie łóżku, ale długo nie dał nad sobą dominować.
“Na amazonkę” czyli siedząc po damsku, z nogami po jednej stronie?
Wreszcie Milena decyduje się wyznać prawdę…
-Tomasz, wtedy, kiedy zobaczyłeś mnie w salonie sukien ślubnych, to od tego czasu wciąż improwizuję. To nie mój ślub, tylko koleżanki. Dla niej przymierzałam suknię. Od niej wzięłam jej pierścionek. Robert nie istnieje. Nie wychodze jutro za mąż, ale jestem druhną.
No i zaczynają się kłócić, a biedny, wrażliwy Tomeczek zarzuca Milenie, że “nie szanuje jego uczuć”. Oraz ją uderza. Milena oddaje mu pierścionek (nie ten Joanny, tylko otrzymany od niego) a ten po raz kolejny zmusza ją do seksu – tym razem na klatce schodowej w kamienicy.
Bardzo to wszystko romantyczne.
Przycisnął do barierki. Posadził mnie na niej. Schody i barierka były z drewna. To była stara kamienica. Ich wytrzymałość była pod znakiem zapytania. Chciał mnie zabić i upozorować wypadek? Taki był jego plan, jego kara dla mnie, za to, że miałam czelność powiedzieć mu, że go nie kochałam? Kocham go, choć nie powinnam. Wiedziałam, że będę cierpieć, że dla niego będę kawałkiem mięsa do pieprzenia. Kiedy posadził mnie na barierce, chwyciłam się rękami szczebli z piętra wyżej.
Milena znana była w całym Wałbrzychu jako “Długorączka”.
No, łapska musiała mieć imponująco długie.
(…)
Mimo że byliśmy na klatce schodowej, oboje dochodziliśmy głośno.
Sąsiedzi przepychali się przy wizjerach.
Barierka jęczała razem z nami.
Aż do rana!
O świcie sąsiedzi głęboko zaciągnęli się papierosami.
Milena zastanawia się, dlaczego podczas pełnego – tym razem – stosunku Tomasz nie przemienił się i nie rozszarpał jej.
No, oczywiście. Byliśmy spokrewnieni. On to czuł. Wszystkie prostytutki, jakie zabił, były obce, nie z rodziny, To znaczy, że mogliśmy być blisko od samego początku?
Miłość rodzinna jest lepsza niż inna!
A to, że od czasu do czasu pysk mu sierścią porastał, to nieistotny szczegół.
Czyli wszystkie wilkołaki są skazane na powtórkę z Habsburgów? Huh, nie chcę wiedzieć w jakim stanie będą za kilka pokoleń… I jeszcze coś chodzi mi po głowie. Matka Milenki twierdziła, że zgwałcił ją wilkołak, czyli przemieniony Tomeczek. Jakim cudem przeżyła? Czy była z nim spokrewniona?
(…)
Kiedy ściągnął mnie z barierki, nasienie spłynęło po udach na drewnianą podłogę, rysując, jakieś mroczne znaki.
No i podłoga też była “cała od”.
Cała od Mrocznych Znaków! Tomasz jest śmierciożercą!
Tomasz przez chwilę patrzył na mnie, podłogę i na swoją męskość.
Zastanawiał się, czy ma lecieć do Voldka tak jak stoi, czy może jednak najpierw wciągnąć gacie.
I ze zgrozą zdał sobie sprawę z tego, że nie spuścił się w spodnie.
Wracają do mieszkania, gdzie kontynuują zabawę, a potem…
-Milena, jestem głody – powiedział nagle.
Z tego głodu zeżarł [n]. Biedne N.
-Głodny? Nie mam za dużo w lodówce…Mogę zamówić pizzę, ale zejść na dół i coś kupić.
-Milena, ja nie o takim głodzie mówię…
-Znów chciałbyś się kochać? – zapytałam z niedowierzaniem.
-Z tobą zawsze i wszędzie, ale muszę też coś jeść…Lubię mięso…Wolałbym zdecydowanie mięso.
-Ok, może kupię, jakieś pulpety, albo ugotuję udka?
-Wolałbym surowe mięso…krwiste, świeże…
(…)
-Jak mogę ci pomóc? Zapytałam przerażona, bo głodny wilkołak w mieszkaniu to duży problem.
Rozerwany jeleń, te rzeczy…
-Zawieź mnie do lasu, do Głuszycy, upoluję sobie coś.
(…)
Zajechałam pod znany mi leśny domek. Rozebrał się i zostawił mnie samą. Poszedł polować. Położyłam się. Czekałam. Jakież było moje zdziwienie, kiedy niedługo wrócił i zakomunikował:
-Kurwa mać, nie mogłem nic upolować. Gdzie podziała się ta pierdolona zwierzyna? – był wściekły, głód nikomu nie jest miły
Znudziła się i poszła?
Mam kilka teorii:
  1. Tomuś wyżarł już wszystko.
  2. Źli lokalni myśliwi wszystko powystrzelali.
  3. Pod nieobecność Tomusia hybrydy stwierdziły, że na jakiś czas można sobie dać spokój z wegetarianizmem.
Poza tym, skoro wrócił niedługo, to znaczy, że w ogóle się nie starał coś znaleźć.
– Milena, musisz mi pomóc. Będziesz przynętą. Zaczepisz, jakiegoś faceta na dyskotece.
Machaj przecinkiem jak sztuczną muchą.
Przywieziesz go tutaj, a ja zajmę się resztą. Wcześniej pomagał mi w tym Marcin. Przejmiesz jego obowiązki.
-Przerażasz mnie – powiedziałam szczerze – namawiasz do współudziału w morderstwie.
To nie morderstwo, to wspólne przyrządzanie posiłków.
Hannibal approves.
-Milena, a wolisz, żebym ciebie upolował? Jesteś pod ręką – patrzył na mnie dziko.
Spoko, Tomuś tylko się droczy. Ten typ tak ma.
-Pojadę – zdecydowałam postawiona pod ścianą. Odwróciłam się i poszłam w stronę auta. Dogonił mnie i popchnął na maskę samochodu.
Bałam się go, jego stanu, teraz był nieobliczalny.
-Ale zanim pojedziesz, chcę mieć pewność, że nie puścisz się z nikim po drodze [na przykład z kimś, kto nieco inaczej zrozumiał “zaproszenie na kolację”] – rozpiął zamek w spodniach, potem ściągnął mi majtki, rozsunał nogi i zarzucił je sobie na ramiona.
(…) Przez jego auto przewinęło się wiele dziwek, teraz i ja dołączyłam do tej kolekcji. Następnym razem wolałabym jednak tylne siedzenie, bo maska była twarda i niewygodna.
No nie wiem, tam mogłabyś się przylepić.
Sam seks, jak zwykle był świetny.
I to się liczy!
I nikt postronny nie umarł! Hm, a przynajmniej jeszcze.
Nie musiałam się wysilać, aby znaleźć ofiarę na obiad dla mojego rzekomego przyszłego męża wilkołaka. Pod dyskoteką zaczepił mnie podpity facet. Zaprosiłam go do auta na ostry seks. Chciał od razu zacząć, ale powiedziałam mu, że wolę w bardziej ustronnym miejscu, bo tutaj na parkingu przed dyskoteką chodza ludzie i to mnie krępuje
Zawiozłam go pod leśny domek, tak jak umówiłam się z Tomkiem. Wysiadałam z auta. Weszłam na tylne siedzenie, podciągnęłam spódnicę, rozsunęłam nogi. Podpity facet przyszedł do mnie, zaczął zdejmować spodnie i ładować się na mnie. Wtedy krzyknął, a jak poczułam, jak coś rozprysnęło się na moją twarz i nogi. Sprawdziłam, smakowało, jak krew, to była krew. Facet upadł na ziemię. Za nim stał Tomasz – piękny, czarny, rasowy wilkołak.
A jak wygląda nierasowy wilkołak?
Ma łaty, ogon zawinięty w precelek i kłapciate uszy.  
W łapie trzymał wyrwane serce tego faceta. Drugą łapą wyciągnął mnie z auta.
Przez plecy je wyrwał.
FATALITY.
Dał je, te jeszcze ciepłe, pachnące świeżą krwią serce. Wzięłam je do ręki. Nigdy wcześniej nie trzymałam czegoś takiego. Nie wiem wiedziałam, co mam z tym zrobić, albo inaczej nie wiedziałam, czego oczekuje Tomasz, w związku z tym.
Weź to serce, wyjdź na drogę
i nie pytaj się – dlaczego…
Zabrał mi je, odgryzł połowę i oddał mi.
I grzecznie życzył smacznego.
-Wolałabym, abyś oddał mi swoje serce do kochania, niż dawał cudze do jedzenia –
ach, jakiż doskonały aforyzm, jaka gra słów i migotanie znaczeń! powiedziałam pod nosem, ale miałam wrażenie, że usłyszał, bo warknął na mnie. Może upominał, że masz jeść.
Poczułam się, jak we współczesnej wersji historii poczęcia grzechu, tylko ja nie byłam Ewą,
Ke? Poczęcie grzechu?
a Tomasz – Adamem. Podał mi to serce, tak jak Ewa podała Adamowi jabłko.
A wtedy otworzyły im się oczy i poznali, że są nadzy?
(…)
Teraz i ja zrobiłam się głodna. Poczułam, jak przeszła przeze mnie fala przemiany. Chciałam tego serca, rozszarpałam je kłami i zjadłam. Chciało mi się pić, podeszłam na czworakach do zwłok i rozerwałam tętnicę na ręce ofiary. Krew jeszcze była jeszcze ciepła, ale już gęsta.
A pośpiech przy pisaniu był tak wielki, był pośpiech.
(…)
Obudziłam się, kiedy świtało. Byłam w leśnym domku na podłodze, rozebrana. Obok leżał Tomasz też nagi. Obejmował mnie pod piersiami. Wstałam, kręciło mi się głowie. Musiałam się zebrać. Asia miała dziś ślub, byłam jej druhną, musiałam tam być.
Tomasz po raz kolejny namawia Milenę, żeby została jego żoną, nie zważając na pokrewieństwo.
-Milena – powiedział – bawiąc się moimi piersiami po przemianie miała ich cztery pary, więc Tomek miał pełne ręce roboty – wyjdź za mnie, zostań moja żona.
Zastanowię się…ale muszę jechać na ślub. Jedziesz ze mną, czy nie?
Oddał mi kluczki. W Wałbrzychu byliśmy szybko. Kąpiel, makijaż, fryzura, sukienka druhny, rajstopy, jakby było chłodno; perfumy, aparat i…byłam gotowa.
Myśl o tym, że kilka godzin wcześniej zamordowała człowieka, zjadła jego serce i piła krew, nawet nie tknęła jej zwojów mózgowych… czy cokolwiek tam ma w ich miejsce.
Niii, bo najważniejsze, że seks był jak zwykle dobry.
Oj weźcie, zwyczajna noc dziewczyny wilkołaka.
Wiecie co, mam teorię. Tomasz jest po prostu przemocowym bucem, nikim więcej, a te wszystkie wilkołactwa, przemiany, morderstwa, Czarne Zamki… to jedynie urojenia Mileny, która najwyraźniej odziedziczyła po matce skłonność do zaburzeń psychicznych. To by wiele wyjaśniało, nie sądzicie?
Właściwie to wyjaśniałoby wszystko: brak zainteresowania policji, mediów, lokalnej społeczności tymi wszystkimi morderstwami, wilkołakiem biegającym po mieście w biały dzień itd.
Nie mówiąc już o biegunce słów przy obstrukcji sensu, niezrozumiałym bełkocie  i obsesji na punkcie własnej urody i seksualności.
Tomasz został w domu. Zostawiłam mu klucze, gdyby musiał wyjść. Miał mi je wrzucić do skrzynki. Nie wiedziałam, że Tomasz zgodził się wrócić ze mną do Wałbrzycha i poczekać w mieszkaniu, bo miał swój plan. Jego lista wyglądała inaczej niż moja. Przeszukawszy moje pokoje, wybrał i pakował kilka moich ubrań, oraz zabrał dwa papiery z mojej teczki na dokumenty. Potem schował je w aucie i wyszedł…
Niestety, cały podstępny plan poszedł fpissss…, bo Milenie wszystko wygadał Narrator Wszechwiedzący.
Co za lenistwo ze strony autorki. Przecież mieliśmy już fragmenty z narracją z punktu widzenia Tomka. Ktoś tu naprawdę śpieszy się do końca książki.
Niespodziewanie na ślubie zjawia się Tomasz, który wprasza się również na wesele.
(…)
-Nie wiem nic, o kolejnych ślubach znajomych – odpowiedziałam.
-To może zorganizujemy swój własny? Nie musi być kościelny. Mam znajomego, który ma uprawnienia i jest też wilkiem. Po znajomości może nas połączyć nawet dziś, zaraz…
Znaczy… wilk jest kierownikiem USC? W jakim mieście?
Tak, wilkołaki dbają o prawny aspekt związków. Zwłaszcza między hybrydami.
Wilk-lekarz, wilk-urzędnik… I co jeszcze? Wilk-polityk?
donald_tusk_pap600.jpeg
http://i.wp.pl/a/f/jpeg/31661/donald_tusk_pap600.jpeg
Yyy… nieważne.
(…)
Poprosił mnie do wolnego tańca. Było romantycznie. Trudno było mi uwierzyć, że dobę temu pomagałam mu polować…Ocierał się w tańcu o moje łono i piersi. Powoli, zmysłowo zatracałam się w nim i z nim. Teraz czułam tę tajemniczą, magiczną więź zwaną miłością, jeszcze mocniej. Powiedział mi, że pójdzie wynająć pokój, bo już raz doszedł w tańcu [taniec wzdrygnął się i uciekł z wrzaskiem], a wolałby we mnie.
Doprawdy, Adam jest nieodrodnym synem swego ojca!
Przypomnijmy, “było romantycznie”. Tomuś, a spodnie na zmianę masz?
(…)
-Milena, tak cię zerżnę w pokoju, że będziesz wyć z rozkoszy, jak prawdziwy wilk – jego oczy żółciły się wilczą namiętnością, ręce nabrały siły, a tors pod rozpiętą koszulą zagęścił się. Tak bardzo, że aż strzelały guziki w koszuli. Przesunął lubieżnie językiem po swoich imponujących już kłach.
Po czym usiadł, podniósł jedną nogę i zaczął wylizywać sobie krocze.
Jedyne, czym ja mogłam mu zaimponować w tej chwili, było to, że nadal krwawiłam i wiedziałam, że kręciło go to bardziej niż zwykle.
Nie rozstawał się teraz ze mną na krok. Był zazdrosny bardziej niż zwykle. To chyba wilcza, samcza natura się w nim odzywała. Wilk alfa pilnuje swojej partnerki, kiedy ta ma cieczkę i kocha się z nią, żeby pojawiło się potomstwo. My już mieliśmy…Teraz brałam pigułki, jak paciorki w różańcu.
To takie specjalne pigułki, sprzedawane przez apteki z klauzulą sumienia.
W czasie seksów Tomasz przechodzi przemianę…
Nachylił się nade mną i warknął mi prosto w twarz. Wszedł we mnie, zabolało. Chciałam go odepchnąć, ale jedną łapę wsunął mi pod szyję. Czułam, jak jeden pazur zaciska się na mojej tętnicy. Tak się pewnie zabezpieczył, żebym nie chciała się mu wyrwać.
Ale seks jak zwykle był świetny, c’nie?
Jasne że tak, bo nazajutrz rano…
Obudziłam go rano pieszczotami. Całowałam jego tors, gryzłam szyję, drażniłam sutki, drapałam brzuch i uda. W końcu siadałam na niego i przywiązałam mu ręce rajstopami do poręczy łóżka. Kiedy zorientował się w sytuacji, próbował się wyswobodzić.
-Milena, proszę odwiąż mnie. Nie możesz mnie zdominować.
-Dlaczego nie mogę? Ty mnie ciągle dominujesz? A gdzie równouprawnienie?
-Milena ja nie żartuję! Zejdź ze nmie! Nie chcę tak kochać się z tobą!
Wszystko ma być po bożemu!
-Dlaczego? Jeśli teraz pozwolisz mi się tak kochać, wyjdę za ciebie.
-Nie mogę się na to zgodzić. Wszystko, tylko nie to.
~Czyli jednak nie chcesz, abym wyszła za ciebie. Dobrze wiedzieć, że to były puste słowa.
-To nie tak, jak myślisz. Jest pewna klątwa… Nie mogę ryzykować…Wybacz.
Od tego puchną mi migdałki!
To była klątwa starej Cyganki: jeśli pozwolisz kobiecie górować nad sobą, na zawsze będziesz skalany!
-Co znowu? Jaka klątwa? Ale wymyślasz, jak znudziłam ci się, to powiedz, a nie kręć.
-Nie kłamię, ale mogę ci powiedzieć nic więcej, przez to, że jesteśmy spokrewnieni.
Może jej powiedzieć nic. Zawsze to coś.
Btw, pamiętamy, że poprzednim razem kochali się “na amazonkę”? Jakoś wtedy mu to nie przeszkadzało i nie bredził o klątwach.
Może dlatego, że nie był związany rajstopami?
(…)
Zeszłam na dół, na poprawiny. Posiedziałam trochę z państwem młodym i gośćmi, żeby zadośćuczynić im moją wczorajszą, wczesną ucieczkę.
Bo gdy się spostrzegli że jej nie ma, to z żalu płakali jak dzieci.
Kiedy wracałam do domu, obawiałam się, że pod kamienicą będzie stało czarne audi, ale jednak go nie było, co również było podejrzane. Wchodziłam czujnie na górę. Tam jednak
Tomka też nie było. Jak zawsze zaczęłam szukać w torebce kluczy. Wtedy ktoś złapał mnie od tyłu i przycisnął do ust szmatkę nasączoną, jakimś lekarstwem. Szarpałam się. Nie mogłam krzyczeć. Napastnik był silny. Starałam się nie wdychać, ale to było trudne, inaczej udusiłabym się. Wtedy usłyszałam przy uchu znajomy głos. To był Tomasz.
-Milena, nie szarp się, to nic nie da. Przepraszam, ale nie zostawiłaś mi wyboru.
Jeszcze raz powtórzę: TO NIE JEST, KURWA, ROMANTYCZNE.
Ach, pewnie szmatka z chloroformem. Szkoda tylko, że to wcale nie działa.
(…)
Obudziłam się w Zimnej Wodzie.
Ja bym powiedział, że w głębokiej dupie.
Bolała mnie głowa. Za oknem było ciemno. Zwlokłam się z łóżka. Otworzyłam drzwi. Przy nich na krześle siedział Marcin.
-A ty, co tu robisz? – zapytałam zdziwiona jego widokiem. Prędzej spodziewałabym się Tomka.
-Mam cię pilnować, żebyś nie uciekła – poinformował mnie i dodał przepraszam za niego.
-Porwał mnie z mojego domu. Uśpił czymś i przywiózł tu. Mam chyba prawo mieć swoje zdanie. On nie może mnie zmuszać do niczego. Puść mnie, proszę.
-Nie mogę. Podobno jutro bierzecie ślub. Mam cię pilnować, abyś się nie rozmyśliła.
Chłopcze, ona już jest rozmyślona, bardziej już chyba nie można być.
Jednak w jej przypadku, używanie pojęć zawierających formę “myśleć” to nadużycie.
-Ślub? Ja i on? Zwariował. Nie zgodziłam się przecież.
-Nie wiem, jak to jest między wami. W każdym razie nie spodziewałem się nigdy, że on tak bardzo będzie nalegał, że się zakocha.
Na kolanach mi mówił o swojej miłości!
(…)
Nie będzie ci z nim źle. Strawiłaś i wydaliłaś jego wilkołactwo. Nie przeszkadza ci pokrewieństwo. Nie brzydzisz się, że sypiał z prostytutkami. Podobno macie udany seks.
Oto są fundamenty udanego związku.
Że on ją gwałci, a ona chce od niego uciec, on jest mordercą, ona go oszukuje  – o tym wszystkim zapomnijmy.
Dlaczego? Tu rządzi bóstwo grafomanów, wielki i straszny demon Bo-tak.
-Tak ci powiedział? Skłamał. Nie chciał kochać się ze mną „na jeźdźca”. bo, bał się, żebym go nie zdominowała. Wymyślił nawet jakąś historyjkę o klątwie. A powiedział ci, że zaproponowałam mu, że jak zgodzi się, abym jego zdominowała, to wyjdę za niego? I się nie zgodził. A ty mi teraz mówisz, że jutro mam się z nim pobrać? To, jak to jest naprawdę?
Teraz on nie chce się z nią żenić, ona czuje się odrzucona, a to przecież taka piękna miłość.
Bo w tym cały jest ambaras, żeby dwoje chciało naraz!
-To z klątwą, to akurat prawda. Jego ojciec ją na Tomka rzucił. Mniejsza z tym.
No i się nie dowiemy, na czym polega ta strasznie tajemna klątwa.
Ty mi powiedz, czy chcesz być jego żoną, czy go kochasz, czy traktujesz poważne tę znajomość?
I to tyle, jeśli chodzi o Tomkowe hurr-durr, sekret, tajemnica, nie mogę nic powiedzieć.
Może klątwa dotyczy gwałtownego zaniku genitaliów?
Każdy seks w czasie którego daje się zdominować, skraca mu penisa o połowę.
-Dla mnie to za szybko. Ciągle go nie znam. Jak można poważnie traktować znajomość opartą tylko na seksie.
Jak tylko na seksie? A uczestnictwa w morderstwach? Wspólne jedzenie ofiary? To pewniejsze fundamenty niż ślub kościelny. Ba, pewniejsze niż wspólny kredyt na 25 lat.
Pieprzymy się kilka razy na dzień, a poza tym, to tylko potrafimy się kłócić. Jest chorobliwie
zazdrosny. Nie mogę nie robić sama.
Podwójne zaprzeczenie, z którego wynika, że może nie robić w towarzystwie. A nie rób!
Jak byłabym jego żoną, miałby do mnie większe prawo, jako mąż. Wtedy pewnie zamknąłby mnie, w jakimś lochu [Tomek, zrób to, zrób!  Tylko znajdź jakiś głęboki loch] w podziemnym mieście, aby żaden facet mnie nie widział, a sam będzie chodzić na dziwki.
-Rozumiem twoje obawy, ale powinnaś dać mu szansę. Widzisz, jak się stara.
No i serce ma na dłoni.
Nie ma doświadczenia, w związkach, gubi się. Poza tym, nie mówię już o tym, że urodziłaś mu dzieci.
I jesteś mu coś winna.
-Szczeniaki – poprawiłam go – ale chyba oba nie przeżyły.
Tego, który przeżył, utopiliśmy w słoiku.
Tomek starał się być dobrym ojcem. Teraz już wie, że lepiej zacząć od czegoś innego niż nauka pływania.
Zastanów się, Milena. Ślub na odbyć się jutro, tutaj w domu o 15-ej. Tomasz w torbie zostawił ci twoje rzeczy na ślub – sukienkę, buty i jakieś dodatki.
-Szperał w moich rzeczach, za moimi plecami? Jak mógł! – byłam wściekła, że decydował nawet o tym, za mnie. I nagle mnie olśniło. Do zawarcia małżeństwa są potrzebne stosowne dokumenty. Akt urodzenia, a u mnie jeszcze akt rozwodu. Nawet jeśli ślub miał być po znajomości, jak mówił wcześniej Tomasz, biurokracja musiała być domknięta.
-Marcin, ale nikt przecież nie da ślubu bez dokumentów, inaczej zawarty związek będzie nieważny.
Żartujesz wadero? Basior nie potrzebuje żadnych dokumentów…
-Zgadza się, ale Tomasz na jakieś twoje, potrzebne do ślubu dokumenty.
Się wysikał.
Wiemy, wiemy, że aŁtorce palce się sklejały przy pisaniu, ale to brzmi jak oznaczanie terytorium.
-Co? To też mi zabrał? Świnia. Na pewno za niego nie wyjdę. Tak się nie traktuje przyszłej żony.
Rozczulające jest to, że ona o sobie mówi “przyszła żona”, a w tej scence najbardziej irytuje ją to, że ktoś grzebał w jej rzeczach, a nie to, że ma być zawleczona do ślubu wbrew swojej woli.
Tupnij nóżką, Milenko. Strzel focha.
Tak samo, jak nie przeszkadza jej, że Tomasz zabił wielu ludzi i pewnie zabije kolejnych, ale to, że nie chce się kochać na jeźdźca, już tak.
W sumie… skoro nikt nie przejmuje się tymi zamordowanymi randomami – ani policja, ani media, ani pies z kulawą nogą – to dlaczego Milenka ma się przejmować?
Weszłam do pokoju i trzasnęłam drzwiami. Chciałam uciec oknem, ale było zamknięte na amen.
A gdy potrząsnęła głową, to dał się słyszeć klekot grzechotki. Tak, suchy orzeszek tłukł się wewnątrz czaszki.
Tomasz przynosi jej suknię i gadżety ślubne, ale Milena ma focha i ignoruje go.
(…)
Nawet wtedy, kiedy odwrócił mnie siłą do siebie i pociągnął na łóżko. Ściągnął ze mnie sukienkę i kolorowa bieliznę, którą miałam na sobie i ubrał w nową.
A ona tak sobie leżała jak bezwolna lalka, dawała się rozbierać, ubierać…
(…)
-Dobrze, nie chcesz, to nie! – wykrzyczał – zdejmuj z siebie te ślubne ciuchy i wynoś się. Zabierz swoje rzeczy i nie wracaj nigdy do Głuszycy, bo jak poczuję twój zapach, to wytropię cię i zabiję.
Co zrobiłby każdy myślący człowiek w takiej chwili? Pewnie spakowałby tobołki i zniknąłby nie zostawiając po sobie śladu ni zapachu.
Ale nie Milenka.
Bo Milenka wiedziała, że Tomek tylko tak się droczy.
Wyszedł trzaskając drzwiami tak mocno, że aż posypał sie tynk.
Chwilę potem przyszedł do mnie Marcin. Przyniósł mi szklankę wody.
-Milena? Żyjesz? Nic ci nie zrobił? – dopytywał się, nie wiadomo po co. Wczorajsza rozmowa z nim dała mi jasno do zrozumienia, że on trzyma stronę brata i popiera jego zmuszanie mnie do ślubu.
A że sam jest miły, więc Milenka nie może odmówić.
Podczas pierwszej wizyty w domu braci bała się, że jej podadzą pigułkę gwałtu – teraz jest ufna jak dziecko.
-Tak, żyję. Mam się wynieść jak najszybciej i nigdy nie wracać, bo skończe, jako jego obiad.
-Daj spokój, on tak naprawde nie myśli. Zdenerwował się. Zostawiłaś go przed ołtarzem.
Kiedy zauważył, że moja szklanka z wodą, jest już wypita w połowie, zaproponował, że mi doleje. Nie wiedziałam, że z tą połową poszedł do Tomka i mu też zaproponował napicie się. Kiedy wrócił do mnie, nie czułam się dobrze.
Miała poczucie winy.
Powiedziałam mu to. Nie przejął się.
Usiadł w fotelu i czekał na coś. Kręciło mi się w głowie. Byłam senna. Położyłam się. Wtedy przebrał mnie, jak niedawno Tomasz, ponownie w suknię ślubną. Założył na mnie wszystko, co powinna mieć panna młoda. Nową bieliznę, stary medalion, wpiął mi kwiat we włosy, wciągnął koronkowe rajstopy, białe rękawiczki, zapiął buty na obcasie.
A potem dyskretnie oddalił się na stronę z paczką chusteczek.
-Milena, to twój najpiękniejszy dzień w życiu. Pamiętasz, że masz dziś wyjść za mojego brata? Ubrałem cię, nie musisz nie robić. Chcę, abyś była szczęśliwa. Wiesz o tym , prawda?
-Tak, wiem, pamiętam – powiedziałam odurzona – czuję się słabo, a jak nie dam rady.
-Dasz radę, pomogę ci, przecież będziemy rodziną.
I będziemy robić trójkąty, kwadraty, kółka. Tatuś, bracia, wujkowie i kilka hybryd.
Wyszedł, poszedł sprawdzić, czy Tomasz wypił swoją część wody.
Wypił. Siedział w salonie.
(…)
-Wypiłeś pół szklanki ghb, tak jak ona, ale na ciebie widzę nie podziałało. Za to na nią tak. Jest twoja Tomasz. Czeka na ciebie.
– Leży nieprzytomna, bierz ją.
-Słucham? Co zrobiłeś? Podałeś nam ghb? Pojebało cię? Po co?
-Żeby doszło do tego ślubu.
“Pij, pij, będziesz łatwiejsza” nabrało nowego znaczenia.
Rozmawiałem z nią. Wmówiłem jej, że bierze z tobą ślub. Jest przekonana, że to prawda.
Słyszysz? Leży tam i na cały głos ryczy Marsz Weselny  Mendelssohna.
Zgodziła się. Będziesz miał ją za swoją żonę.
-Nie, nie chcę tak. Ona teraz nie wie, co się dzieje. Tak nie można. Nie chciała. Uszanujmy to, że mnie nie chce. Myślałem, że kocha mnie…
-Daj spokój, chyba nie myślisz tak naprawdę? Zrobiłem to dla ciebie.
Ahahahaha. Jaaaasne, Marcinku. Dobrze wiemy, że zrobiłeś to dla siebie, bo teraz to Milenka będzie wyszukiwać Tomusiowi ofiary, a nie ty.
-Co ja jej powiem, jak odzyska pamięć?
-Że jest już twoją żoną. Przecież tego chcesz, prawda?
-Marcin, ja pierdolę. Mam mętlik w głowie…Nie tak tego chciałem… Milena teraz mnie znienawidzi mnie jeszcze bardziej.
A co za różnica?
Tomasz wstał z kanapy i poszedł do mojego pokoju. Leżałam na łóżku, w bieli.
Miałam zamknięte oczy, bo kręciło mi się w głowie.
-Milena – zapytał ostrożnie, kładąc się obok – czy moja przyszła żona jest gotowa powiedzieć mi za chwilę tak? – sprawdzał, czy narkotyk na pewno działa.
Jeśli nie działa, to trzeba podwoić dawkę.
-Kocham cię – ghb mówiło za mnie, to czego bym normalnie nigdy nie powiedziała – nie mogę doczekać, kiedy wsuniesz mi obrączkę na palec podniósł się z wrażenia z łóżka.
Nagle się okazało, że coś innego mógł jej wsuwać. Ona rzeczywiście ostro przyćpała.
Ujął moją dłoń, pocałował i przyłożył sobie do piersi.
-Ja też cię kocham, od kiedy zobaczyłem cię na parkingu. Jesteś moja. Nie oddam cię nikomu.
No, zgadnijcie, jak to będzie wyglądało w praktyce. Ja obstawiam awantury o każde słowo wypowiedziane do innego mężczyzny, o każde spojrzenie “nie tak” nawet na sprzedawcę w sklepie, drobiazgowe wyliczanie, czy przypadkiem droga z pracy do domu nie zajęła jej o minutę dłużej, niż zdaniem Tomcia powinna, kontrolę komputera i telefonu… Dopiszcie sobie jeszcze, co tam chcecie.
-A ty mój, na zawsze – i zapytałam – to kiedy noc poślubna? – Tomasz się uśmiechnął.
-Milena, najpierw musimy wziąć ślub, żeby była noc poślubna.
-Acha, no tak, racja, coś mi się pomieszało…
Gdyż nie ma pochędóżki bez papierka zaświadczającego, że zawarto małżeństwo, prawda?
Pomógł mi wstać z łóżka. W salonie na stole wypełniliśmy wymagane dokumenty. Potem znajomy urzędnik nudził formułką.
Jakby nie rozumiał, że jej się spieszy.
Tomasz składał mi przysięgę trzymając mnie za rękę, bo trochę leciałam z nóg. Moją świadkową okazała się prostytutka Anka z parkingu.
Jakiś wilkołak poszedł tam, aby ją zaprosić na ślub  i przy okazji na przyjęcie?
Świadkiem Tomka był…Adam. Nie wiem, jak go do tego zmusił…
Pokazał mu, jak się robi mizerię.
Obiecał mu wyjście z więzienia?
(…)
Rano, kiedy weszłam do salonu, moją uwagę przykuły porozrzucane kieliszki i butelki po szampanie. Do tego – pełno ryżu pod stopami. Ziarenka boleśnie wbijały mi się w bose stopy. Na stole leżał mój bukiecik ślubny. Wstawiłam go do flakonu.
-To po naszym weselu – poinformował mnie Tomasz, wychodząc z łazienki.
-Że co proszę? – spojrzałam na niego zaskoczona.
-Jesteś moją żoną, od wczoraj – powiedział z naciskiem.
-Nic nie pamiętam. .. – patrzyłam na niego pytająco…
-Wszystko jest na filmie – powiedział
Już się nie wywiniesz, bo mam haka na ciebie!
– i dodał – Marcin podstępnie podał nam wczoraj do picia szklankę wody z ghb. Każde z nas wypiło po połowie.
Co tylko wzmocniło decyzję o małżeństwie.
Dlatego nic nie pamiętasz. Jeśli sobie nie przypomnisz, to weźmiemy ślub jeszcze raz.
To obietnica, czy groźba?
-Z jednej szklanki? To ciekawe. To tak, jak z Tristanem i lzoldą, bohaterami legendy celtyckiej.
-Nie znam tej historii, opowiedz mi – poprosił dotykając mojej dłoni.
Komuś skończyły się przykłady z mitologii greckiej.
-Kochankowie wypili przypadkiem zaczarowany napój miłosny, właśnie z jednej czary i się w sobie zakochali, mimo że ona była przeznaczona dla innego.
Jakby ci to wytłumaczyć… pigułka gwałtu to nie jest eliksir miłosny.
-Wątpię, żeby Marcin znał tę historię – skomentował Tomasz.
Bez obaw. Milena też nie.
-W sumie to piękna legenda, ale kończy się smutno – dodałam.
– Momenty były?
– Nie.
– To co głowę zawracasz.
-Nasza opowieść będzie szczęśliwsza i bardziej namiętna – powiedział całując mnie w usta.
Spojrzałam na rękę, nie było tam już pierścionka, ale widniała obrączka.
W środku miała grawer:
Grawer to rzemieślnik, który graweruje napisy. To jak mieć stolarz, szewc albo zdun.
Milena i Tomasz 6.09.2016″.
Zostałam żoną wilkołaka.
Jestem żoną swego ojca,
prorocza to noc!
Znaczy: zostałam porwana, wzięłam ślub pod wpływem środków odurzających (co, nawiasem mówiąc, jest podstawą do stwierdzenia nieważności), ale spoko, nie widzę w tym nic złego, a nawet będę to romantyzować.
RZYYYYYYYYG.
*biegnie z wiadrem, ale po namyśle zawraca i bierze jeszcze jedno*
Tak sobie myślę o pozostawionych wątkach. Wypuszczony i ciągle pewnie zakochany w Milence Adam i klątwa, o której nie można nic powiedzieć… Idę o zakład, że autorka była pewna, że stworzy kontynuację i miała już nawet tytuł: “Żona wilkołaka”.
Z marmurowej komnaty pozdrawiają Was: Kura ze strzelbą i szpadlem,  Jasza ze słojem małosolnych, Vaherem z tomem greckiej mitologii,
a Maskotek ubrany w suknię ślubną kręci się przed lustrami jak fryga.

P.S. Uchetani jak górnicy na przodku, idziemy na zasłużone wakacje. Do zobaczenia we wrześniu! 

71 komentarzy do posta “45. Szczenięta w słoiku, czyli niech żyje młoda para! (Dziewczyna wilkołaka 4/4)

  1. Uważam, że choćby ostatnio analizowane opko o Winchesterach, mimo braku researchu czy akcji szpiegowskiej w stylu Stirlitza i tak fabularnie klei się znacznie bardziej niż te wypociny o wilkołakach. Językowo też o kilka poziomów wyżej, mimo że ta "książka" rzekomo przeszła korektę i redakcję. Chyba nigdy nie czytałam czegoś tak źle napisanego, głupiego, obrzydliwego i kompletnie niepotrzebnego.

  2. Wiecie, co mnie przeraża? Że taka historia zrodziła się w czyjejś głowie i wygląda to na jej fantazje, a nie koszmar, ktory przyśnił się po ciężkim dniu. To raz. Drugi, że postanowiła podzielić się tym ze światem…

  3. O matko. To jest… straszne, paskudne, zawiłe, obrzydliwe i takie "ojaciepierdzielenonie".
    Cieszy mnie, że to koniec, ale, właśnie – tyle niedokończonych wątków! Co za strata…

    Udanych i spokojnych wakacji!

  4. Ksiopko kosmicznie powalone i obrzydliwe. Mimo Waszych analizatorskich komentarzy nie mam ochoty czytać tego do końca :/

    A, jeszcze jedno: Przekonywator na rangę! 😉

    Azadi

  5. Uhghghghg. Straszne, obrzydliwe, denne, głupie, szkodliwe. Dlaczemu to istnieje. Idę umyć oczy. Wodą królewską.
    Udanych wakacji.

    Malazańska Piechota Morska

  6. – Milena, musisz mi pomóc. Będziesz przynętą. Zaczepisz, jakiegoś faceta na dyskotece. Przywieziesz go tutaj, a ja zajmę się resztą. Wcześniej pomagał mi w tym Marcin. Przejmiesz jego obowiązki.
    Znaczy, Marcin też narajał Tomkowi facetów z dyskoteki?

    To było okropne, na "po wakacjach" proszę o wincyj naiwnych opek o Winchesterach.

    Odpoczywajcie!

  7. Nie ogarniam, chwycę się więc wątku położniczego: czy budowa hormonów wilczego trofoblastu jest na tyle podobna do ludzkich, że wykryłyby je testy ciążowe? I małe masło maślane: Milena robi testy ciążowe, wykrywające beta hCG w moczu, a następnie oznacza beta hCG? A wystarczyłoby dopisać, że we krwi…
    Zakładam, że ciąża powinna trwać tyle, co u wilka, więc nie czepiam się przedwczesnego porodu tuż po wykryciu, ale nurtuje mnie, czy faktycznie szczenięta urodzone 3 tygodnie przed czasem, a więc pi razy drzwi w 1/2-2/3 ciąży, byłyby zdolne do przeżycia. To znaczy, do przeżycia w normalnych warunkach, nie pływając w słoiku. Chyba że ekscesywny chów wsobny może skutkować skrzelami?

    Dulska

  8. Czekajcie, bo ja czegoś nie potrafię zrozumieć albo nie chcę- czy Milena bzykała się, zaszła w ciążę i poślubiła własnego ojca??? Święci w niebiesach…. Toż to gorsze od AłtorKasi, szmira straszna ale chociaż kazirodztwa nie ma….

    • Nie no, w "Czarnym księciu" bohaterka była molestowana przez ojca i ciotkę, o ile mnie pamięć nie zawodzi. Ale fakt, że temat nie został rozwinięty do TAKIEGO stopnia…

  9. To było straszne…Głupie,wstrętne,obrzydliwe…
    Życzę Wam super wakacji, a autorce opamiętania.
    Różne fantazje są możliwe,ale po co je od razu światu pokazywać? A scena z mierzeniem sukni to czysta głupota,to kobieta pisze takie bzdury?

    Chomik

  10. Jako programistka daję seal of approval za aktywację wilkołactwa 😀
    I to fatality, ómarłam 😀
    Analiza przednia, jak zwykle, mimo, że tekst beznadziejny. Wakacje wam się nalezą jak psu (a raczej wilkołakowi) buda 🙂

  11. Muszę przyznać, że szczerze tęskniłam za Milenką (taki tam wewnętrzny masochizm połączony z chęcią samoudręczenia 😉 Ani opko-przerywnik, ani sama Autorkasia nawet w części nie porwały mnie tak, jak ten tfór. Pani Bill nie zawiodła moich oczekiwań – kupa absurdu, złych seksów i pustej przestrzeni między uszami głównej bohaterki były dokładnie tym, na co czekałam. Nie można oczywiście zapomnieć o świetnej analizie 😉
    Wyjąc do księżyca, życzę wszystkim miłych wakacji 😉

  12. Nigdy sie tak nie cieszylam z konca analizy. Ta ksiazka byla oblesna i obrzydliwa, no po prostu :/
    Dolaczam sie do prosby o wiecej opek o Winchesterach po wakacjach :)!

  13. Jeden lubi pomarańcze a drugi jak mu nogi śmierdzą… ale rzadko spotyka się tych drugich, jak wystawiają stopy w publicznym miejscu, oczekują, że ktoś za wąchanie zapłaci i jeszcze skomentuje, że modne skarpetki i piękna kompozycja zapachowa…
    Tak mi się nasunęło luźne skojarzenie po zapoznaniu się z tym czymś (bo słowo 'książka' jednak przez palce mi nie przejdzie).

  14. "Po co tak naprawdę przyjechałaś do Głuszycy? Nie widziałem cię tu wcześniej, a znam wszystkie wilki, więc chyba nie było cię tu nigdy?".
    "Tak, nie byłam tu wcześniej. Przyjechałam tu kogoś szukać…".
    "Kogoś z rodziny?".
    "Tak, ale nie powiem kogo".
    "Myślisz, że to ja nim jestem? Łączy nas przecież krew…".
    "Jesteś pewien, że łączy? Może to pomyłka? Skąd wiesz na pewno?".
    "Milena, chciałbym się mylić, ale niestety mam tę pewność".
    "Wiesz, w jakim stopniu mamy wspólną krew?".
    " Tak. Obiecaj, że nigdy nie zrobisz testów na pokrewieństwo!".
    "Obiecuję…Wolę wierzyć, że jesteśmy dla siebie obcy."
    …Tak. Innego komentarza mi brak.
    Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, ci którzy to opko przeczytali, otrzymali już swoją nagrodę. *rozdaje wszystkim przekonywatory*
    Kuro, tego pięknego kodu należałoby uczyć na informatyce! Ze zmianą na "ałtoreczka" i "if złeseksy".
    Życzę przyjemnych wakacji wszystkim Analizatorom, przesyłam ukłony dla małżonków Waazon, a sama idę zrelaksować mózg.

  15. Ja nie wiem, naprawdę nie wiem, czy mogłoby powstac coś jeszcze bardziej obrzydliwego i po prostu dziwnego. Tam jeszcze chyba tylko pedofilii brakuje do dopełnienia zła absolutnego i absurdu.

  16. Błagam, niech ktoś wyjaśni aŁtoreczce tego ksioopka, że incesty, stalkowanie, nękanie, gwałty, przemoc psychiczna i inne anormalności tego typu NIE SĄ i NIE BĘDĄ romantyczne ;_; Co za obrzydliwy tfur…

  17. Eh… To COŚ(bo książką tego nie nazwę) jest zwyczajnie szkodliwe. I obrzydliwe. I w ogóle fuj. Nie rozumiem, co wyobrażała sobie autorka tego ksioopka. Jeżeli chciała objawić światu swoje fetysze, mogła po prostu założyć bloga. Przynajmniej kilka drzew(oraz czytelników) nie musiałoby przechodzić tej katorgi. A tak… Podziwiam analizatorów, że zdołali przez to przebrnąć. O, prawie bym zapomniała. Podobnie gwałt ukazała aułtorkasia w "Kronikach Ferrinu". Też: "Kobieta winna. Sprowokowała. To gwałciciel jest poszkodowany". Dobrze, koniec, już nie mogę. Muszę się odstresować jakąś dobrą pozycją. Albo upić herbatą.

  18. Zastanawia mnie jedno… Milena w końcu oddała ten pierścionek Joannie czy "pożyczyła" na stałe? No chyba że Tomasz szczęśliwie trafił nim "w głąb otwartej łazienki" prosto do umywalki albo toalety, wtedy mógłby być problem z oddaniem

  19. Kochani moi, ta kobieta tę powieść czytała publicznie…

    http://kochankapoezji.blogspot.co.uk/p/wydarzenia.html?m=1

    I co najlepsze, napisała, że kilka osób wyszło ze spotkania ze względu na… zbyt krwawe sceny.

    Nie umiem skomentować. Ciekawe, czy dotarła do fragemntu o szczeniakach w słoiku. Ona na prawdę nie rozumie różnicy pomiędzy kontrowersją, a zwykłym, głupim, szkodliwym pierdoleniem. Przepraszam, zdenerwowałam się.

  20. Oesuuu… Tak myślę iż autor vloga "Źle książki" nawet nie zbliżył się nigdy do czegoś w tym rodzaju. Zajrzałam na stronę autorki. Niepojęte zjawisko. Muszę się napić przed 12 😉

  21. Czegoś tak tragicznie głupiego i bez sensu nie czytałam chyba nigdy, jakem stara (a swoje lata już mam). Płody Ałtorkasi jawią się przy tym jako mądra, dojrzała literatura z wyższej półki. Już sam wygląd okładki wyklucza jakiekolwiek inteligentne aspekty w tej produkcji, a co dopiero ten żenujący szajs w środku. Miało być zapewnie kontrowersyjnie i pikantnie, a wyszło debilnie, obleśnie i rzygopędnie.

    Smok Miluś

  22. Gotwo na nowa porcje wkurwu? To zerknijcie prosze na to, co znalazlam w odmetach internetu. Jest to tekst pewnego Pana na temat Izabeli, przedstawia ja jako piekna poetke, w kontrascie do brzdkich, denerwujacych kur domowych i matek z dziecmi:

    http://tomaszlubczyk.blog.pl/2013/02/20/23/

    Czujecie te pogarde dla innych? Jesli Izka obraca sie wsrod takich ludzi, to nie dziwne, ze tak bardzo denerwuje sie na negatywne recenzje swojej tworczosci. A teraz, glownie do panow mowa, przeczytajcie prosze tekst z linka, przypomnijcie sobie tez prosze sposob, w jaki Bill opisuje bohaterke 'Dziewczyny Wilkolaka' -swoje alter ego. Dla przypomnienia, opisuje ja jako kobiete, ktora ma oczach cos, przez co nawet dobry i kochajacy facet zostawi swoja kobiete i pojdzie za nia az do piekla, byle by tylko mu sie oddala. A teraz wygooglujcie sobie zdjecia Moniki. I co, zostawiacie juz swoje partnerki? 😀

    Absolutnie nie sugeruje tutaj, ze autorka jest brzydka. Ot, zwyczajna kobieta. Chociaz uwazam, iz nawet gdyby posiadala taka urode, jaka mysli, ze ma – nie uprawnialo by jej to do takiej pogardy dla innych, jaka ona i jej towarzystwo reprezentuja (dowodem jest tekst z linku, ktory wkleilam).

    A wiecie co? Ja bym nawet nie chciala byc taka kobieta, dla ktorej tylka kazdy facet zrezygnuje dla swojej zony czy dziewczyny.

    Bo jestem jeszcze taka mloda i naiwna osoba, ktora ciagle chce wierzyc, ze istnieja kobiety i mezczyzni, ktorzy potrafia kochac na tyle, by nie zdradzac.
    Taka to jeszcze moja slodka glupota ;)))

  23. Jeśli ten twór jest jakimś wyrazem podświadomych i swiadomych pragnień autorki, to powinna ona być izolowana od społeczeństwa.

    • Rozumiem i tak jak napisalam, absolutnie nie wysmiewam jej wygladu. Zwracam tylko uwage na jej ego i pogarde dla calej reszty swiata, ktora poniekad miala tez wyraz w opku, ktorego bohaterka jest jej alter ego.

  24. Milenka "literacka" jest pisarka, Milenka autorka jest "pisarka".
    Milenka "literacka" jest erotomanka, Milenka autorka jest erotografomanią.
    Milenka "literacka wychodzi za swojego ojca, Milenka autorka wychodzi za kogoś w wieku swojego ojca.
    Robi się to jakieś niesmaczne.

  25. Tekst tego kolesia jest obrzydliwy, ale podejrzewam, że zdjęcie dowolnej młodej, ładnej dziewczyny wywołałoby podobny rzyg, a to, że akurat inspiracją była pani Bill to po prostu przypadek, i cóż, nie oceniajmy jej po rzygach jej wielbiciela.
    Zresztą jak tak rzuciłam okiem na inne wpisy, to są bardzo podobne… :/

  26. Po takim obrzydlistwie należą Wam się wakacje. Autorce powinno się zabrać laptopa/długopis/jakiekolwiek przedmioty służące do pisania. "Wzorzec" kobiety jaki propaguje jest chory. Jeśli kiedykolwiek będzie miała córkę to już jej współczuję

  27. Idę o zakład, że autorka była pewna, że stworzy kontynuację i miała już nawet tytuł: “Żona wilkołaka”

    Aż dziwne, że nie zrobiła z tego trylogii: "Dziewczyna wilkołaka", "Narzeczona wilkołaka", "Żona wilkołaka"

    • Mam inny pomysł: "Dziewczyna wilkołaka", "Żona wilkołaka", "Wdowa po wilkołaku". Przynajmniej jedno z nich by nie żyło, to już pół sukcesu…

  28. A ja się jeszcze zastanawiam – ten pierścionek Asi nadal w łazience leży? A może teleportował się do mistycznej, wilczej biblioteki i leży obok słoika ze szczeniętami?

  29. Łojzicku, czytałam już w życiu książki mało ambitne, książki słabe, książki z idiotyczną fabułą, książki z brakiem fabuły, książki z częściowym riserczem, z kijowym riserczem i z całkowitym jego brakiem, książki o niewiarygodnych/szkodliwych/idiotycznych/zdupywziętych relacjach, książki ze słabymi bohaterami, książki z dziwną korektą, książki – last and least – z brzydkimi jak noc okładkami; czytałam też trochę opek, które miały te wszystkie cechy plus błędy ortograficzne. Ale z takim tworem – bo nie da się tego nazwać inaczej, nawet określenie "kiepskie porno" jest srogą obrazą dla kiepskiego porno – nie spotkałam się nigdy w życiu. I oby to był raz ostatni, proszę, proszę. Gdyby Edyp to czytał, to wykłułby sobie oczy drugi raz.
    Od zarazy, głodu, ognia, wojny i Milenki zachowaj nas, Panie!

  30. Wiem, że mamy nie robić wycieczek biograficznych i krytykować autorki za cokolwiek innego niż pisarstwo, ale ten fragment jej biografii na blogu po prostu zbija mnie z nóg za każdym razem.
    (po angielsku brzmi jeszcze lepiej!)

    Isabel Moniq Bill – polish poet, writer, publicist, literary critic, editor, publisher, an actress in TV series (Why me, Difficult things, Detectives in action, Deceived, Betrayal, Whose guilt is it, The day that changed my life, Criminal Justice Department, Kamasutra Show)

    [Kurtyna opada z miękkim szelestem, w tle leci muzyka z Difficult things]

  31. Ta książka to jedna wielka patologia. Meduza ma więcej rozumu i sumienia niż główna bohaterka. Jej wybranek serca w rzeczywistości okazuje się być jej ojcem (?), stalkuje ją, grozi śmiercią i więzi swojego syna, ma w nosie, co stanie się z jego kolejnym potomkiem, którego doczekał się w wyniku kazirodczego związku z córką. Nagroda ojca Roku, należy się, jak nic .
    Ukoronowaniem tego wszystkiego okazuje się przymusowy ślub. Pannę młodą nafaszerowano jakimiś narkotykami, żeby była bardziej uległa i chętna."Winszuję" autorce takiego zakończenia powieści.
    A wam życzę, długich i udanych wakacji.

  32. Ojapierdolę. Jeśli to nie jest cringe opko, to ja nie wiem co jest. Jedno z gorszych, fabularnie (jeśli o jakiejkolwiek fabule można tu mówić, znaczy się), jakie przeszły przez Niezatapialną. Krzywiłam się co chwila przy tej ostatniej części, no bo kurwa. Zresztą wszystkie moje sentymenty zostały już wyrażone przez was w nieco bardziej wyrafinowany sposób więc co ja tu będę wulgarnie powtarzać.

  33. tak jak autorkom ficzkow zycze wszystkiego dobrego, tak od tej pani trzymalabym sie z daleka na ulicy. czegos tak szkodliwego to nawet autorkasia nie umialaby napisac (tzn wyrok w tej sprawie jeszcze nie zapadl – Miasto Walecznych jeszcze przeciez nie wyszlo)

  34. Z tego co mi wiadomo, ałtoreczka oburzyła się na recenzję zamieszczoną na nietylkogry.pl. Zdaję się, że wie o analizie swojego dzieła, bo ktoś ją z ekipy Armady uprzejmie poinformował. Chyba nie było żadnego odezwu z jej strony?
    W ogóle coś cicho o książce. Sporo mówi o swoich wierszach, o DW praktycznie tyle co nic. Może ałtoreczka już wie, że książka wyszła jej gorzej niż fatalnie, dlatego postanowiła się do niej nie przyznawać

  35. Boże, ludzie o co wam chodzi… Jestem fanką twórczości pani Moniki a Dziewczyna Wilkolaka to jedna z moich ulubionych książek… To uczucie tajemnicy i grozy towarzyszyło mi cały czas gdy to czytalam. Nie wiem jaki macie problem do momentów erotycznych, mi samej oraz mojemu chłopakowi się podobały, przede wszystkim podobała mi się ta romantycznosc, aż czuć że bohaterowie się kochają.Wy widocznie mieliście klapki na oczach gdy to czytaliscie… I może mi ktoś wyjaśnić te luki w fabule ? Jak dla mnie wszystko jest płynnie i dobrze zaplanowane. No i gdzie w tekście jest mowa o tym że szczeniaki pływają w słoiku z wodo ?

  36. Hmmm… Zagadka do rozwiązania. Komentarz powyżej to troll, prawdziwa fanka twórczości pani Moniki, czy pani Monika we własnej osobie? :p

    • Wobec powyższych faktów śmiem implikować stwierdzenie, drogi Watsonie, że może to być prawdziwa fanka tfórczości pani Bill. *wypuszcza dym z fajki i poprawia czapkę Holmesa*

  37. Anonimowy pisze…

    Boże, ludzie o co wam chodzi… Jestem fanką twórczości pani Moniki a Dziewczyna Wilkolaka to jedna z moich ulubionych książek… To uczucie tajemnicy i grozy towarzyszyło mi cały czas gdy to czytalam. Nie wiem jaki macie problem do momentów erotycznych, mi samej oraz mojemu chłopakowi się podobały, przede wszystkim podobała mi się ta romantycznosc, aż czuć że bohaterowie się kochają.Wy widocznie mieliście klapki na oczach gdy to czytaliscie… I może mi ktoś wyjaśnić te luki w fabule ? Jak dla mnie wszystko jest płynnie i dobrze zaplanowane. No i gdzie w tekście jest mowa o tym że szczeniaki pływają w słoiku z wodo ?
    28 czerwca 2017 18:51

    Parafrazując generała z filmu "CK Dezerterzy" – Nie powtarzaj tego publicznie, bo to reszcie ludzkości nie przynosi zaszczytu.

  38. Oryginał jest zawężony do Niemców :), czyli:
    Nie powtarzaj tego publicznie, bo to reszcie Niemców nie przynosi zaszczytu.

  39. Autorka wrócila chyba jednak do promowania swojej poezji a nie chorych opowiadan. Na jej blogu pojawila sie relacja z kolejnego spotkania autorskiego. Swoja droga, sama wyglada calkiem dobrze.

  40. Anonim z 27 czerwca, 12:43: "Wiem, że mamy nie robić wycieczek biograficznych i krytykować autorki za cokolwiek innego niż pisarstwo, ale ten fragment jej biografii na blogu po prostu zbija mnie z nóg za każdym razem.
    (po angielsku brzmi jeszcze lepiej!)

    Isabel Moniq Bill – polish poet, writer, publicist, literary critic, editor, publisher, an actress in TV series (Why me, Difficult things, Detectives in action, Deceived, Betrayal, Whose guilt is it, The day that changed my life, Criminal Justice Department, Kamasutra Show)

    [Kurtyna opada z miękkim szelestem, w tle leci muzyka z Difficult things]"

    Ło matko. Zobaczyłam to, przeczytałam i wybuchłam wariackim śmiechem, tyle że na początku pomyślałam, że to jakaś kijowa parodia. Ale po tym, jak zrozumiałam, że to jest autentyczny fragment biografii, a nie tłumaczenie napisane dla jaj, mam ochotę sprawdzić głową twardość ściany :/

    Azadi

  41. To pierwsza analiza, którą w całości przeczytałem na armadzie i powiem tyle: W niezłe bagno wdepnąłem.
    Mój Boże, nie wierzę, że coś takiego w ogóle powstało, że pojawiło się drukiem, że istnieje w fizycznej formie jako papierowa książka. Tylko błyskotliwe komentarze do tekstu trzymały mnie przy czytaniu kolejnych części analizy, bo gorszego pisarstwa nie widziałem na oczy. Dzieci piszą ładniej oraz sensowniej od tej rzekomej polonistki. Językowo rzecz leży i kwiczy głośno, fabuła, tajemnica, czy rozwój bohaterów nie istnieją, a logika wyjechała za granicę po czym zerwała wszelkie kontakty z ałtorką. Został tylko głupi, obrzydliwy i niestrawny pornol (chwała wam za to, że opisy "miłosne" zostały pominięte). Nie ma co powtarzać tego, co ekipa napisała już w komentarzach. Pewnie coś umarło na świecie w chwili, gdy ałtorka postanowiła podzielić się swymi fantazjami seksualnymi ze światem w formie tego "dzieła".
    Dodam może jeszcze tyle, że sam koncept jest całkiem niezły. Okolice Wałbrzycha, tajemnice pozostałe po hitlerowcach, wilkołaki. Z tego dałoby się uwarzyć naprawdę świetny tekst, gdyby zabrał się za to ktoś zna przynajmniej podstawy języka polskiego i ma pomysł. Ałtorka nie miała. Zupełnie olała koncept, bo wolała opisywać sceny gwałtu, a nie tworzyć fabułę. Zresztą można odnieść wrażenie, że nigdy nie było jej w opisywanych miejscowościach.

    Dobra, starczy już tej pisaniny.
    Pozdrowionka.

  42. Mam taką teorię – może autorka miała jakąś znienawidzoną koleżankę i, żeby się na niej zemścić, opublikowała takie coś pod jej nazwiskiem

  43. Szkoda, że to już koniec. To była najlepsza analiza od dawna. Co się naśmiałam, to moje. Ale podobało mi się może dlatego, że mam wysoką odporność na incesty, gwałty i słabe porno

  44. Jeśli macie ochotę na coś lekkiego dla odskoczni, polecam Wattpad, zaczyna zastępować blogosferę. Polecam Arcydzieło Skrzydeł i większość wiedźmińskich fanopek.

  45. Dzień dobry!
    Chcesz poćwiczyć swoje pisarskie umiejętności i przy okazji wygrać książki, upominki, reklamę bloga i grafikę? Tak? W takim razie zapraszam Cię serdecznie do konkursu literackiego „Już nie zapomnisz mnie”
    http://www.przedwojenny-konkurs.blogspot.com
    Wystarczy napisać opowiadanie o dowolnej tematyce do 5 stron i… co dalej? Dowiedz się szczegółów, czytając regulamin na blogu.
    Niech pamięć o naszych artystach nadal trwa, a osoby lubiące pisać – doskonalą swe pióro!
    Pozdrawiam ciepło!

    Ps. Przepraszam za spam, nie znalazłam innej zakładki. Wiadomo, jak trudno jest się zareklamować. A może akurat Cię zainteresuje konkurs?

  46. Ałtorka chyba za dużo się naczytała/naoglądała Zmierzchu, paszczy Greja i czego tam jeszcze, coś jej się po tym przyśniło i mamy efekty. To jest straszne. Kiedy człowiekowi się wydaje, że nie może powstać już nic gorszego zawsze się jednak znajdzie ktoś kto przebija wszystkie te absurdy i obrzydlistwa. I to jeszcze niby pisarka x_X

    Pozdrawiam,
    Osa

    P.S
    Miłych wakacji.

  47. Dlaczego ja to przeczytałam?! To jest takie uczucie jak gdyby skoczył się mój ulubiony serial. Tego nic nie jest w stanie pobić. Podobno zawsze może być gorzej ale nie w tym przypadku. No nie wierzę, że jeszcze coś mnie tak skrajnie rozwali (z leżeniem na plecach i machaniem nóżkami). Autentycznie liczę na tą drugą część. Chociaż podobno po ślubie to mniej seksow jest, to może braknąć tematów:-( Milenko wróć!!!

  48. Łihihihi, "Bez bileciku. Bombonierka – wiśnie w alkoholu i w czekoladzie. Czerwone wino, spaghetti, sos bolognese." W reklamówce. I to jest według Mileny (a może i autorki) romantyczny prezent. Łihihihi.

  49. Czytałam różne rzeczy, ale to coś jest chyba najgorszym tworem jaki widziałam. Co nie zmienia faktu, że na każdą analizę czekam z niecierpliwością. Z jednej strony cieszę się że to już koniec, a z drugiej chciałabym zobaczyć czy da się książkę zrobić jeszcze gorzej xD ale chyba w całej historii najbardziej przeszkadzało mi imię 🙁 nie minęło dużo czasu jak się pogodziłam, że mam na imię Milena (a nawet trochę polubiłam) a tu takie coś sprawiło, że czuję się conajmniej nieswojo.

  50. Ło jezusicku i pani kochana.
    Powróciłam do czytania analizy po ok. pół roku (wcześniej skończyłam na rozbebeszonym jeleniu) i żałuję, że nie posłuchałam rozumu i zaczęłam czytać dalej.
    Analiza świetna, jak zwykle zresztą.
    Podziwiam Was – to ksiopko jest koszmarne nawet z Waszymi komentarzami. Chyba nie dałabym rady przeczytać go "na sucho". Albo dałabym, ale zaraz po skończeniu skoczyłbym z mostu albo coś.
    Pozdrawiam.
    J.

  51. Pomijając wszystko inne – jak można stworzyć coś tak smiertelnie nudnego? Jaki w zasadzie cel przyświecał autorce? Jeśli to miał być horror, to gdzie do ku…rhanu wyniosłego podziała się fabuła? Jeśli pornol, to do kogo adresowany? Gdyby aŁtorka kiedyś zechciała kontynuawać swoją karierę prozatorską, może wypróbowałaby taką sztuczkę techniczną: na dwie strony incestów, zoofilii, nekro- i koprofagi (lub innych ulubionych fantazji) dziesięć stron akcji. Wiem, że będzie trudno, wiem, że to jak terapia seksocholizmu, ale może warto spróbować. Istnieje szansa, że trud zostanie nagrodzony czymś równie atakcyjnym jak nowiutka i lśniąca błona dziewicza.

  52. To było naprawdę obrzydliwe. Podziwiam was, że wytrwaliście i jeszcze daliście radę to skomentować. Cały czas miałam nadzieję na szczęśliwe zakończenie, to znaczy, że główna bohaterka dowie się, że jej kochanek jest jej ojcem i owładnięta obrzydzeniem do samej siebie zabije się, a sam Tomeczek, owładnięty rozpaczą po jej śmierci, rzuci się w jakąś przepaść (co zapewne byłoby opisane jako chędożenie się ze śmiercią…). I jeszcze jakby tak ałtorka napisała na końcu, że śmierć bohaterów tak ją dotknęła, że przez najbliże 80 lat nie będzie w stanie pisać…

Napisz komentarz