18. Będę brał cię w aucie, czyli specjaliści zawsze odchodzą (2/2)


Długo się zastanawiałyśmy, co napisać we wstępie.
Chyba
najlepiej będzie postawić sprawę jasno: tak, będą seksy. Tak,
pożałujecie tego. Tak, Jiro nadal płacze, tak, Josh nadal trenuje do
roli głównego antagonisty High School Musical, tak, opko nadal krąży po
orbicie eliptycznej wokół dupy.
Dlatego
w analizie znalazło się wyjątkowo dużo obrazków śmiesznych zwierząt,
ładnych mężczyzn, a także wzory chemiczne, zdjęcia przedstawiające modę
alternatywną i co najmniej jeden niesporczak.
Bo czemu nie.
Zapraszamy
więc do kolejnej – i ostatniej – części przygód Jiro, Co Nie Chciał Być
Prawiczkiem i Zabierał Się Do Tego Od Dupy Strony.
Enjoy.

Analizują: Sineira, Kura i Prezydent Internetu Q.

— A może…
Odwrócili się, jak na komendę. Ich było czterech. I dwie śliczne dziewczyny.
Czyli razem sześcioro?
I odwracali się ruchem idealnie zsynchronizowanym.
Gdy
zdał sobie z tego sprawę, oblał się rumieńcem. Znów chciało mu się
płakać, a najlepiej zniknąć z powierzchni ziemi. Ale obiecał… przecież
obiecał sobie i Reyowi.
— Znamy się? — spytał Josh, przegarniając włosy.

gestem, do którego przywykł tak bardzo, że wykonywał go automatycznie
za każdym razem, gdy ktoś się do niego odezwał. To było jak odruch, jak
program komputerowy, jak instrukcja wbita do głowy bezlitosną tresurą –
MUSIAŁ wyglądać perfekcyjnie w każdej sekundzie życia.
Nie
no, gdyby naprawdę miał jakąś wymyślną fryzurę, to teraz by ją tylko
sobie rozwalił. W przypadku, gdy byłaby to wymyślna fryzura zrobiona za
pomocą żelu i/lub lakieru, ręka by odbiła się od ściany z włosów…
Nie znasz się. To jest obowiązkowy punkt programu każdego przystojniaka.

Nie… — jęknął Jiro półszeptem. „Och! — myślał. — Odwagi Jiro,
przecież obiecałeś”. — Znaczy… może mnie nie pamiętasz. Ostatnio, na
stołówce…
— Ach! — Josh uderzył się w czoło otwartą dłonią i posłał uśmiech swoim towarzyszom.
Josh miał zestaw gestów na każdą okazję.
Miał włoskie korzenie.
— Chłopak od zaginionych widelców!

Tak… nazywam się Jiro Kiyashi — odparł. Oddychał szybko i nierówno,
tylko mocne postanowienie i widok ukochanego Josha trzymały go w pionie.
— Przepraszam, ale… ale słyszałem o egzaminie.
W radio mówili i w telewizji, że o miejskim obwoływaczu na rynku nie wspomnę.
Egzamin
Josha przebił popularnością nawet kanonizację papieża, wyskakując na
ludzi nie tylko z telewizora, ale wręcz zza krzaków.
— Z matematyki. Zapomnij, nie bardzo chce nam się o tym mówić — odparł lekceważąco Josh. — Z którego ty w ogóle jesteś roku?
— Jeden niżej od ciebie, Josh — odpowiedział natychmiast. — Może mógłbym… Może mógłbym pomóc?

Wiesz w ogóle, co jest w moim materiale? — rzucił Josh. — I skąd wiesz,
jak mam na imię? — Jesteś naszym najlepszym zawodnikiem. Każdy cię zna.
— „Rey na pewno będzie ze mnie dumny” — myślał z radością, choć cały
trząsł się jak osika. — Znam wasz materiał, mógłbym pomóc.
— Z której jesteś klasy?
— F.
Ktoś tu gdzieś mówił o studiach, prawda? Na jakiej wyższej uczelni, do kurzej naci, istnieją KLASY z literkami?
Mam
teorię – to taka szkoła dla upośledzonych ludzi z wielkimi kompleksami
na punkcie swojego upośledzenia. Wmawiają tam im, że są na studiach
wyższych, a tak naprawdę to szkoła specjalna.
Josh wybuchnął śmiechem, który brzmiał chyba ironicznie, ale Jiro wiązał z nim ogromne nadzieje.
A narrator był nie-do-końca-wiedzący.
Wpatrywał się w rozbawioną twarz ukochanego, z utęsknieniem oczekując upragnionej odpowiedzi.
Oceniając według wcześniejszych opisów, spodziewałabym się czego w rodzaju “spadaj, leszczu”.
Czemu wizualizuję sobie Trybsona jako Josha? D:
JOSH.png
Josh zmierzył go badawczym wzrokiem.
— To klasa artystyczna — powiedział w końcu. — A mówimy o egzaminie z matematyki.
— Wiem, wiem — odparł natychmiast Jiro. Zaraz jednak ściszył głos. „Nie wolno ci krzyczeć na Josha”.
Jeszcze się rozpłacze!
(btw,
on krzyknął? Serio? Nie chodzi mi nawet o brak wykrzyknika, ale to
brzmi raczej jak gorliwe przytaknięcie, a nie wrzaśnięcie na kogoś).
— Ale to jest klasa architektoniczna. Z matematyką nie byłoby problemu.
Klasa (hehe) architektoniczna. I mają matematykę. Zapamiętajcie to.
Przyznam,
że i tak nie rozumiem. Klasa (hehe) artystyczna, która okazuje się
architektoniczną – ok, to da się jakoś pogodzić, ale czy ktoś jeszcze
pamięta, że Jiro uczył się o Rewolucji Francuskiej? A w dodatku Josh,
cytuję, “ma kłopoty z matematyką i fizyką kwantową”, gdzie fizyka
kwantowa, a gdzie architektura!
Hmmm, hmmm…  Zależy, o jakiej architekturze mówimy…
Poprawcie
mnie, jeśli źle kombinuję w moim humanistycznym umyśle, ale wydaje mi
się, że “matematyka” wykładana na architekturze i na fizyce to nie jest
ta sama matematyka, tj. nie są to te wspólne, ogólne podstawy, jakie
poznaje się w szkole, a raczej już zagadnienia o wiele bardziej
wyspecjalizowane i wiedza architekta niewiele pomoże fizykowi.
Nie
wiem, jak to wygląda w Stanach, ale na pierwszym roku to wciąż są
podstawy – znaczy takie bardziej rozwinięte podstawy. Wiecie, te
wszystkie całki, różniczki, funkcje itp., o których w szkole niewiele
się mówi.
Zgadza się. “Przedmioty
podstawowe, czasem określane mianem core courses są obowiązkowe dla
wszystkich studentów, a ich zaliczenie następuje podczas pierwszych
dwóch lat. Pozwalają uzyskać około 1/3 wszystkich punktów wymaganych do
ukończenia studiów i obejmują m.in. język angielski, języki obce, nauki
przyrodnicze, nauki społeczne i matematykę.
Specjalistyczne
przedmioty związane z kierunkiem wybranym przez studenta określa się
terminem major courses i studiuje podczas dwóch ostatnich lat studiów.”
(źródło) Jednak Jiro ma 22, a Josh 23 lata, powinni już zbliżać się do zakończenia studiów, a nie być na pierwszym roku.
Oczywiście można przyjąć, że obaj z jakichś powodów zaczęli studia później, ale o tym trzeba napisać…
(po
kij od mietły ona w ogóle zrobiła z nich studentów? Naprawdę, dlaczego
to nie mógł być hajskul, chodziliby sobie razem na niektóre przedmioty, a
w dodatku, gdyby mieli po te naście lat, to nawet ogólne nieogarnięcie
Jiro też jakoś mniej by raziło. No po jaką cholerę było robić z nich
starszych?)
Josh przyjrzał mu się jeszcze uważniej i jakby z większym niedowierzaniem.
Uświadomił
sobie, że oto jakaś naiwna dusza oferuje mu za darmo coś, za co
normalnie musiałby nieźle wybulić. Nieno, wiem, czasem się zdarzają
uczynni ludzie, ale wczuwam się w tok myślenia tego buca.
Muszę bronić Josha. Gdyby do mnie podeszło coś takiego jak Jiro, też bym się gapiła.
Potem
rzucił pytające spojrzenie dziewczętom. Uśmiechnęły się do nie-go
słodko, tak, jak potrafią to zapewne tylko one. Przytulił je mocniej do
siebie, Jiro starał się nie zwracać na to uwagi.
Trochę
go co prawda dziwiło, że panienki są zrobione z gumy i mają zatyczki
niczym kółko do pływania, którego używał w dzieciństwie, ale przecież
nie znał się na dziewczynach.
Kojarzycie
może statystów w komiksach albo w anime, tych stojących na trzecim
planie? Takie ledwo nakreślone sylwetki bez twarzy? Wydaje mi się, że to
ten sam gatunek.
„Są
przyjaciółmi — zawsze tak sobie tłumaczył zachowanie Josha w
towarzystwie jego znajomych. — Ty, Jiro, nie masz przyjaciół. Nie wiesz,
jak należy z nimi postępować”.
Należy
ich ciągnąć  wszędzie ze sobą i używać jako maskotek do przytulania,
podnóżka dla ego i tła dla urody, to przecież oczywiste.
Jak pisałam w poprzedniej analizie, na wszystkie problemy z ludźmi jest jedno rozwiązanie :>
pdi_s03_m02_01_c.2.jpg
— No dobra, mógłbyś mi pomóc… Eee… — Jiro — dokończył natychmiast chłopak.
Łaskawie się uśmiechając i podając pierścień do ucałowania. Albo nie, nie pierścień. Ciżmę!
Tylko niech po całowaniu wypastuje…
Tak,
tak, tak! Nareszcie. Nogi zaczęły się pod nim uginać, ze szczęścia aż
pociemniało mu w oczach. Nareszcie! On i Josh! Nareszcie mu się udało.
Rey będzie z niego dumny, a on…
— W czwartek, o piętnastej, w bibliotece — dokończył Josh. — Dzięki. Na razie.
Zauważcie,
nawet nie spytał, czy Jiro odpowiada dzień i godzina. Nawet nie
zająknął się na temat ewentualnej gratyfikacji. Nie zainteresował się
zakresem materiału, pomocami naukowymi, niczym w ogóle. Przyjął za coś
oczywistego, że jeleń przyjdzie i zrobi, co trzeba.
Ojtam,
zwyjkły ciąg: haj skjul – drużyna sportowa – przystojny buc. Nie może
być inaczej. W amerykańskich kiczowatych filmach jedyni dobrzy, uprzejmi
sportowcy to ci, których wyśmiewają na początku.
I szachiści, ale szachiści to obowiązkowo geeki w okularach.

Oczywiście, będę! — zawołał za nim Jiro. Nie myślał już o niczym. O
niczym. W głowie miał tylko Josha. Tylko ukochanego Josha i jego piękny
głos. — Będę na pewno, Josh. Nie zapomnę, obiecuję.
Ale już nikt nie zwrócił już na niego uwagi. Odeszli wszyscy sześcioro, a jedyną odpowiedzią był wybuch śmiechu.
Kogoś to zdziwiło?
Z
jakiegoś powodu nie mogę, po prostu nie mogę poczuć ani grama niechęci
do Josha z satelitami. Nie dość, że jest bohaterem tak papierowym, że
gdyby istniał naprawdę, poszłoby na niego więcej niż połowa pozostałych
lasów Amazonii, to jeszcze… cóż, nie potrafię współczuć Jiro, bo jest on
tak pospolicie wkurzający, że się nie dziwię, że nikt go nie lubi.
Jiro
się nie martwił. Był szczęśliwy, Rey miał rację. Teraz wystarczy tylko
pozbyć się tego, dla czego zalogował się w L-offline. Choć tak
naprawdę… rozmawiał z Joshem, mimo że nic się jeszcze nie stało.
Czyżby zmądrzał?
Czyli dopóki Josh o nic nie zapyta, on ma czas, żeby się przygotować.
Ech, jednak nie.
Ma dużo czasu. Wszystko ułoży się tak, jak powinno.
Zadzwonił
do Reya, kiedy tylko wrócił do domu. Nie mógł się powstrzymać, nie
potrafił myśleć o niczym innym, niż o tym, że w czwartek spotka się z
ukochanym Joshem. Sam.
Nie wiem, na jakiej podstawie przyjął to optymistyczne założenie. Josh wcale nie deklarował, że będzie sam.
Biorąc
pod uwagę, że wszędzie ciągnie za sobą kumpli i dziewczyny, może się
okazać, że jego przyboczne czirliderki też potrzebują korepetycji, nie?
W
sumie, ja też bym założyła, że jak zapraszam jedną osobę na korki, to
nie zwali mi się na głowę piętnaście. Kłopot w tym, że gdyby jednak się
zwaliło, to żadne korki by się nie odbyły.
To było zbyt piękne, żeby… Ta cudowna myśl chodziła za nim cały dzień, teraz zapragnął opowiedzieć wszystko Reyowi.

Rey, Rey! Musisz do mnie przyjechać! – wołał do słuchawki, nie
dopuszczając chłopaka do głosu. – Musisz, szybko, zaraz, już, proszę
cię, muszę ci coś powiedzieć!
Jasne, zapierniczaj w podskokach na zawołanie, żeby usłyszeć coś, co można powiedzieć przez telefon.
Zastrzeliłabym.
Ja
bym zastrzeliła za samo domaganie się natychmiastowego porzucenia tego,
co robię, bez ważnego powodu. Co oni myślą, że raid w WoWie się
magicznie przełoży?
– Jiro, zaczekaj, mów powoli. – Usłyszał w odpowiedzi. Rey brzmiał jakoś tak smutno, był chyba czymś przybity.
Gwoździem.
Ale Jiro za bardzo się cieszył, był zbyt podniecony myślą o spotkaniu z Joshem, żeby o tym myśleć.
– Przyjedź szybko, już, teraz – powtarzał coraz głośniej.
– Jiro, przepraszam cię, teraz nie mogę, mam ciężką sprawę, wybacz – powiedział Rey.
– Proszę, musisz…
– Powiedziałem, nie! – wrzasnął chłopak.
– Do niektórych ludzi po prostu nic nie dociera – warknął, odkładając telefon na podłogę i sięgając po papier toaletowy.
Jiro umilkł. Oczy mu się zaszkliły i natychmiast popłynęły ciche łzy.
940667e3ad1766f46a9dbb1bd82b868a.jpg
Bardzo
ciche i bardzo bolesne. Wydawało mu się, że Rey będzie się cieszył
razem z nim. Przecież nie zrobił nic złego. Nie rozumiał, dlaczego Rey
na niego krzyczy, dlaczego jest zły. Przecież mówił, że…
Na
macki Wielkiego Cthulhu, aŁtoreczko, czy ty w ogóle czytasz to, co
piszesz? Dlaczego robisz z dwudziestodwulatka upośledzone dziecko?!?
Zabierzcie mnie stąd, mam dość!!!
Oj,
dla Ciebie to upośledzone dziecko, a tymczasem na forum wydawnictwa w
dyskusji o opku pojawiały się głosy takie jak: “No powiedzcie, czy on
nie jest kochany – taki chudziutki, nieporadny i zagubiony” (choć
uczciwie trzeba przyznać, że sporo osób uznało Jiro za najbardziej
wkurzającego bohatera z całego tomu).
W ogóle, o Jiro redaktorka/korektorka pisze:
Przyjęłam więc
(tak, jak przyjęłam, że Satoru Toono jest pierdołą do potęgi), że Jiro
stanowi kwintesencję pierdołowatości i słodziastości i przestałam mieć
problemy z akceptacją.
Bardzo
lubię to jego „och, och, och… nie dam rady… nic mi się nie udaje…
a jeśli on mnie nie lubi?.. Jestem taki nieładny… co ze mną będzie?”.
Jiro to kwintesencja nieporadnego ukesia, któremu do szczęścia
potrzebny jest seme, co to i poratuje moralnie, i pocieszy w łóżku, i
buzię z bitej śmietany obetrze. No powiedzcie, czy on nie jest kochany?
Taki nieporadny, chudziuchny i zagubiony.”
Zapewne tego nie przeczyta, ale odpowiedź na ostatnie pytanie brzmi tak:
fb2e994f4b234b53c3a8bc60b4241df1_original.gif
Ewentualnie:
– To nie przyjeżdżaj – powiedział, chlipiąc cichutko. – Chciałem ci tylko powiedzieć, że rozmawiałem dziś z Joshem… naprawdę.
– Przepraszam, Jiro…
– Nie przyjeżdżaj, przepraszam…
Nie
przyjeżdżaj, ja tu się tylko zapłaczę na śmierć w samotności, ale nie
przyjeżdżaj, przecież wiem, że nikogo nie obchodzę, nie przyjeżdżaj!
Oż fak, jedna osoba z mojej własnej rodziny stosowała tę samą metodę. Do tej pory mnie trzęsie, jak sobie przypominam.
Oczywiście, Rey przyjeżdża.
Mam cholerną nadzieję, że ma naprawdę wysoką stawkę godzinową.
Goopie jesteście obie, on po prostu jeszcze nie wie, że się zakochał! Idiota.
Jak zakochał się w Jiro, to rzeczywiście – idiota.
No a w kim? To opko jest do bólu przewidywalne.
Chłopak już czekał przy otwartych drzwiach, z wielkim zapytaniem w oczach. 
15256752-cartoon-man-with-question-mark-in-his-eyes--3d-illustration.jpg
Chciał się dowiedzieć, co się stało, bo przecież coś stać się musiało — Rey bez powodu nie mógł mieć złego humoru.
Bo, jak powszechnie wiadomo, zły humor bez powodu miewają wyłącznie te Fstrętne i odrażające samice, tfu.
— Hej, Jiro — przywitał się, gdy wszedł do mieszkania. Bez słowa skierował się od razu do kuchni.
Przepęchcił
lodówkę, zeżarł schaboszczaka na zimno i wypił całe pi… wróć, skąd niby
u Jiro coś takiego? Wypił cały soczek pomarańczowy.
Usiadł
na stołku pod oknem, schował twarz w dłoniach i przez chwilę nie
reagował wcale. Jiro poszedł za nim niepewnie i przystanął przy
drzwiach. Naraz zapomniał, o czym tak bardzo chciał powiedzieć Reyowi,
spotkanie z Joshem straciło całą swoją magię. Rey wydawał się czymś
bardzo mocno przybity, Jiro był wręcz pewny, że przez niego.
Ktoś tu się uważa za pępek świata, tralala.
W końcu Rey podniósł głowę i półprzytomnym wzrokiem spojrzał na Jiro.

Móóózzgiiii – wycharczał niewyraźnie i jakby z wahaniem, po czym
przypomniał sobie, do kogo przyszedł i westchnął z rezygnacją.
Nie no, mózg Jiro akurat mógłby być nie lada smakołykiem – świeży i nieużywany…
— Przepraszam — powiedział cicho. — Mam ciężki dzień. Nie chciałem się na tobie wyładowywać. Co się stało?

Rozmawiałem z Joshem — odparł cicho chłopak. Jakoś się tym już tak nie
cieszył, najchętniej spytałby Reya o to samo, ale bał się wszczynać
kłótnie.
Bo “co się stało” to nie jest wyraz zainteresowania czy troski, tylko powód do kłótni, taaaaak.
Bał się zrazić Reya do siebie, o ile jeszcze tego nie zrobił. — Zgodził się, żebym mu pomógł z matematyką.

To super — rzucił Rey, starając się zdobyć na swój zwykły uśmiech i
wesoły ton. Głos mu jednak zadrżał, a usta wykrzywiły się w dziwnym
grymasie.
Borze, nie, zaraz ten zacznie ryczeć! NIEEEEEEE! *w popłochu ucieka z opka*
*flegmatycznie sięga po parasol i kalosze*
*idzie po żółtą łódź podwodną*
— Udało ci się, Jiro. Od kiedy zaczynacie?
— Od czwartku. Naprawdę będzie dobrze. Tylko…
— Tylko co?

Bo wiesz… jeśli będę miał z nim lepszy kontakt — zaczął niepewnie
Jiro. Spuścił głowę, chcąc ukryć rumieniec i mokre oczy. A on mnie
spyta, czy… pamiętasz, o co cię na początku poprosiłem, Rey?
Jiro, zboczeńcu jeden, serio uważasz, że pytanie korepetytora o jego doświadczenia seksualne to normalna część nauki?
Może czerpie naukę z pornosów?

Dalej chcesz to zrobić? — Rey był szczerze zdziwiony. Miał nadzieję, że
odwróci uwagę Jiro od jego niewinności, doda mu pewności siebie, ale
nie tak, jak Jiro sobie to wyobrażał. Nie chciał. Nie wiedzieć czemu,
Rey starał się za wszelką cenę nie dopuścić do tego, by Jiro stracił
swoją czystość w takich okolicznościach. I na pewno nie z nim. Nie z
nim.
A swoją drogą, że też żadnemu z nich nie przyjdzie do głowy, że Jiro mógłby stracić cnotę czynnie, nie biernie…
Ok, ok, wiem, że zgodnie z Imperatywem Yaoicowym, Jiro przeznaczony jest na ukesia i nawet boska interwencja tego nie zmieni.
W
ogóle ten nieśmiertelny schemat wkurza mnie bardziej niż inne, bo
zawsze kojarzyłam to z jakąś… przeniesioną mizoginią? Znaczy, chodzi o
to, że osoba wkładająca musi ZAWSZE dominować w związku (i innych
dziedzinach życia), a ten, któremu się wkłada, musi być uległy i
szukający oparcia u wkładającego. W ogóle trochę przeraża mnie, jak
wiele osób uważa, że związek nie może opierać się na partnerstwie dwóch
równorzędnych ludzi, ktoś MUSI dominować i okazywać to poprzez wkładanie
kiełbaski w cheeriosa. Absolutnie wykluczone jest sekszenie się w
takiej pozycji, jaką ktoś najbardziej lubi.
Oraz zmiana stron.
(W
ogóle, kiedyś czytałam na blogu kogoś “branżowego” [teraz nie
przypominam sobie, czyj to był blog], że kojarzenie wkładania z
“męskością” i dominacją to domena facetów zakompleksionych albo
pochodzących z bardzo konserwatywnych krajów, głównie afrykańskich czy
bliskowschodnich).
Hej,
ale on tu coś bredzi o utracie czystości, może ma na myśli wspólne
tarzanie się w błotku? Przecież określanie inicjacji seksualnej mianem
“utraty czystości” (bo seks to zUoooo!!!) to bardziej domena kręgów
katolicko-konserwatywnych niż jaojcowo-pornuszkowych.
Ta,
Jiro taki czysty, taki niewinny, że zdołał już zaproponować seks obcemu
facetowi, którego widział po raz pierwszy w życiu. W kwestiach
“Óczuciowych” też się jakoś tak dziwnie skupia głównie na seksie, ani
przez myśl mu nie przeszło, żeby zacząć znajomość z Joshem od innej
strony niż dupa…
— Tak, przecież wiesz, że muszę — odparł Jiro, już prawie płacząc. — Przecież wiesz, że muszę…
— Niczego nie musisz. Nie rób tego na siłę, nie o to chodzi.
Nic
tu nie napiszę, bo wiem, że żarty fekalne są kiepskie i poniżej
poziomu, ale… To opko ma w sobie coś, co robi krzywdę w mUSK.
— Ale jeśli Josh się dowie, że…
— Josh jest kretynem, jeśli dobiera sobie znajomych w taki sposób, Jiro…
— ANI SŁOWA WIĘCEJ!!! — krzyknął chłopak. Przykucnął na podłodze i wybuchnął spazmatycznie.
Szczątki
Jiro rozplasnęły się na ścianach z radosnym ŚLURP. Niektóre kawałki
miały taki rozpęd, że wybiły szybę i poleciały aż na drugą stronę ulicy.
To na razie było jedyne zdanie opka, które mi się podobało. Wizualizacja, zaiste, przednia.
Głośny
płacz odbijał się od ścian w całym mieszkaniu, pewnie nawet też na
klatce schodowej, ale jego wcale to nie interesowało, nie tym razem.
Nerwowa
sąsiadka z parteru po raz kolejny dzwoniła po policję. Sąsiad z piętra
wyżej w końcu podjął decyzję i wrzucił do internetu przygotowaną
wcześniej ofertę sprzedaży mieszkania. Psy wyły, koty w piwnicy
miauczały rozpaczliwie, cieć się powiesił.
A
tak na serio – jaka dorosła osoba ryczy tak, żeby było ją słychać w
całej kamienicy? Przecież do tego trzeba nie płakać, a się drzeć jak
niemowlak! Nawet jeżeli ktoś ma tendencję do głośnego płaczu, to taki
płacz to nie wrzask na całe gardło…
Już
sam nie wiedział, co tak naprawdę czuje. Był rozżalony, a serce biło mu
jak oszalałe. Byłby chyba nawet zły, gdyby wiedział, jak się to robi.
Gdyby potrafił być zły, chciałby się teraz rozzłościć na Reya. Ale nie
umiał, nie miał pojęcia, jak się złościć.
Niii, bo ryk taki, że echo po klatce idzie, to wcale nie jest złość, FCALE.
Tylko że z tego się teoretycznie wyrasta. Tak gdzieś w okolicach piątego, może szóstego roku życia.
— Przepraszam cię, Jiro-chan — powiedział cicho Rey. — Nie płacz, już dobrze.

Jak ty do mnie mówisz? —zdziwił się Jiro, podnosząc na niego zapłakane
oczy. Ostatnią osobą, która go tak nazywała, była jego ciotka.
Powiedziała tak do niego podczas kolacji z jej nowym narzeczonym.
Z przyklejonym do ust sztucznym uśmiechem wycedziła przez zęby: – Jiro-chan właśnie idzie spać, PRAWDA, KOCHANIE?!
— Jiro-chan — powtórzył Rey, uśmiechając się szeroko. — Jesteś z Japonii, prawda? Chyba cię to nie zdziwiło?
Ach,
więc Jiro jednak JEST Japończykiem. Ciekawe, co powiedziałby ewentualny
japoński czytelnik na to, że jedyny przedstawiciel jego nacji pośród
białych jest jednocześnie wiecznie zapłakanym, opóźnionym w rozwoju
dzieciakiem, nie do zniesienia dla każdego poza aŁtorką. I w dodatku
wcale nie wygląda jak Azjata, czyżby czarne włosy i skośne oczy nie były
cool?
W takim, na przykład, Tokio? Nope.

Nie… anata wa nihongo o hanashimasu ka? — spytał chłopak, wycierając
oczy rękawem. Rey roześmiał się i przytulił go mocniej.
Trochę
za mało potocznie, ale plus za sprawdzenie. Kij z tłumaczeniem,
bardziej mnie ciekawi reakcja Jiro. Używanie “-chan” albo “-kun” to
zazwyczaj domena irytujących wannabe otaku, więc słysząc tę
pieszczotliwą końcówkę powinien zawyć ze zgrozy i uciec jak najdalej – a
w każdym razie nie powinien raczej tak ochoczo zakładać, że ma do
czynienia z osobą mówiącą po japońsku.
Zwłaszcza,
że mówienie per “-chan” do kolegi rówieśnika zazwyczaj byłoby odebrane
jako po prostu niepoprawne, natomiast do klienta… cóż, chyba jako
obraza…
— Wakatta — odparł.
Wakatta
to potwierdzenie, że się coś zrozumiało, złapało – taka nieformalna
forma czasu przeszłego od “rozumieć”. Rey powinien użyć czasu
teraźniejszego – wakarimasu.
— to naprawdę fajny język. Trochę się go kiedyś uczyłem, ale wiesz… Jakoś tak nie wyszło.
Boru, jak ja go rozumiem… Też kiedyś próbowałam, ale poległam.
[Jiro jednak zdobywa się na odwagę, by zapytać Reya, co się stało i czemu jest taki przybity]

Kumpel zalał mi mieszkanie — mruknął niechętnie Rey. Usilnie próbował
sprawić wrażenie, że wcale się nie przejmuje, ale głos lekko mu drżał.
Borze, następna mimoza…
Eeee? *popada w stupor* To wszystko? Spodziewałam się jakiejś tragedii, dramatu i zgrozy, a to tylko to?
Jeśli
to nie było jego mieszkanie, albo miał na wierzchu elektronikę –
rzeczywiście, można się załamać, zwłaszcza, jeśli się jest mało
zarabiającym studentem i zalany laptop/zasilacz do gitary stanowił lwią
część majątku…
Ponieważ Rey nie ma gdzie się podziać, Jiro proponuje mu nocleg u siebie. W środku nocy Reya budzi odgłos chlipania…
Dodajmy, że teraz mamy tzw. Rey’s POV;)
Piszcie normalnie, po opkowemu, że “oczami Reya”.

Jiro-chan, co się dzieje? — spytałem, wchodząc za nim, lecz zaraz
urwałem, znalazłszy go skulonego w kącie, z głową pochowaną w
grobie ramionach. Gdy mnie usłyszał, drgnął nerwowo. Podniósł głowę, wycierając niedbale oczy. Płakał.
Nic nowego pod słońcem…
Powiedzcie,
jak przestanie. Swoją drogą, jeśli typ ciągle płacze, to
najprawdopodobniej ma także ciągle zapuchnięte oczy. A to oznacza, że
wcale nie jest ładniejszy po zdjęciu okularów.
— Och, Rey — szepnął i uśmiechnął się sztucznie. — Nie chciałem cię obudzić, przepraszam.
— Nie obudziłeś — mruknąłem, przysiadając obok. — I tak nie mogłem zasnąć. Co się dzieje?
— Nic — skłamał drżącym głosem.
Ale
masz na myśli “nic” oznaczające “nic” czy “nic” oznaczające “nic
ważnego”? A może “nic”, które tak naprawdę jest zakamuflowanym “przytul
mnie” lub ewentualnie “nic” mające znaczyć “spadaj, boli mnie głowa”?
— Nieprawda — odparłem natychmiast. — Powiedz, o co chodzi.
— O nic. — Głos z powrotem zaczął mu się załamywać. Wiedziałem, że nie wytrzyma już długo. Chyba byłem dla niego za ostry.
Za ostry? Co niby takiego mu powiedział i jak powinien się zwracać do jaśnie panicza, żeby nie zabrzmieć ostro?!
Za
ostry? Nie wiem, ile wanien naparu z melisy musiałabym wypić, żeby nie
złapać Jiro za kark i nie potrząsnąć nim jak szczurem, gdybym była na
miejscu Reya.
To kolejny moment opka, w którym chloroform rozwiązałby wszystkie problemy.
Nie
wiem czemu, ale miałem poczucie obowiązku wobec niego, czułem, że muszę
go pocieszyć, że nie mogę dopuścić, żeby płakał. Ale pierwsze łzy
jednak poleciały.
Taaa, chyba “pierwsze od pięciu minut”, przecież ta mamałyga cały czas wyje.
Chyba byłem dla niego za ostry. Jiro naprawdę był niewinny.
Jak nieobsrana łąka.
To nie jest niewinność. To jest nieudana galareta z ryb.
Bycie niewinnym nie jest równoznaczne z byciem idiotą.
— Jiro-chan — zacząłem. Musiałem inaczej to z niego wyciągnąć.
Proponuję szydełkiem.
Bezboleśnie.
Bezboleśnie? W przypadku Jiro? NIEDASIE.
Pomóż, wspomóż, dopomóż…
till-mein teil.jpg
Dziękuję.
— Jiro-chan, co studiujesz?
Spojrzał na mnie, jakby z niedowierzaniem. Nie spodziewał się takiego obrotu sprawy.
— Ja… — jęknął. — Architekturę. Chciałbym kiedyś… — urwał.
— Co byś chciał? — spytałem. Zarumienił się mocno.
— Będziesz się ze mnie śmiał, jeśli ci powiem — odparł cicho. Ale już nie płakał. Zdałem sobie sprawę, że niewiele o nim wiem.

Nie będę, przysięgam — powiedziałem natychmiast, próbując zrobić
poważną minę. Chyba wyszło głupio, bo Jiro wybuchnął śmiechem. Takim
dziecięcym, trójwymiarowym śmiechem, jakiego nigdy dotąd nie słyszałem.
Wszyscy inni śmiali się w 2D.
Był naprawdę… uroczy.
Nie. Był niezrównoważony. To NIE JEST urocze.
Nawet
gdybyśmy mieli do czynienia z osobą z wiarygodnie opisaną fobią
społeczną plus ciężką depresją, to nie byłoby urocze. O różnego rodzaju
problemach psychicznych można powiedzieć wiele – ale na pewno nie to, że
sprawiają, że człowiek jest “uroczy”.
— Przepraszam — powiedział w końcu, gdy spostrzegł, że go obserwuję — No więc ja… chciałbym projektować ogrody.
Że co???
Na litość, chłopcze, popierdzieliłeś kierunki! Miałeś iść na architekturę, owszem, ale krajobrazu (matematyka w zakresie treści podstawowych)! Albo na ogrodnictwo (zero matmy)! Nie na architekturę-kropka!
No
przecież powiedział, że Rey będzie się z niego śmiać. Ktoś mniej
uprzejmy może mieć niezły ubaw z kogoś, kto nie wie nawet, że po swoich
studiach nie będzie mógł pracować w zawodzie, który sobie upatrzył…
Nie
no, pracować może… Tylko wiedzę będzie musiał intensywnie uzupełniać we
własnym zakresie, za to większość tego, czego się nauczy, będzie mu
absolutnie zbędna.
Ale on o tym chyba nie wie, więc trudno uznać, że będzie nadrabiał braki.
A jakże, pomyślałem, czego mogłem spodziewać się po Jiro-chan? Niewinnym, młodym Jiro, który nie nadążał za rówieśnikami.
Yyy, to chęć projektowania ogrodów jest jakimś objawem opóźnienia w rozwoju, serio, aŁtorko, serio?
No
weź, ogrody, jakieś kwiotki i drzewka, znalazłby sobie studia dla
prawdziwego faceta, jak budownictwo czy chociaż jakaś robotyka…
A jak już musi blisko przyrody, to niech chociaż drwalem zostanie, o! Najlepiej norweskim.
A jednak się zdzi-wiłem. Ogrody… zabrakło mi słów.
— Mówiłem, żebyś się nie śmiał — rzucił w odpowiedzi na mój uśmiech.
— Nie śmieję się z ciebie — wyjaśniłem natychmiast. — To po prostu bardzo nietypowe marzenie. Ale jest fajne.
Eee…
co jest nietypowego w ogrodnictwie? To dość popularny i oblegany
kierunek. Tak BTW – składałam kiedyś papiery na ogrodnictwo… ale się nie
dostałam :<
— Naprawdę?
— Naprawdę.
— A ty, Rey? — powiedział w końcu. — Co robisz?
– …?
— To znaczy… pracujesz tylko z portalem? — wyjaśnił.
Nie spodziewałem się, że któryś z klientów kiedykolwiek o to spyta. Nikogo to nie interesowało, ja im tylko pomagałem.
Tacy byli nieczuli, zimni i obojętni, nic ich nie interesowało życie prywatne specjalisty!
No przecież chcieli tylko zamoczyć.
Czułem, że zabrnąłem za daleko, ale nie chciałem się wycofywać. Nie teraz.
— Nieee… — rzuciłem obojętnie. — Trochę gramy.
Na giełdzie???
Ale kokosów z tego nie ma.
— Co gracie? — Żywe zainteresowanie sprawiło, że twarzyczka Jiro-chan nabrała kolorów.
— Mamy taki mały zespół — odparłem. — Gramy w różnych lokalach, ale mało kto słucha.
A większość modli się, żeby przestali rzępolić i nie przeszkadzali w konsumpcji kotleta.
Płacą im, aby przestali grać.
Trochę nam jeszcze nie pykło.
— Ach, tak — westchnął Jiro-chan.
Dobra, dość już o tobie, porozmawiajmy o czymś interesującym!
No
dobra, ale to nie jest odpowiedź na pytanie CO gracie. Znaczy domyślam
się, że nie jest to black metal… Ale miło byłoby wiedzieć, co.
W świetle latarni zauważyłem, że niemal wszędzie na bladej skórze widniały dziwne plamy, trochę jakby zabliźniałe [zabliźnione] rany. (…)

Co ci się stało? — spytałem niepewnie. Przysunął się bliżej mnie i
pokazał mi przedramię. Od nadgarstka, aż do łokcia, przez całą
wewnętrzną część ręki, ciągnęła się brzydka blizna.

Urodziłem się z tym — wyjaśnił spokojnie, jakby mówił o czymś zupełnie
naturalnym. — Lekarze mówią, że mam skórę zbyt wrażliwą na słońce. Ale
rodzice dowiedzieli się o tym dopiero po tym, jak mnie spaliło nad
morzem.
To
urodził się z tą blizną, czy spaliło go w dzieciństwie? I jak bardzo
musiało go spalić, skoro blizna po osiemnastu latach nadal jest wielka,
brzydka i doskonale widoczna?
Musiałby przesiedzieć dobrych kilka godzin na pełnym słońcu.
I to z rękami nad głową, skoro spaliło mu wewnętrzną część ręki. Oraz ciekawe, że twarzy nie ruszyło.
Wsadzili mu worek na łeb i przywiązali do słupa???
Ja sama mam bardzo bladą skórę bez najmniejszej skłonności do “normalnego” opalania i nigdy nie miałam poparzeń.
Skoro już musiał mieć oszpecone ciało (bór wie po co) – nie można było znaleźć mu bardziej wiarygodnej choroby, np. bielactwa…?
Gdy miałem cztery lata pojechaliśmy na wakacje do Europy i tam…
Przedtem mieszkali w Forks i nigdy nie wystawiali się na słońce.
Później już nie chcieli się ze mną za bardzo pokazywać i oddali mnie pod opiekę cioci.
Tak,
ja rozumiem, że Jiro ma być biedną sierotką, niekochaną i zaniedbywaną,
ale aŁtorko, nie każ nam wierzyć, że rodzice porzucili go z tak
idiotycznego powodu…
Może
uznali, że jest sparklepirem. Też bym nie chciała się pokazywać z czymś
takim. A tak serio – blizny po wewnętrznej stronie ręki nie rzucają się
jakoś szczególnie w oczy, więc to chyba nie o względy estetyczne
chodzi.  AŁtoreczka doprawdy mogła się trochę bardziej wysilić i dorobić
do tego jakąś mhhhroczną historię.
Tak
naprawdę jego rodzice byli jasnowidzami i gdy miał cztery lata, mieli
wizję, co z niego wyrośnie. Od razu zwiali do Australii, podrzucając
Jiro babce. Jego ojciec nie lubił teściowej, to była zemsta.
— Straszne — jęknąłem. Jiro miał w sobie więcej tajemnic, niż wcześniej przypuszczałem. Intrygo-wał mnie coraz bardziej.
— Czy…— zacząłem, niepewny jego odpowiedzi. Ale musiałem spytać. — Czy mógłbym… dotknąć?
Fetyszysta?
Popatrzył
na mnie zdziwiony i przestraszony. Wahał się przez chwilę, aż w końcu
zdałem sobie sprawę ze swojej głupoty. Spuściłem głowę, nie miałem
odwagi spojrzeć mu w oczy. Chciałem go przeprosić, ale słowa uwięzły mi w
gardle. Rey, ty skończony idioto!
Nie afiszuj się tak ze swoimi parafiliami!
— Tak — usłyszałem.
Jiro niepewnie wyciągał do mnie drżącą rękę. Byłem zaskoczony jego reakcją.
Nie rozryczał się. Też jestem zaskoczona.

Ufasz mi? — spytałem. Uśmiechnął się tylko i przytaknął. Dotknąłem jego
ręki. Była bardzo delikatna i bardzo drobna, niemal jak u dziecka.
Zabłądziłem na jego dłoń. Drobne palce drżały nieznacznie pod moim
dotykiem, jakby w obawie przed nieuniknionym bólem. Dotykałem go ledwie
wyczuwalnie, samemu zastanawiając się nad uczuciem, które mnie ogarnęło.
Nie no, naprawdę…
1376816900_by_Shocker_500.jpg
Wypiszmy sobie w punktach, co jest nie tak z tym fragmentem.
everything.gif
Miało być w punktach.
Jeden.
Kolejny raz jest podkreślana dziecinność Jiro – dwudziestodwuletni
facet ma “rączki jak u dziecka”, czyli… małe, pulchne i z krótkimi
palcami. Eeee… znaczy powinny takie być, ale nie.
Eno, zależy, jakie duże jest to dziecko. Pięcio- czy ośmiolatek już nie ma małych, pulchnych łapek.
W
każdym razie, sam seks. Po drugie, gadka jak do kogoś upośledzonego
(znowu), albo jak do chomika, nie obrażając chomików. Po trzecie – Jiro,
który boi się dotknięcia, za niecałe dwadzieścia stron będzie rączo
rwał się do anala, który generalnie jest ostatnią (chyba tylko poza
fistingiem) formą seksu, jaką powinien uprawiać ktoś, kto nie potrafi
się zrelaksować, gdy ktoś go tyka w dłoń.
No wiesz, przy analu się tyka w co innego…

Całe moje ciało przechodził dziwny impuls elektryczny, bałem się, ale
jednocześnie nie mogłem przerwać. Jiro-chan wpatrywał się we mnie
przymrużonymi, zielonkawymi oczami, pełnymi spokoju i zaufania. Wtedy
pomyślałem, że chciałbym tę chwilę zatrzymać na zawsze, żeby Jiro-chan
został ze mną na zawsze. Nie mogłem na to pozwolić. Wiedziałem, że muszę
zrobić wszystko, żeby Jiro-chan był razem z tym… Joshem, bo tylko w
ten sposób mogłem dać mu szczęście.
A skąd ta pewność? Po raz kolejny – skąd założenie, że Josh nie jest zdecydowanie i nieodwołalnie hetero?
No weź, tak facet z kobietą? Fuj!
To było naprawdę bolesne. Świadomość, że mogę mu dać radość tylko wtedy, gdy pozwolę mu odejść i pokochać kogoś innego.
On już kocha kogoś innego, za wiele do pozwalania to ty nie masz…
Ciiicho, nie przeszkadzaj mu się pogrążać w samoudręczeniu osłodzonym świadomością samopoświęcenia.
— Myślisz, że ktoś by mnie takiego zechciał? — Cichy, cienki głos wyrwał mnie z rozmyślań.
Mam
pomysł – tego Jiro ktoś musiał wykastrować w młodym wieku. Tak na
żywca. To wyjaśnia wszystko – cienki głosik, dziecięcą buzię, straszną
traumę. Zagadka rozwiązana.
Jiro-chan pragnął twierdzącej odpowiedzi, w którą sam nie wierzył.
Wepchnijmy
jeszcze więcej -chan w ten akapit. Rey (albo aŁtorka) zachowuje się jak
dziecko, które odkryło jakieś nowe, fascynujące słowo (jak Łusia Pałys
słowo “poniekąd”) i musi, koniecznie musi użyć go w każdym zdaniu.
Podniosłem jego dłoń do swoich ust i ucałowałem delikatnie jej wnętrze.
— Myślę, że jesteś bardzo piękny, tylko nie potrafisz w to uwierzyć — odparłem. Nie kłamałem. W oczach Jiro-chan zalśniły łzy. 
Wrong+on+so+many+levels.jpg
On
naprawdę nie wierzył. I nieprawdą było, że przyzwyczaił się do siebie.
On wciąż tęsknił za czymś, czego nie miał w swojej klatce.
Za szczurzym hamaczkiem.
Tęsknota i smutek wylewały się z niego, mimo że tak ślicznie się uśmiechał.
Chyba tęsknota za rozumem.
— Jiro-chan, czy… czy jesteś pewien, że Josh… Że on jest wart tej zmiany?
— Nie wiem — odpowiedział. — Ale chcę się dla niego zmienić.
Facet,
ty się nie zmieniłeś. Naprawdę, twój wygląd jest tu najmniejszym
problemem, taki poseł Gosiewski miał dwie żony. Ty przede wszystkim
przejawiasz tak dużo cech pięciolatka, że normalnych ludzi od ciebie
cofa, bo nikt normalny nie chciałby wchodzić w związek z
przedszkolakiem, ani – od zgrozo – mieć z nim yaoiseksy.
Nie, nie zrozumiałaś, “zmiana” nie oznacza tu zmiany wyglądu, lecz statusu, z prawiczka na zaliczonego.
W sumie… na to samo wychodzi.
Chciałbym, żeby mnie pokochał.
— Dlaczego właśnie on?
— Bo chciałbym być taki jak Joshua Leeway.
— Rozumiem. — Co miał ten Josh, czego nie miał nikt inny?
Hmmm,
niech pomyślę… Jak do tej pory tym, co odróżnia Josha od innych
kolegów, są dwie przyklejone do niego na stałe czirliderki, zgadłam?
Josh jest sexy, a inni nie. Swoją drogą, miłość Jiro jest trochu płytka, nie sądzicie?
Trochę
jak nastoletnia miłość do idola z plakatu. Heh, ciekawe czy Jiro ma w
domu mały ołtarzyk ku czci Josha, taki ze zdjęciem, kwiatkami dookoła i
serduszkami narysowanymi flamastrem.
Musiałem pozwolić Jiro-chan odejść.
Ale że co, że eutanazja się szykuje?
Przymusowa.
Po
raz kolejny żałowałem, że wybrał akurat mnie. Że właśnie ja będę musiał
zrobić to, czego — wydawało mu się, że — pragnie, a co — wiedziałem, że
— przyniesie mu tylko wiele łez.
Mujborze, jemu wszystko przynosi wiele łez, co za różnica, ocean w tę czy w tamtą.
Mam teorię, że Jiro jest psychicznym masochistą i może być szczęśliwy tylko wtedy, kiedy jest nieszczęśliwy.
Musiałem pomóc Jiro-chan zapomnieć, że się znaliśmy.
*podaje młotek*
Johan
Hegg parę dni temu wymachiwał na koncercie bardzo stosownym młotem,
może pożyczy? Chociaż z drugiej strony… Walnięcie tej mamei kopią
Mjölnira byłoby za dużym zaszczytem.
Minęło
parę kolejnych tygodni i Jiro naprawdę uwierzył, że życie nie jest tak
smutne, jak mu się do niedawna wydawało. Spotkania z Joshem, które miały
go przygotować do egzaminów, były bardzo męczące dla obu stron. Josh
nie okazał się tak zmyślny, jak bardzo Jiro się tego po nim spodziewał.
Boru, nazwijmy to po imieniu – Josh okazał się tępakiem, cóż za niespodziewajka.
Albo Jiro spodziewał się, że ktoś, kto ma kłopoty z matmą, tak naprawdę jest Einsteinem. A tu taka lipa…
Matematyka
dosłownie była jego bardzo słabym punktem, każde zadanie stanowiło nie
lada wyzwanie, zarówno dla niego, jak i dla młodego Kiyashiego.
Ok,
rozumiem. Josh nie radzi sobie z nauką, za to pewnie jest podporą
uczelnianej reprezentacji, więc studia tak naprawdę są tylko pretekstem.
Podobno to częste zjawisko w Stanach. Tylko dlaczego wybrał sobie
akurat fizykę, a nie coś prostszego?
(wiem, to tylko my, upierdliwi analizatorzy, jeszcze pamiętamy, że na początku było coś o fizyce…)
Może rodzice go zmusili?
Tylko tam były jeszcze wolne miejsca.
Nawiasem, tak sobie teraz przypomniałam… Po co studiujący architekturę Jiro uczył się o Rewolucji Francuskiej?
Ćwiczył obliczanie belek i ram na przykładzie szubienicy i gilotyny.
Tak…
Josh miał przyjaciół. Tak samo, jak Rey. Jiro nie posiadał ich wcale,
więc musiał być przynajmniej dobrym uczniem (sam sobie wymyślił taką
filozofię, jego największym na świecie marzeniem było to, by być
potrzebnym i użytecznym dla społeczeństwa.
Tak? A myślałam, że dać się zaliczyć Joshowi.
Jest coś cholernie obraźliwego w tej jego filozofii, prawda?
Trochę
wygląda jak parodia japońskiej kultury pracy… A zresztą – to, o czym
myśli Jiro, ma małe potwierdzenie w opku. Wszystko, co robi, wychodzi
tak naprawdę z pobudek skrajnie egocentrycznych…
Dlatego
bardzo się zdziwił, gdy Rey zapytał go kiedyś, po co pracuje w barze,
skoro odziedziczył po zmarłych rodzicach kamienicę i przeogromny
majątek.
Dlatego stać go było na usługi najlepszego specjalisty 😉
(majątek Jiro:)
Jiro
nie wyobrażał sobie życia bez swojej pracy, każde miejsce było lepsze
niż jego mieszkanie. Dlatego, zarówno praca jak i nauka, sprawiały mu
bardzo dużo radości).
To brzmi jak fragment szkolnego wypracowania, nawet źle postawione przecinki się znalazły <3
(wyciąga czerwony długopis i starannie zaznacza)
jiro.jpg
Swoją
drogą to się kupy nie trzyma. Jiro jest skrajnie zamknięty w sobie,
przewrażliwiony, boi się kontaktu z innymi ludźmi, nie ma pojęcia o
relacjach interpersonalnych… i to, co mu sprawia największą satysfakcję
to praca, gdzie NON STOP ma do czynienia z obcymi ludzi, czasami
niezadowolonymi, czasami opryskliwymi? Nauka już bardziej, ale
studiowanie raczej nie polega głównie na ryciu, zdarzają się projekty
grupowe, zdarza się, że trzeba wygłosić referat, a uczelniana
działalność ponadpodstawowa często obejmuje samodzielną organizację
wykładów gościnnych czy chociaż targów/pokazów projektów…
[Jiro
udziela Joshowi korepetycji; przy okazji udaje mu się wreszcie zaprosić
go do kina. Jednak wszystko ma swoją cenę: Josh życzy sobie, po
pierwsze, zamówienia biletów również dla kumpli (“bo będzie im smutno”),
a następnie zrobienia za niego prezentacji z angielskiego
(hłe hłe). Którą to prezentację Jiro ma przynieść mu “do szkoły” (redakcja, w tym wydawnictwie podobno istnieje redakcja…).
To, że coś istnieje, nie musi koniecznie oznaczać, że robi coś poza samym istnieniem.
Rey
jest świadkiem, jak Jiro zamawia dodatkowe bilety (oczywiście płacąc z
własnej kieszeni) i próbuje wyperswadować mu, że “ukochany” go
wykorzystuje, no ale oczywiście, jak grochem o ścianę]
[Swoją
drogą, ten Josh ma niezły tupet. Każdy niebędący Jiro w takiej sytuacji
wysłałby go, pardon, na drzewo, banany prostować.]
— Rey, nie wolno ci go osądzać — powiedział cicho, drżącym głosem. — Nie wolno…
— A co ty o nim wiesz?

NIE WOLNO CI, REY! — wrzasnął Jiro. Odwrócił się i uciekł do drugiego
pokoju. Drzwi trzasnęły za nim głośno. Na chwilę zapanowała grobowa
cisza, którą zaraz przerwał cichutki szloch, dobiegający z kąta obok
szafy.
Bardzo cienkie musiały być te drzwi, skoro wszystko przez nie tak dobrze słychać.
To był bardzo ostentacyjny cichy szloch.
Natomiast
Rey przeniknął swym rentgenowskim wzrokiem przez zamknięte drzwi, skoro
był w stanie stwierdzić, że Jiro płacze w  kąciku koło szafy, a nie np.
zwinięty w kłębek na kanapie.
Dlaczego
płakał? Przeze mnie. Znowu go zraniłem. Nie potrafię mu powiedzieć, że
Josh na niego nie zasługuje. Nie mogę, prawdą go ranię. Ale czy na pewno
jest tak, czy może oni jednak powinni być razem.
Tak,
tak, powinni, miłość Jiro sprawi, że Josh odnajdzie ukrytą cząstkę
dobra w swym serduszku i zmieni się dzięki cudownej mocy uczucia.
Dookoła będą latać ptaszki i motylki, kwiatki będą zakwitać pod stopami
zakochanej pary, a magiczne pudełko z czwartego sezonu MLP wreszcie się
otworzy i opromieni cały świat tęczowym blaskiem.
Tak tylko cichutko przypomnę, że ten facet pracuje jako SPECJALISTA w poradni dla nieszczęśliwie zakochanych…
Może to był taki specjalista, jak tu?
humor-81.jpg
Nie
znam tego Josha, może naprawdę jest taki wspaniały, może naprawdę jest
tym jedynym… może… Może tylko zasłaniam się tym, żeby nie wypuścić
Jiro? Może to tylko pretekst, żeby zatrzymać go przy sobie. Kim ty w
ogóle jesteś? Kim ty dla mnie jesteś, Jiro-chan? Pojawiłeś się w moim
życiu tak nagle, jak nagle z niego znikniesz. Zostaną mi po tobie
gwiazdki. I ból.
Jak Rzymianom po Asteriksie.
Ból i bul bul bul… Rey zatonie w oceanie łez.
[Rey
zastaje Jiro siedzącego w domu, podczas gdy powinien być właśnie w
kinie z Joshem – jak łatwo się domyślić, Josh naciągnął jelenia na
bilety dla swoich kumpli, a potem pod byle pozorem spławił go.]
— Może pójdziesz ze mną?
Jiro przetoczył na niego zaciekawione, acz zgaszone spojrzenie.
— Gdzie?
— Do takiego jednego miejsca. Pokażę ci coś. Może ci się spodoba.
— Dobrze, mogę pójść. — Jiro wytarł nos i zdecydowanym ruchem podniósł się z łóżka.
— Tylko się ubierz. Zaraz wychodzimy.
— Dobrze.
— Rey? Po co ci ta gitara?
No jak to, po co!
*
Nawet na miejscu Jiro nie był w stanie się domyślić, po co Rey wziął ze sobą futerał z gitarą.
DKJP, on naprawdę jest jakiś opóźniony w rozwoju, przecież Rey mówił mu, że gra w zespole!!!
Mam
teorię, że tak naprawdę Jiro jest równie egocentryczny jak buc Josh,
tylko Josh manifestuje to w bardziej strawny sposób. Zauważ, że Jiro nie
obchodzi, że Rey nie jest jego niewolnikiem, aby latać na każde jego
skinienie, bo “on musi mu powiedzieć, że umówił się z Joshem”, gdy Rey
wygląda na przygnębionego/wkurzonego nawet nie przychodzi mu do głowy,
że chłopak może mieć własne życie i, nie wiem, posprzeczał się z matką
albo dostał masakryczny rachunek za prąd. Wszystko musi być związane z
Jiro, jak ktoś się nie zachowuje jak Jiro chce, to ten uderza w ryk. Nie
dziwiłabym się, gdyby po prostu Reya nie słuchał, gdy ten mówił o
sobie…
No
dobra, nie słuchał Reya i guzik go obchodzi, czym ten się zajmuje w
życiu. Ale do murwy szmurwy, dwadzieścia dwa lata żyje na tym świecie,
chyba wie, co to takiego “zespół” i “koncert”. Ma telewizor, chyba nie
ogląda w nim tylko dramatów o życiu płciowym zaskrońców, może włączy od
czasu do czasu jakiś kanał muzyczny? Powinien chyba umieć skojarzyć, że
jeśli facet przynosi gitarę do klubu, to pewnie po to, by na niej
zagrać???
Albo po to, żeby zarywać laski.
Zaprowadził chłopaka do jakiegoś małego baru na przedmieściach.
Ciekawe, co ma na myśli, mówiąc “przedmieścia”. New Jersey?
Dookoła było bardzo ciemno, wręcz strasznie.
Wilki wyły w zaroślach, zombie jęczały, strzygi strzygły, snuły się zmorzone zmory.
Wnętrze
jednak rozświetlały niebieskie i białe reflektory, uwieszone pod
sufitem. Było tłumnie. Ludzie w ubraniach — jakich Jiro nigdy w życiu
nie widział
Ciekawam,
co mogli mieć na sobie ludzie, że tak to zdziwiło chłopaka, który
większość życia, jeśli nie całe, spędził w Nowym Jorku.
Może waciaki, berety z antenkami i gumofilce?
Nie wiem, ale to moje propozycje:
strange-_fashion10.jpg
i_3131_clothes-016.jpg
tumblr_lok793sp1w1qdt4ppo1_500.jpg
Ubieracie się tak na koncerty? Ja zawsze. A najbardziej do mnie przemawia stylizacja “na bohatera yaoica”:
a829_96ciaalzdb.jpg

siedzieli przy kolorowym barze, przy stolikach, na czerwonych kanapach,
przy oknach, pod małą sceną, na której szykowała się już trzyosobowa
kapela.
Znaczy, sporo tych ludzi. A ponoć kapeli Reya nikt nie chciał słuchać.
Przyszli rzucać zgniłymi pomidorami.
Akurat w ten dzień dawali piwo za połowę ceny.
Dookoła
było niesamowicie głośno, śmiechom i rozmowom wtórowały nastrajane
gitary i ciche uderzenia w talerze perkusji. Jiro był oszołomiony, w
głowie miał mętlik. Zdawało mu się, że za chwilę się przewróci od
natłoku wrażeń.
Drugi Roderyk Usher się znalazł, kurza jego nać.
W
pewnym momencie poczuł, że ktoś łapie go za ramię i prowadzi w stronę
jednego z małych, okrągłych stolików. Zdezorientowany i przestraszony
poszedł za nieznajomym.
Ciekawe, czy on tak chodzi za każdym, kto go złapie za ramię.
Wyobrażam sobie Jiro stojącego bez ruchu w tłumie i gapiącego się przed siebie jak królik w reflektory samochodu.
Dopiero
gdy usiadł, zauważył, że obok niego siedzi Rey. Odetchnął głośno z
ulgą. Rey uśmiechnął się do niego i potarł uspokajająco ramię chłopaka.
— Nie bój się, Jiro-chan — powiedział głośno, usiłując przekrzyczeć hałas. — Poczekaj tu na mnie.
— Gdzie idziesz?! — krzyknął przerażony Jiro,
Przerażony. Dorosły chłopak w klubie.
Choć z drugiej strony, jeśli ci ludzie faktycznie byli ubrani tak, jak na zdjęciach, no to ok, można się przestraszyć…
Nie
no, akurat jeśli Jiro ma coś w rodzaju fobii społecznej, to zabranie go
do klubu, pełnego obcych osób, raczej nie było dobrym pomysłem. Z
drugiej strony, ten sam Jiro pracuje jako kelner…
złapał Reya za rękaw kurtki. — Nie zostawiaj mnie tutaj!
Porwą mnie! Zaciągną do piwnicy! Ale w piwnicy już był… Zjedzą! Zgwałcą!
(pfff, przynajmniej przestaniesz być prawiczkiem)
Ale tak… bez true lovvu?
Byle z wazeliną.
— Spokojnie — odparł Rey, ciepłym tonem — Nie stanie ci się tu nic złego, zaufaj mi. Na pewno się zaraz zobaczymy.
Cmoknął Jiro w czoło i wstał.
Cmoknął go w czoło. Aha. Czytelnicy płci męskiej, czy Wy też cmokacie kumpli w czółka?
Po ilu kieliszkach wódki?
Za
chwilę zniknął w tłumie i Jiro został sam. „Ufam ci, Rey, ufam, że nic
mi się tu nie stanie. Przecież byś mnie nie zostawił. Nie, gdyby coś
złego miało się stać. Ufam ci, Rey, wierzę, że jesteś moim
przyjacielem.”.
Zaufanie do przyjaciół to podstawa.
Gdyby
Rey go zostawił, zdarzyłyby się Straszne i Przerażające rzeczy, np.
Jiro byłby zmuszony do wezwania taksówki, a wtedy mogłoby przyjechać np.
to:
Creepy Taxi Drivers Calendar - 02.jpg
Z taksówkami w Nowym Jorku nie ma żartów.
Naprawdę
wierzył Reyowi. Z niewiadomych przyczyn czuł się przy nim całkowicie
bezpiecznie. Mimo że nie miał pojęcia gdzie Rey mieszka, ile ma lat, ani
nawet, jak ma na nazwisko. Nie wiedział o nim właściwie nic, a mimo to
chciał z nim mieć dzieci stracić cnotę
czuł się przy nim bardzo dobrze. Chyba nawet… Chyba nawet lepiej niż w
towarzystwie ukochanego Josha. Oczywiście wolałby, żeby było zupełnie
inaczej, ale… przynajmniej nie stchórzy, gdy Rey zdecyduje, że on,
Jiro, że jest już gotowy. Wtedy będzie lepiej, niż za pierwszym razem,
na pewno…
I
znowu myśli Jiro zatoczyłu kółeczko i wróciły do punktu, który tak
naprawdę był centralnym punktem wszechświata naszego boChatera, czyli do
jego własnej dupy.
No weź, przez trzy strony nie było nic o analu! Tak w ogóle, to oni znają jakikolwiek inny sposób na uprawianie gejseksu?
*strzela focha* Mówiłam o dupie metaforycznej, prostaczko!
Właśnie
w tym momencie Jiro zaczął się naprawdę zastanawiać nad wszystkim, do
czego doprowadził w ostatnim czasie. Zdobył się na krok, o jaki nigdy by
siebie nie podejrzewał. Okazało się, że dzięki temu nawiązał upragnioną
więź z Joshem. I teraz miał pewność, że będzie już tylko lepiej, jeśli
postara się nadal traktować Josha tak, jak to przez cały czas robił.
Staną się parą idealną, zupełnie jak Mort i król Julian.
Co
prawda, zachowanie Josha trochę go męczyło. Bardzo uważał na to, co
mówi w jego obecności, żeby przypadkiem go nie urazić. Robił wiele
rzeczy za niego… Nie! DLA niego! I miał teraz naprawdę mnóstwo na
głowie (przygotowanie Josha do egzaminów, wszystkie treningi i mecze,
dodatkowe prace, na które Josh nie miał czasu — Jiro uważał za swój
obowiązek.
Tak, zwłaszcza te treningi i mecze. Już widzę Jiro, jak zastępuje Josha na boisku.
Josh,
który z założenia miał być chyba tępym osiłkiem, wychodzi na
najbardziej inteligentną osobę w opku. Jakby nie patrzeć, do umiejętnego
wykorzystywania naiwniaka trzeba mieć coś pomiędzy uszami. Natomiast
poziomy umysłowe Reya i Jiro wahają się pomiędzy amebą a tasiemcem.
Mam wrażenie, że obraziłaś tasiemca.
Nie wyobrażał sobie miłości bez wzajemnej pomocy).
Jiro, słońce, pokaż mi paluszkiem tę wzajemność, bo jakoś nie widzę.
Sam
tego sobie zażyczył, dobrze o tym wiedział. Chciał kochać Josha i nie
rozumiał, dlaczego Rey wciąż kazał mu się zastanawiać czy to na pewno
dobry wybór. Oczywiście, że dobry! Znaczy, chyba dobry… Co ten Rey
wiedział? Co on wiedział?
Może, gdzie ukryto Bursztynową Komnatę?
Na pewno nie wiedział, za co mu płacą.

Witamy wszystkich i dziękujemy za wasze liczne przybycie. — Z rozmyślań
wyrwał go znajomy głos, spotęgowany pogłosem z mikrofonu. Odruchowo
spojrzał na scenę. Zatkał usta dłońmi, żeby nie krzyknąć ze zdziwienia.
Na scenie, obok trzech muzyków, stał jego Rey i przez mikrofon mówił do
publiczności, która patrzyła na niego uważnie.
Aaaaaa, co się dzieje?! Dlaczego Rey tak głośno mówi?! Pewnie krzyczy, bo jest na mnie zły! Zaraz się rozpłaczę, aaaaaa!!!
Jak
to się miło złożyło, że koncert zupełnym przypadkiem był zaplanowany
akurat na ten dzień. W sam raz po to, żeby pocieszyć biednego żuczka,
wysiudanego z wyjścia do kina.
— Nazywamy się VS i dziś zagramy specjalnie dla was.
Gromkie brawa, ludzie — popijając kolorowe drinki — przyciszyli swoje rozmowy.
A podgłośnili cudze.
To zabrzmiało tak, jakby drinki były czymś w rodzaju tłumika.
No w sumie, lepiej nie gadać, jednocześnie pijąc.
Jiro
wstrzymał oddech. Zabrzmiały pierwsze dźwięki, Rey szarpnął strunę,
która wydała z siebie niski dźwięk. Za chwilę kolejną i jeszcze i
jeszcze… Jiro czuł, jak z każdym uderzeniem w struny serce bije mu
coraz mocniej, oddech staje się coraz szybszy, a w głowie kręci się
coraz bardziej. „Och, Rey!” — myślał.
Nigdy
dotąd nie widział człowieka grającego na gitarze. Wydobywanie dźwięków
poprzez szarpanie strun wydało mu się rodzajem magii, niedostępnej dla
zwykłych śmiertelników.
Przypomniała
mi się taka bajka, którą oglądałam w dzieciństwie (wybaczcie brak
tytułu) opowiadająca o stworkach, które przybyły z jakiejś innej planety
i w każdym odcinku musiały rozwiązać jakąś zagadkę związaną z Ziemią, w
czym pomagały im ziemskie dzieci. Jiro by do nich w sumie pasował,
tamte się nie orientowały np. że koty polują na myszy i co to jest
autobus, ten sam poziom.
Choć
tak naprawdę czuł, że nie jest w stanie myśleć. Za chwilę spadł
rzęsisty deszcz muzyki i rozpłynął się głośnym, mocnym, rockowym echem
po sali, dopingowany przez podskoki i krzyki zadowolenia.
Dawaj, deszczu, dawaj!
„Och,
Rey, Rey… Nie chcę, nie chcę, żebyś odchodził! Jeśli to, o co cię
prosiłem, jeśli nasze zbliżenie… Jeśli dlatego odejdziesz, ja… Ja
nie chcę, Rey, proszę cię, zostań ze mną. Zostań moim przyjacielem. Nie
odchodź jak specjalista.
Zrób to jak amator.
Rey, błagam cię… Nawet jeśli będzie Josh… Albo nawet gdy nigdy nie
będziemy razem… Rey zostań ze mną, zostań, nie odchodź.”.
Yyy, znaczy co? Rozstaniemy się, będę z innym, ale bądź zawsze przy mnie jako ramię do wypłakania się, czy co?
Zostań
mym akompaniatorem, graj za zasłoną mego łoża, nadawaj rytm mym
lędźwiom, gdy legnę w ramionach ukochanego! I jeszcze trzymaj świecznik.
Wybaczcie, musiałam: http://jastrzebie-gramatyki.pl/cytat/62530
Po
kolejnej piosence cały rozkręcony tłum bawił się już na całego. Rey
grał na gitarze jak szalony, trwał w jakimś dziwnym transie, śpiewał
głośno swoim zwykłym, miękkim, niskim głosem. Ludzie tańczyli, śmiali
się i popijali drinki. A Jiro płakał. Płakał cichutko, tak, że nikt go
nie usłyszał, nie zobaczył.
MY widzimy. I mamy dość.
*skrada się w stronę Jiro z garotą w łapkach*
„Rey, nie zostawiaj mnie”
— A teraz, na koniec, utwór, który napisaliśmy niedawno — powiedział Rey po dwóch godzinach ostrej gry.
— Chciałbym go zadedykować wyjątkowej osobie.
Jiro niepewnie podniósł zapłakane oczy.
Jezusmario, wył przez całe dwie godziny… Na miejscu Reya nie przyznawałabym się w ogóle, że to coś przyszło ze mną.
Chłopak się marnuje na tej architekturze, powinien zostać zawodową płaczką.
W ogóle… ktoś mi wytłumaczy, czemu Jiro płacze? Znaczy, w tym akurat momencie?
A dlaczego akurat w tym momencie domagasz się uzasadnienia?
Uważam, że lepiej późno, niż wcale.
Dookoła
ucichło, chciał zobaczyć, co się stało. Spostrzegł, że Rey patrzy w
jego stronę. Nie… On patrzył prosto na niego, w jego mokre, zielonkawe
oczy.
I cały tłum też patrzył. Niektórym zbierało się na wymioty. Teraz już wiedzieli, dlaczego podłoga była tak cholernie mokra.
Ja za to już wiem, czemu Japonię nawiedza tsunami…

Mojemu przyjacielowi, od którego wiele się nauczyłem. Jest tu teraz ze
mną. Jiro-chan. — Rey uśmiechnął się ciepło do chłopaka.
Ta dedykacja… Wiem! Już wiem, dlaczego Jiro nigdy wcześniej nie widział ludzi w takich strojach! Wiem, do jakiego baru trafił!

Nastała
chwila ciszy. Rey uderzył w struny. Za chwile, zawtórowali mu jego
koledzy. Rey zaczął śpiewać, a Jiro poczuł, że znowu szklą mu się oczy. I
mimo że cały czas patrzył tylko na Reya, mimo że ta piosenka była
właśnie dla niego, mimo że tak bardzo chciał się uśmiechnąć… Nie
widział prawie nic przez łzy, które zalewały mu twarz.
Teraz już wiem, kto jest na tym zdjęciu:
łzy.gif
W tej piosence będziemy śpiewać o bardzo ważnych rzeczach,
Takich jak rachunki i wezwania z sądu
Wiec usiądź i słuchaj uważnie.
Nigdy więcej już nie kradnij prądu!
Nie jesteśmy sami, razem damy sobie radę, prawda?
Choć komornik dziś przyszedł już trzeci
Długa cisza, lecz kiedyś się skończy.
Kiedyś znów nas podłączą do sieci.
STOP! TERAZ WĘGORZ!
http://cloud-img2.cda.pl/g/84006_73b6cb764392f9cde78b09a4c98ca72f.gif
W samotności zawsze jest źle,
lecz my jesteśmy razem,
nie bój się niczego.
Oessuuu. *mdleje*
— Macie naprawdę talent, towarzyszu Rey
— powiedział, gdy już wrócili do domu. Przez całą drogę powrotną bał
się odezwać choćby słowem, starając się uspokoić. Rey też nic nie mówił,
tylko delikatnie trzymał Jiro za rękę. Dopiero gdy wrócili do domu,
odważyli się na siebie spojrzeć. Na ułamek sekundy, kiedy ich oczy się
spotkały, na chwilę, jak mrugnięcie powieką, gdy odważyli się na siebie
spojrzeć, dojrzeli w sobie niewysłowioną tęsknotę, która paliła ich
samych od wewnątrz.
Obaj
byli odwodnieni (tylko z różnych powodów), obaj tęsknili rozpaczliwie
za czymś do picia. Pogalopowali czym prędzej do lodówki i oddali się
orgii nawadniania.
Jiro
umawia się z Joshem po raz pierwszy u siebie w domu. Co prawda ma nieco
wątpliwości, bo nawet do jego małego móżdżku powoli dociera, że
ukochany traktuje go lekceważąco, ale mimo to sika po nogach ze
szczęścia i postanawia przygotować się do wizyty najlepiej jak potrafi.
Cały
dzień spędził na totalnych i absolutnych porządkach mieszkania.
Kuchnia, trzy pokoje, łazienka, przedpokój, szafy, półki, podłogi
(i sufity też!),
wszystko musiało być nieskazitelne. Jiro dwoił się i troił, wychodził z
siebie, żeby całe mieszkanie było w idealnym stanie. Szorował, zmywał,
wycierał, mył.
(A pościel zmienił? A prześcieradło wyprasował?)
Pot spływał mu po skroniach, oddychał ciężko, ale nie zamierzał
przerwać, dopóki wszystko nie będzie uporządkowane. Musi być, w końcu
Josh przyjdzie.
On się spodziewa wizyty kolegi czy kontrolującej teściowej?
Sanepidu.
Hannibala z białą rękawiczką?
[Tymczasem Rey (który wciąż mieszka u Jiro) snuje się po domu z nieszczęśliwą miną…]
Rey nagle zrobił coś nieoczekiwanego. Coś, czego żaden z nich się nie spodziewał.
W
przeciwieństwie do czytelników, którzy spodziewali się tego od samego
początku i tylko od czasu do czasu stukali zegarki w niemym pytaniu:
“Daleko jeszcze?”
Ujął twarz Jiro w swoje duże, ciepłe dłonie i przywarł ustami do jego drobnych warg.
Jak glonojad do ścianki akwarium.
Jiro
był przerażony, chciał się cofnąć, jednak nie miał odwagi się ruszyć.
Trwał jak w transie. Złożył ledwie wyczuwalny, powściągliwy pocałunek.
Rey też się bał, pragnął pocałować Jiro najmocniej, jak tylko potrafił,
żeby w tym pocałunku zamknąć całą swoją miłość i tęsknotę, potrzebę
bliskości i pragnienie, jakie od dłuższego już czasu paliło mu serce.
By zmiażdżyć wargi, skruszyć czaszkę i wyssać mózg.
Wiem, że miłość jest ślepa, głucha itp… ale żeby była upośledzona?!
Zatracił
się w zapachu chłopaka, w dotyku jego miękkich, ciepłych warg, w
przyspieszonym biciu jego serca. W tym momencie pragnął tylko jednego —
żeby Jiro został z nim na zawsze, żeby nie odchodził, żeby Josh już się
nie liczył… Wiedział, że nie ma prawa, że musi pozwolić mu odejść…
Ból rozrywał go od środka bezlitośnie.
Aha, aha. Nie trzeba było jeść tej sałatki sprzed tygodnia.
Nie
chciał o tym myśleć, nie teraz. Pragnął, żeby ta chwila należała tylko
do nich, żeby zdarzył się jakiś cud, żeby… Wszystko, co targało Reyem,
chłopak potrafił oddać w delikatnym pocałunku…
Rey Danonek – oddaje tobie, co kryje w sobie.
Tylko
jednym… Gdy oderwał się od Jiro i otworzył oczy, napotkał jego
przerażone, szeroko otwarte, zielonkawe oczęta, w których lśniły łzy.
Oczęta. Na litość, OCZĘTA.
Myślę,
że to by nie przeszło nawet u Gombrowicza. Plus jak fajnie zobaczyć po
pójściu w ślinę, że obiekt obśliniany prawie robi w gacie ze strachu.

A coś takiego miałoby dla ciebie znaczenie? — spytał zachrypniętym
półszeptem, jakby w obawie, że może słowami zniszczyć to, co się właśnie
działo. Jiro nie odpowiedział. Milczał, tylko cichutkie łzy spływały po
jego bladych policzkach. Rey wstał. Nic z tego. Tylko Josh, tylko on…
Tylko Josh liczył się w życiu Jiro.

Nie martw się, to była tylko próba — powiedział. Starał się, żeby jego
głos zabrzmiał wesoło i naturalnie. Choć w środku pragnienie i tęsknota
paliły mu wszystko.
A to nie była żadna tęsknota, tylko zwykła zgaga.
Gdy następnego rana udał się do kibelka, wydalił żużel.
Odwrócił
wzrok, nie był w stanie patrzeć na Jiro. — Gdybyś kiedyś… na przykład
jutro… Wiesz, gdy Josh przyjdzie, może się… Może się zdarzyć
wszystko… wszystko…
Właśnie wszystko.
Na przykład nagły atak oddziały Śmierciożerców na różowych miotłach.
Wszystko dla zbioru zamkniętego obejmującego jedynie najbardziej głupie i ograne klisze.
„Koniec, Rey, straciłeś wszystko. Straciłeś wszystko, do czego i tak nigdy nie miałeś prawa”.
Wyszedł z mieszkania bez słowa, Jiro nawet nie usłyszał, kiedy. Został sam, w przemoczonym od wilgotnej podłogi ubraniu (bo stosował nowatorską metodę mycia podłogi poprzez tarzanie), ubrudzony po całodniowych porządkach, z bałaganem na koszulce, (w) spodenkach, sercu i głowie.
W nerkach, płucach, trzustce i nawet pan tasiemiec był jakiś taki pobrudzony.
[Jiro znów popłakuje na temat “Rey, zostań ze mną, nie odchodź jak specjalista”. Ciach]
— Rey! — krzyknął zrozpaczony, wycierając łzy. Odpowiedziała mu cisza, został w mieszkaniu sam. Zupełnie sam… nie… Nie!
Nie!
Zostały jeszcze roztocza! Nieliczne wprawdzie, bo sprzątający Jiro
urzadził im prawdziwą hekatombę, ale jednak! Były tam! O, ukochane, one
jedne go nie opuściły!
Zerwał się na równe nogi i nie zwracając uwagi na to, co miał na sobie, wybiegł z domu, zostawiając otwarte drzwi.
„Rey,
proszę cię, nie!” — myślał gorączkowo, zbiegając po schodach. Sam nie
wiedział, co robi, gdzie biegnie i dlaczego. Coś podświadomie kazało mu
odnaleźć Reya, nie pozwolić mu odejść, mimo że nie miał nawet pojęcia,
dokąd pójść, ani co mu powiedzieć, gdy go już w końcu znajdzie. Biegł na
oślep małymi uliczkami,
Co
ona ma z tymi nowojorskimi małymi uliczkami? Chyba że chodzi jej o te
wąskie przejścia między blokami, w których stoją kontenery na śmieci, i
którymi zawsze w filmach ganiają się bandyci i policjanci.
przebiegał przed samochodami, które trąbiły na niego złowrogo.
Łypiąc przy tym groźnie światłami i szczerząc kły.
Już widzę, jak to by wyglądało na ulicach Nowego Jorku, tych ze trzy razy szerszych niż takie Aleje Jerozolimskie…
Nieważne,
nieważne. „Rey, musisz wiedzieć, że Josh, że ty…”. Dobiegł do
przystanku autobusowego pięć przecznic od domu i dopiero tam znalazł
Reya. Stał nieruchomo ze spuszczoną głową i czekał na autobus. Dokąd?
Dlaczego? Czy chce już nigdy nie wrócić?
— Rey! — krzyknął Jiro najgłośniej, jak tylko potrafił. — Rey! 
Rey
odwrócił się i spostrzegł chłopaka. W poplamionych spodenkach i
koszulce, w których nigdy nie pokazałby się ludziom, teraz stał na
środku ulicy i — zapłakany
(a jakże!) — wołał go po imieniu. Natychmiast zawrócił i zaczął spierdzielać z prędkością światła. Podbiegł do niego i złapał go za ramiona.
— Jiro-chan, co ty robisz? — spytał przestraszony, potrząsając nim lekko. Głupiutki Jiro-chan…
— Nie odchodź — płakał Jiro. — Proszę cię, nie odchodź jak specjalista…
Ile razy można powtarzać tę samą frazę?
Chciałam
napisać, że korektor płakał, gdy to sprawdzał, ale przytoczyłam
wypowiedź korektorki, więc… czytelnicy płakali, gdy to czytali?
— Nie odchodzę — uśmiechnął się Rey i pogładził go po policzku. — Nie płacz, wróć do domu.
— Nie…
— Przygotuj się do spotkania z Joshem.
— To dopiero jutro.
— To odpocznij. Dużo dziś zrobiłeś.
— Rey — szepnął Jiro. Złapał dłoń Reya i przycisnął ją do swojej piersi – Rey, pomóż mi się przygotować…
— Jesteś gotowy — zdziwił się Rey. — Wszystko już posprzątałeś.
ALE NADAL JESTEM PRAWICZKIEM, IDIOTO! – wrzasnął Jiro i zalał się łzami.
Do posprzątania został mu jeszcze bałagan w spodenkach.

Nie! — Chłopak podniósł zielonkawe oczy na niego. Dolna warga drżała mu
mocno, a serce biło jak oszalałe. — To, co zrobiłeś… To był pierwszy
raz… Chciałbym przygotować się lepiej.
Dowiedzieć się, co się robi z nosem i jak się pozbyć nadmiaru śliny.
Rey
wstał bardzo wcześnie, gdy spojrzał na budzik, była godzina szósta.
Wysunął się ostrożnie z objęć Jiro i usiadł na brzegu łóżka. Był nagi,
Jiro też.
Och! Czyżby aŁtorka zastosowała jednak tzw. ujęcie na kominek i wyciemnienie? Czyżby to oznaczało, że nie będzie seksów?
Nope.
original.jpg
Ledwie okryty prześcieradłem, spał cichutko, zwinięty w kłębek.
Dlaczego opkoludki nie używają kołder?
Nie wiem, ja nie używałam kołdry, ponieważ dwa lata się zbierałam do jej kupienia. Może to ten sam syndrom?
A
więc jednak. To wszystko, co stało się wczoraj wieczorem i w nocy, było
prawdą. Zrobił to, o co prosił go Jiro. Naprawdę. Pamiętał bardzo
dobrze, co się stało, każda chwila zapisała się w jego pamięci ogniem,
który będzie go palił już zawsze.
Pali i piecze? Oj, oby to była tylko gwałtowna reakcja alergiczna!
Jak
stan zapalny, to może jakaś infekcja? Zaraził się od Jiro jakąś opkową
przypadłością, jak niedomykalność serca czy coś w tym stylu i objawia mu
to się paleniem w żołądku…
Dostał
to, czego pragnął i czego się bał, o czym marzył i do czego za wszelką
cenę nie chciał dopuścić. Dostał to wszystko, a teraz będzie musiał
pozwolić Jiro-chan odejść i samemu zniknąć z jego życia…
Akurat. Tu zaczyna się retrospekcja i mimo wszystko seksy nas nie ominą…
O nie. Nie! Noooo!!!

Dobrze, ale wróćmy do domu — odparł cicho, zszokowany prośbą Jiro.
Spodziewał się raczej pretensji, płaczu, rozżalenia i próby złości.
Weź mnie! Weź mnie tu, na ulicy!!! Bo jak nie, to rzucę się na ziemię, będę kopał, wył i wrzeszczał!!!
Ale w ukochanych oczętach (dajcie mikser do oczu) dostrzegł
tylko smutek, tęsknotę i strach przed pragnieniem. Jiro cały się
trząsł, gdy Rey prowadził go za rękę, z powrotem do domu. Szli w
milczeniu, jak bardzo często mieli to w zwyczaju
(podczas wieloletniego pożycia małżeńskiego). Tym wszystkim — co pragnęli sobie powiedzieć — nie chcieli się dzielić z całym światem.
A
ja pragnę i nie zawaham się podzielić spostrzeżeniem, że choć przecinki
można zastępować myślnikami, to jednak nie zawsze, nie wszędzie i
czasami lepiej nie udziwniać.
Mieli swoje własne pudełko, do którego wpuszczali rzeczywistość tylko wtedy, gdy tego potrzebowali.
Znaczy, w przypadku Jiro, nigdy.
Szkoda, że pudełko nie było hermetyczne i przepuszczało powietrze…
Dla świata i tak zamknięcie ich w jakimś rezerwacie bylo najlepszym możliwym rozwiązaniem.
To już nie było smutne pudełko, samotna klatka.
To było pudełko wesołe, klatka towarzyska.
(A wujek Gugiel jest świnia, takie coś mi pokazał na hasło “fun box”!)
Jiro
czuł wyraźnie, że odkąd Rey się do niego wprowadził, jego życie
przestało być dołujące. I mimo że minęło już dużo czasu, w którym Rey
mógł znaleźć nowe mieszkanie, żaden o tym nie wspominał.
Ciekawe, czy któremuś przyszło do głowy wspomnieć o czynszu?
Czynsz czynszem, ale to co to było za zalanie, że mieszkanie jeszcze nie wyschło?
Ojtam, pewnie wyschło, tylko cwany Rey nie chciał się wyprowadzać z darmowego lokum.
Żaden nie chciał tego zmieniać.
Zaledwie
przeszli próg mieszkania numer trzynaście, ledwo zamknęli za sobą
drzwi, Rey ujął delikatnie w dłonie drobną twarzyczkę Jiro i spojrzał na
niego granatowymi oczami pełnymi oddania i miłości. Miłości… czy miał
do niej prawo? Obaj wiedzieli, że nie
(BO CO, do szmurwy?!? Bo mezalians. Jiro, dziedzic “przeogromnego majątku” i ubogi grajek Rey, noweś. Bo to głupsze, niż przewiduje ustawa o przeciwdziałaniu grafomanii?), ale żaden nie chciał się do tego przyznać. Teraz nie liczyło się już nic. Nic oprócz nich…
Rey
musnął delikatnie usta Jiro, który rozchylił nieświadomie wargi,
zapraszając chłopaka do dalszych pieszczot. Rey wciąż był powściągliwy.
Czuł jak Jiro drży, nie wiedząc, czego się spodziewać. Nie spieszył się,
chciał zatrzymać tę chwilę jak najdłużej. Chciał zapamiętać zapach
Jiro, smak jego ust, jego drobne ciałko pod palcami.
Dobra, ja mam dość. To “drobne ciałko” przelało czarę goryczy. Rzygać mi się chce.
Przygarnął
go lekko, acz zdecydowanie do siebie, nie przerywając, ale też nie
pogłębiając pocałunku. Bał się spłoszyć Jiro, bał się zrobić cokolwiek
źle.
Nie bój żaby, będzie git.
„Nawet jeśli odejdziesz, nawet kiedy odejdziesz, Jiro-chan, ta chwila jest moja, nie Josha”.
Oderwał się od słodkich ust i spojrzał Jiro w oczy.
— Czy tak? — spytał szeptem. Jiro zarumienił się i spuścił nisko głowę. Tak… i nie…
— Czy… — zaczął niepewnie. Również szeptał. — Czy mógłbym teraz… ja?
Rey
podniósł delikatnie jego głowę i uśmiechnął się. Słodki, słodki
Jiro-chan… Skinął, żeby dodać chłopakowi otuchy i zachęcić.
Nie bój się, nie bój.
Będzie z tego przebój.
Długa cisza, lecz kiedyś się skończy.
Chyba że głośnik nam ktoś wyłączy.
W samotności zawsze jest źle,
Więc kupimy kozę lub dwie
lecz my jesteśmy razem,
i mamy butlę z gazem
nie bój się niczego…
I dwie kaszanki do tego.
Jiro wyciągnął szyję i stanął na palcach, żeby dosięgnąć ust Reya.
O nie.
NIENIENIENIENIENIENIENIENIE…
Bogowie prasłowiańscy, tu zaczynają się seksy…
Wdech-wydech, wdech-wydech…
Dobra, robię save’a, jakby coś.
JOSH.png
To ja idę trochę pograć. Albo chociaż się napatrzę na zapas, zanim mnie do reszty zemdli.
Ufff, już mi lepiej.
To
ja może wyjaśnię, że podstawowe zło tych seksów polega na tym, że
bierze w nich udział Jiro, a jakie skojarzenia on budzi, to już Wy sami
wiecie. Sam opis jest zaś… kiczowaty i tyle. Nic więcej.
(wszyscy się paczą, paczę i ja!)
Najpierw
bardzo nieśmiało, co chwilę się cofał, drżał silnie, czuł, że zaraz się
rozpłacze, przewróci albo spanikuje i ucieknie. Ale Rey trzymał go
mocno i nie zamierzał się cofnąć.
Hm, jesteś pewna, że to opis pocałunku, a nie leczenia fobii?
Nie, to jest opis ataku mózgożernego pasożyta z kosmosu.
Swoją drogą, jeśli Josh miał wcześniej doświadczenia z czymś takim, to nie dziwię się, ze nie chce umawiać się z dziewicami.
Jakbym
ja spotkała takiego Jiro, to chyba prowizorycznie bym nie tylko się z
nikim nie umawiała, ale też strzelała do każdego, kto by podszedł na
odległość mniejszą niż sto metrów.
To
dodało Jiro odwagi. Bardzo subtelnie zatrzymał swoje usta na wargach
Reya. Takie ciepłe, takie jak przed chwilą, ale tym razem bierne, tym
razem on przejął inicjatywę. Bardzo powoli pogłębił pocałunek.
I pogłębił… I jeszcze… Aż minął Scyllę i Charybdę migdałków i wtedy rozpętał się sztorm.
Czy to znaczy, że język mu wyszedł… drugim końcem układu pokarmowego?
Był
przy tym trochę nieporadny, jednak wcale o tym nie myślał. Rey wciąż
się nie cofał, tylko przytulił chłopaka mocniej do siebie i nachylił
się, żeby mu pomóc.
Pozwólcie, że zacytuję za Wikipedią: Większość
jamochłonów do chwytania zdobyczy używa czułków, na końcach których
znajdują się parzydełka. Obezwładnia ofiarę i umieszcza pokarm w jamie
gębowej, gdzie jest częściowo trawiony przez enzymy, a następnie w
wodniczkach pokarmowych. Jamochłony wydalają zbędne składniki tą samą
drogą, jaką pobierają pokarm.
Tak to widzę.
„Jiro-chan, jesteś taki uroczy…”. D . Nie przeszkadzało mu jego doświadczenie,
Jiro taki doświadczony, wow, szacuneczek.
wręcz
przeciwnie, czuł dziwne podniecenie na myśl, że jest pierwszym, który
poznał smak słodkich ust Jiro. Jiro zatracił się już w pocałunku, którym
chciał pokazać Reyowi wszystko, co czuł.
Miał
niejakie problemy z pokazaniem, że swędzi go podeszwa, ale w końcu
przekuł to odczucie w delikatne podrygiwania trzeciej po lewej (licząc
od środka języka) brodawki liściastej.
Długa cisza, lecz kiedyś się skończy.
W samotności zawsze jest źle,
Oł je, oł je!
lecz my jesteśmy razem, nie boję się niczego…
Nawet ratlerka wściekłego…
Przy tobie, Rey, nie boję się niczego…
Nawet yorka bojowego!
nawet jeśli odejdziesz, nawet gdy odejdziesz,
Rey, ta chwila jest moja, nie Josha…
???
To
zdanie miało sens, gdy wypowiadał je Rey, który za chwilę miał utracić
Jiro na rzecz naszego ulubionego bucyka, ale w drugą stronę niestety to
nie działa.
Sensu szukasz w opku? Czemu akurat teraz…?
Jiro
oparł głowę na ramieniu Reya i wtulił się mocno w jego pierś. Czuł jego
ręce na swoich plecach, czuł się bezpiecznie, jak nigdy, jak zawsze
tego chciał. Czuł, że pragnie teraz bliskości Reya, ale tak blisko
blisko, jak…

Rey… — szepnął, lecz w tym samym momencie wsunął dłonie pod koszulkę
chłopaka. Rey westchnął głośno i pocałował Jiro w środek głowy.
Od wewnątrz.
Chciał blisko, to ma. Nikt nie potrafi się do ciebie zbliżyć tak, jak twój tasiemiec.
— Rey, wejdź we mnie…
Przeczytałam “wyjdź za mnie”.
Wchodzisz pan, czy wychodzisz, bo mnie to już wkurwiać zaczyna!
Nie
wiem, jak skomentować ten fragment, ale to jest niesporczak. To bardzo
interesujące zwierzątko, możecie o nim poczytać zamiast męczyć się z
tymi seksami. 
30c6b8554b07.png
Rey
był zszokowany tym, co usłyszał. Ale Jiro nie żartował. Pociągnął go za
sobą do pokoju. Tam odsunął go na odległość ramion i zdjął z siebie
brudną koszulkę. Za chwilę na podłodze wylądowały mokre spodenki. Rey
nie mógł uwierzyć. Chłopak stał zupełnie nagi z mocno zarumienioną
twarzą. Drobne, blade ciałko niemal wszędzie naznaczone było bliznami,
wątłe, chude, prawie jak u dziecka.
Kuśkę też miał małą, cienką, gołą i ani trochę nie uniesioną.
Niczym rozdeptana glizda.
W sumie – to jest uke, po co mu kuśka…
Mówiłam, że kastrat.
— Jiro-chan — szepnął Rey zachrypniętym głosem. Jiro pociągnął noskiem.
— Wiem, że nie jestem śliczny — powiedział drżącym głosem. — Ale…

Jiro-chan, jesteś najpiękniejszy na świecie — przerwał mu chłopak.
Uniósł jego głowę i spojrzał mu prosto w roziskrzone oczęta. Nie kłamał.
„Jiro-chan, jesteś piękny”.
Nie, muszę chyba wyciągnąć OSTATECZNĄ POMOC.
tumblr_mi2pp3thnS1qk0c38o1_500.jpg
Dziękujemy, ludzkość została uratowana przed wyginięciem będącym następstwem zaprzestania rozmnażania w wyniku traumy.
— Ale nie zmuszaj się dla niego…
— Nie dla niego — odparł Jiro. — Pragnę ciebie… teraz…
Przytulił
go mocno, najmocniej, jak mógł i pogłaskał po plecach. „Kocham cię” —
myślał. Myślał tylko tyle. Tylko tyle chciał powiedzieć. „Kocham cię,
Jiro-chan”… Wiedział, że nie ma prawa… Pamiętał wszystko, pamiętał,
jak położył ukochanego na łóżku, a on — niepewny tego, co ma się stać —
pozwolił mu zbadać całe swoje nieatrakcyjne ciało.
Aaaa, bawili się w doktora!
I nie był to taki sobie zwykły internista.
Ja to się zawsze zastanawiałam, kim w dzieciństwie chcieli zostać proktolodzy…
Pierwszy raz w życiu pozwolił, aby ktoś go widział, dotykał, myślał o nim.
Nie żeby ktokolwiek pytał o pozwolenie na to ostatnie…
Eee… Rey też był prawiczkiem?
Ufał Reyowi [znaczy, samemu sobie ufał?], nie pytał, czy będzie bolało, co się stanie, kiedy skończy.
MENska CiONRZa!
Sąsiedzi zapalą papierosy.
Kiedy
skończy, narrator będzie miał chwilę wytchnienia, bo póki co, miota się
jak oszalały między punktem widzenia jednego i drugiego.
Gdy
Jiro obudził się rano, Reya nie było obok. Nie było nikogo. Dookoła
było pusto i cicho. Zerwał się z łóżka, dopiero wtedy zauważył, że jest
nagi. Zobaczył całe swoje brzydkie, pełne blizn ciało i przypomniał
sobie wszystko, wszystko, co stało się w nocy. Był z Reyem, był
naprawdę. Był z nim blisko, tak bardzo blisko… Rey powiedział mu, że
jest piękny, że jest najpiękniejszy na świecie… i czuł go tak mocno…
Myślał, że będzie boleć, ale nie bał się wcale. Przy Reyu czuł się
bezpieczny… Bezpieczny, jak nigdy. Jak zawsze tego pragnął. Pamiętał
dobrze wszystko, co się stało.
— Obiecuję, że nie będzie bolało, Jiro-chan — powiedział szeptem Rey, nachylając się nad nim z chloroformem. Jiro tylko uśmiechnął się blado.
„Wiem…”.
Był tego pewien, bo profilaktycznie przyjął leki rozkurczowe i podwójną dawkę znieczulenia.
A w ogóle Rey wydawał się wielki i przerażający… tylko dla niedoświadczonego oka.
Zaraz po tym ogarnęło go dziwne uczucie, które zalało go całego od wewnątrz.
To nie uczucie…
Nie no, nowość pewna, przez całe opko Jiro zalewał się zdecydowanie od zewnątrz.
Nie wiedział, że mówiąc „wejdź we mnie”, prosi właśnie o to uczucie.
Myślał, że prosi o podwójne cappuccino i porcję lodów.
W
ogóle nie bardzo kumam, czemu taki chłopaczek z zerowym doświadczeniem i
zerowym pojęciem o seksie miałby się rwać akurat do anala. Jakby nie
patrzeć, tyłek faceta raczej nie jest epicentrum seksualnego napięcia…
Widać czytał yaoi i uznał, że to obowiązkowe.
Bolało,
ale czuł, że musi, że nie chce tego przerwać, bo pragnie Reya
najbliżej, jak to możliwe. Tylko Reya, tylko jego, nie liczył się nikt,
nikt, tylko Rey, tylko on.
— Och, Rey, Rey! — krzyczał z każdym kolejnym ruchem.
„Och, Rey, zostań ze mną, błagam cię, zostań…”.
Czy wykrzyczał to głośno, tego nie pamiętał. Pamiętał tylko, że pragnął, tak bardzo pragnął to powiedzieć.
Ale nie mógł, bo miał usta zatkane.
Później, gdy już wszystko ucichło, słyszał ich serca, bijące nierówno, ale w tym samym tempie.
Nierówno, ale w tym samym tempie. Arytmia bliźniacza.
W
tym samym… czy Rey zrobił to, bo go poprosił? Czy zostałby na zawsze?
„Dziękuję, bez ciebie nie umiałbym pokochać…” — wiedział już na
pewno. To miało dla niego znaczenie. Bardzo duże. Tylko czy Rey odejdzie
jak specjalista…
Tak, kurnać, jak specjalista dermatolog wenerolog.
Raczej proktolog.
Odszedł.
Jednak odszedł. Nie zostawił żadnej swojej rzeczy. Zniknęła gitara,
torba z ubraniami, plecak i książki… nie zostało nic.
Nawet zużyte chusteczki zabrał.
Rey
odszedł… jednak. Jiro poczuł, że znowu wszystko mu się wali. Zwinął
się na łóżku i wybuchnął głośnym płaczem. Głośnym, bezsilnym, pełnym
beznadziei błagania.
No, raz wreszcie ma realny powód do płaczu. Zaraz umrze ze szczęścia.
„Rey, dlaczego to robiłeś, dlaczego mi to zrobiłeś?! Kim ja dla ciebie jestem, czy od początku chciałeś odejść?!”.
No
tak… przecież tak właśnie miało być. Przecież właśnie tak miała
wyglądać ich umowa. Mieli zrobić to, co stało się wczoraj w nocy, a
potem praca Reya się kończyła. Umowa nie obejmowała niczego więcej, Rey
był wyłącznie pracownikiem, którego Jiro wynajął.
Prostytutek zrobił swoje, prostytutek może odejść.
To,
co się stało w ostatnim czasie, stało się tylko dzięki dobrym chęciom
Reya. Tylko… Teraz został mu Josh, który przyjdzie dziś wieczorem.
Ukochany Josh pojawi się w mieszkaniu Jiro. Lepiej być przecież nie
mogło… Chłopak poczuł, że na samą myśl o tym chce mu się płakać
jeszcze bardziej.
A to jest w ogóle możliwe?
Josh
przyjdzie… ale nie Rey. Naraz zerwał się z łóżka jak oparzony.
Pobiegł do pokoju, w którym wcześniej spał Rey, do szafki nocnej,
otworzył górną szufladę. Była! Na dnie leżała duża, biała koperta. A
więc Rey nie wziął zapłaty, która mu się należała.
Jiro, nie spodziewałam się, że z ciebie taki Osculati!
*śpiewa*
Japończyku, jak nóż bezlitosny
Naciąłeś Reya jak sakurę w porze wiosny
Że tylko szept z tobą szedł słów jak liści
nie uiści, nie uiści!
Za
każdy dzień, kiedy Rey robił dla niego coś, czego nie musiał, coś, co
chciał zrobić, żeby Jiro poczuł się lepiej, żeby nie był smutny, chłopak
w tajemnicy dokładał kolejne sumy.
Jiro, ty jesteś taki durny, czy taki do obrzydliwości cyniczny?
Moim zdaniem to po prostu głupi, egocentryczny gówniarz, pozbawiony cienia empatii.
A nie mówiłam?
Był
wdzięczny Reyowi za każdą chwilę. Wiedział, że Rey nie wziąłby tych
pieniędzy, gdyby o nich wiedział. Dlatego nigdy nie rozmawiali o
wysokości wynagrodzenia, a Jiro postanowił sobie w duchu, że odpłaci się
Reyowi najlepiej, jak tylko potrafi. Tylko ten sposób wydawał mu się
najlepszy, bo doskonale zdawał sobie sprawę, że nic więcej nie jest w
stanie od siebie dać.
Biedny, mały, bogaty chłopczyk, tak bardzo mi go wcale nie żal.

Lubisz mnie, Rey? — spytał któregoś razu, gdy siedzieli na balkonie.
Przesiadywali tam niemal każdego wieczoru, dużo rozmawiali albo po
prostu milczeli. Ale zawsze i niezmiennie te chwile były dla Jiro
wyjątkowe, każda z nich była inna… magiczna, bo pudełko przestało się
powiększać, a ściany nie wydawały się już przerażająco białe i zimne.
— Lubię — odparł Rey, uśmiechając się do chłopaka. — Oj tak, lubię cię, Jiro-chan.
— A za co? — dopytywał się dalej.
— Za wszystko. Masz śliczny uśmiech i śliczne oczki.
A ktio ma taki ślićny nosiek? A takie ślićne oćki? A ktio się tak ślićnie uśmiecha, no ktio?
Tiu tiu, bobaśku ty, maś gziechotkę!
Bardzo ładnie rysujesz i masz bardzo sympatyczny charakter.
I literki też stawiasz całkiem ładne, jak na… eee… dwudziestodwulatka!
Telefon
nie odpowiadał. Jiro próbował dodzwonić się dokładnie dwadzieścia trzy
razy, choć jemu samemu wydawało się, że znacznie więcej.
Ale czujny narrator skorygował jego błędne przekonania.
Nic, po drugiej stronie odpowiadała mu tylko cisza. I automatyczna sekretarka.
Albo jedno, albo drugie, zdecyduj się.
Niema automatyczna sekretarka.
Włączył
komputer, od razu zalogował się na L-offline. Szukał Reya, tylko jak on
miał na nazwisko? Nigdy nie pytał, a nie mógł sobie przypomnieć, jak
był podpisany.
Litości.
Mieszkają razem – no nie wiem, kilka tygodni? – i ten nawet nie zapytał
o nazwisko? Q, miałaś absolutną rację, jego rzeczywiście nie obchodzi
nic poza samym sobą.
Nie są ważne personalia
Kiedy idzie o regalia!
Rey miał berło, to się liczy
Wszak on Jiro rozdziewiczył
Nie nazwiskiem czy imieniem
Jeno swoim przyrodzeniem.
Rey, Rey, gdzie jesteś? Nazywał się Rey R…
Rozdziewiczacz.
Rębajło.
Ruchacz?
nie miał pojęcia, ale Rey był przecież tylko jeden.
Nie, to matka (jak flaszka) jest tylko jedna. Reyów jest całe mnóstwo.
Tylko
jeden… Nie było nikogo takiego. Po Reyu nie został nawet ślad.
Zrezygnował? Przez niego? Zerwał każdy możliwy kontakt, może teraz
nazywa się inaczej, może robi tak po każdym zleceniu…
Może lepiej sprawdź, czy nie zginęły ci srebra rodowe i sprzęt audio…
nie, Jiro w to nie wierzył, był przekonany, że to wszystko przez niego.
Jasne, przecież cały Wszechświat się wokół niego kręci.
Rey, odbierz ten telefon…
Cały
dzień przeleżał w łóżku, w którym spędził z Reyem najpiękniejszą noc w
swoim życiu. Nie mógł o nim zapomnieć, mimo że dobrze wiedział, iż Rey
był tylko specjalistą.
Ałtoreczko, kup sobie słownik synonimów, bo mam wielką ochotę przydzwonić Ci nim w głowę!
Miał
zrobić to, co zrobił, i odejść. Przecież musiał pracować dalej.
Przecież sam mówił, że jest kiepsko, że nie mogą rozkręcić zespołu, bo
brakuje im pieniędzy… Więc czemu nie wziął wynagrodzenia, dlaczego w
ogóle odszedł?
Jak miał wziąć, jak o nim nawet nie wiedział, baranie?
Nie no, że miał dostać jakieś pieniądze to wiedział, przecież na tym polegała ta umowa, nie?
Weź się palnij w łeb, durny matole. *wywraca oczami*
Jiro
zasypia, zmęczony płaczem (mhehehehehe), aż tu wtem! budzi go dzwonek
do drzwi. To przyszedł Josh, oczywiście z nieodłącznymi kumplami oraz
skrzynką piwa – “Pomyśleliśmy, że zrobimy jakąś małą imprezkę, chyba nie
masz nic przeciwko?”. Tym razem jednak Jiro zdobywa się na odwagę, by
zaprotestować.

Piłeś coś, młody? — spytał Josh z nutą ironii. Jiro czuł, że się
denerwuje, że jest coraz bardziej zły na Josha, że nie chce go tutaj…
Ani wcale. „Tak, nie chcę cię, Josh. Nic dla mnie nie znaczysz, nie
mogłem cię kochać, nigdy cię tak naprawdę nie kochałem…”.
— Mam dwadzieścia dwa lata — odparł twardym, zdecydowanym głosem.
Woooow. Twardy. Zdecydowany! Co ten seks robi z człowiekiem, no no!
No nie poznaję kolegi!
39e4b4217ecc6a61ac5e61054f4d49a9.gif

Jestem od ciebie młodszy zaledwie pół roku. Nawet nie pamiętasz, jak
mam na imię. Zostaw mnie, nie będziecie robić tu żadnej imprezy. Nie dam
się wykorzystać. Do widzenia, Josh, powodzenia na egzaminach.
— Odbiło ci, chłopaku, idź do lekarza — prychnął Josh. — Zwijamy się chłopaki, nie ma co.
Swoją
drogą, jego zasmarkane szczęście, że Josh tylko wpadł z kumplami i
skrzynką piwa, a nie ogłosił na fejsie “Melanż u Jiro” 😉
I
tu pożegnamy się z bohaterami. Dodam tylko, że Jiro i Rey spotkali się
znów i wyznali sobie miłość. Od tej pory zamieszkali razem i żyli długo i
szczęśliwie, a Jiro płakał tylko cztery razy dziennie.
A czytelnicy mają traumę po dziś dzień, aby nie było zbyt optymistycznie.
KONIEC

Z nowojorskiego baru na przedmieściach pozdrawia zespół j-rockowy w składzie: Kura – gitara, Sineira – bas, Q – perkusja i Maskotek – zapłakany wokal.

52 komentarzy do posta “18. Będę brał cię w aucie, czyli specjaliści zawsze odchodzą (2/2)

  1. Chciałam tylko napisać, że żałuję, że takie szpitale psychiatryczne jak w "Bezdomnej" nie istnieją, bo ktoś powinien związać Jiro i oblewać zimną wodą (w zasadzie wstrząsy elektryczne to też doby pomysł) kilka razy dziennie. Może by chłopak wytrzeźwiał. To tyle, zmywam się i ODCHODZĘ JAK SPECJALISTA.

    Azu.

  2. Ten Jiro jest największą mameją, o jakiej w życiu czytałam. Analizowaliście kiedyś opko o zaryczanej Hermionie, ale nawet ona mu nie dorówna.
    Ble.

  3. Ja jestem świadoma tego, że teraz drukują różne cudactwa w postaci książki, ale te opko jakoś trudno mi przełknąć, bardzo trudno. Zmieszana i załamana (ale nie zapłakana) cieszę się, że to już koniec tej analizy, bo mimo waszego świetnego komentarza myślę, że nie znalazłabym więcej siły na czytanie tego gniota.

  4. Strasznie mnie gryzie po oczach rzecz, na którą nikt – o dziwo – nie zwrócił uwagi. Chodzi mi o zaproszenie Josha do kina. Jak dla mnie to jedna z większych niedorzeczności tego opka. Znaczy, rozumiem, że w yaoikałaiiworldzie wszyscy faceci są gejami, ale… Facet zapraszający praktycznie obcego faceta do kina (gdyby jeszcze byli kumplami) jest śmiesznym pomysłem, więc z Reya taki specjalista jak z koziej dupy trąba. Co zrobiłby przeciętny facet, gdyby jąkający, czerwieniący się i płaczący obcy facet podszedł do niego i zapytał z nadzieją, czy nie poszedłby z nim może do kina? Dałby w ryj? Zawołał chłopaków i dał w ryj? Jest to przecież niewątpliwa sugestia, że zapraszający uważa go za geja, a mężczyzna pokroju Josha, który niby jest tak męski, że krwawi testosteronem, a kołdrę ma wyszytą ze stringów swoich panienek, mógłby poczuć się tym NIECO urażony. I pokazać to Jiro w sposób, który uszczęśliwiłby nas wszystkich. Jiro też, bo przy łamaniu nosa lecą łzy 😉

  5. Na poczatku analizy serce mi sie rwalo, ze na demona dzendera, chlopak moze plakac, moze byc wrazliwy, ale Jiro to chyba sobie w trakcie plakania mozg wysmarkal.
    Mam wrazenie, ze opko powstalo pod auspicjami Fradzi, zeby zbrzydzic czytelnikowi homoseksualistow.

  6. Ajró, a mnie ciekawi, czemu Rey tak po prostu się zgeił. Nigdzie nie było wzmianki o tym, że jest bi/homo, a tu nagle zakochał się w tym czymś (i żyli długo i szczęśliwie, póki śmierć ich nie rozłączy). (W zasadzie Rey okazał się gejem, pedofilem, nie wiem jak to określić, ale mogłabym nawet zoofilią, bo Jiro jest na poziomie intelektualnym chomika.)

  7. To bolało. Prawdopodobnie to właśnie jest powód braku redakcji – odpuścili ze strachu o własne zdrowie psychiczne. Żeby nadać kompletnie schematycznym postaciom oryginalności autorka postanowiła wyolbrzymić pewne ich cechy aż do przesady – pomysł wyjątkowo ryzykowny i niekoniecznie sprawdzający się w każdym tekście.Jak wyszło tutaj, każdy widzi. Swoją drogą, skąd przekonanie, że jeśli opko z góry prowadzi do seksów i/lub tru loffu, to logika postaci, mniej lub bardziej istotne tło i konsekwencja są zbędne? I po dżumę najjaśniejszą to maniakalne sadzanie zdrobnień? Pewne zjawiska chyba nigdy nie przestaną mnie zadziwiać.
    Ejzja

    hasło: boast Activer. Ktoś ma pomysł czym jest aktywator przechwałek?

  8. więc… czytelnicy płakali, gdy to czytali?

    czytelnicy byli blisko..

    Przy tobie, Rey, nie boję się niczego…
    Nawet yorka bojowego!
    Dobre!
    Chłopak stał zupełnie nagi z mocno zarumienioną twarzą. Drobne, blade ciałko niemal wszędzie naznaczone było bliznami, wątłe, chude, prawie jak u dziecka.
    Obrzydliwy opis.

    Chomik

  9. Czytam to i myślę, że zaraz pójdę po wiadro i puszczę ogromnego pawia. Dochodzę (przepraszam) do seksów i mnie dosłownie mdli. A fuj!

  10. Było to bardzo złe na bardzo wielu poziomach, ale dla tego komentarza: "Zostaną mi po tobie gwiazdki. I ból.
    Jak Rzymianom po Asteriksie" – było warto.

    OT

  11. Analiza świetna, ciekawa i błyskotliwa. Tylko jedno ale – ogrodnictwo w Polsce jako kierunek nie jest obecnie oblegane. ;/

  12. Nie wiem, jak ktokolwiek może wytrzymać z Jiro. Podziwiam za wytrwałość Analizatorki. Analiza jak zawsze udana 🙂
    Pozdrawiam!
    Zapraszam też tu. 🙂

  13. Analiza jak zawsze na wysokim poziomie. Ale o tym wszyscy wiedzą, nie będę mówić oczywistości. Chciałabym jedynie podziękować Analizatorkom za przebrnięcie przez ten tekst, nie zabicie się łyżeczką do herbaty pod wpływem Jiro i za wstawienie zdjęć seksownych panów (aż sobie ściągnęłam zdjęcie Roberta Downey Jr <3)
    Dominika

  14. Szanowna Armado, podziwiam was z całego serca za to, że wytrzymaliście do końca z tym potfornym tforem. Obrzydliwometr podjechał mi tak, że gdybym miała to analizować, dokonałabym ragequita już w pierwszej połowie (i tak musiałam wziąć kilka chwil na zwalczenie kolacji, która przypomniała o sobie przy fragmencie o "ciałku jak u dziecka").

    Analiza jak zwykle zacna. Rey danonek i tekst o jamochłonach to moi faworyci.

  15. "Staną się parą idealną, zupełnie jak Mort i król Julian."
    Polemizowałabym, relacje pomiędzy królem Julianem i Mortem są znacznie głębsze, niż między Jiro i Joshem.
    Szeregowa Granat

  16. Wygląda na to, że boCHaterowie studiowali teologię na jakiejś uczelni kontynuującej tradycje średniowieczne (gdzie w zakres teologii wchodził cały świat przez B-ga stworzony, więc było miejsce i na matematykę, i na arcytekturę, i na historię).

    "Przepęchcił lodówkę, zeżarł schaboszczaka na zimno i wypił całe pi… wróć, skąd niby u Jiro coś takiego? Wypił cały soczek pomarańczowy."
    Mam wrażenie, że pomarańczowy i tak jest zbyt macho dla naszego mazgaja.

    "Rey wydawał się czymś bardzo mocno przybity, Jiro był wręcz pewny, że przez niego.
    Ktoś tu się uważa za pępek świata, tralala."
    I to jest typowe dla dzieci gdzieś tak chyba do 8. roku życia – np. obwiniają siebie o rozwód rodziców czy inne negatywne zdarzenia.

    "A tak na serio – jaka dorosła osoba ryczy tak, żeby było ją słychać w całej kamienicy?"
    Znam osobę po trzydziestce, która jak płacze na trzecim piętrze, to ją w piwnicy słychać.

    Komentarz Sine do słowa "nic" przypomniał mi Gandalfa w "Hobbicie" i jego interpretacje "dzień dobry".

    "A jak już musi blisko przyrody, to niech chociaż drwalem zostanie, o!"
    Przecież nie jest powiedziane, że ma skłonności crossdresserskie.

    "Znaczy domyślam się, że nie jest to black metal… Ale miło byłoby wiedzieć, co."
    Stawiam na darkened melodic deathfolk.

    "Po co studiujący architekturę Jiro uczył się o Rewolucji Francuskiej?"
    To był wykład monograficzny o budynkach sakralnych zdemolowanych przez sankiulotów.

    "Natomiast Rey przeniknął swym rentgenowskim wzrokiem przez zamknięte drzwi, skoro był w stanie stwierdzić, że Jiro płacze w kąciku koło szafy, a nie np. zwinięty w kłębek na kanapie."
    eee tam. Kanapa wchłaniałaby dźwięki, a od ścian szafy idzie echo, takie trochę, no, drewniane.

    "Znaczy, sporo tych ludzi. A ponoć kapeli Reya nikt nie chciał słuchać."
    Nie prosili o autografy, nie komciali na fanpejdżu, nie rozkminiali znaczenia tekstów – to skąd wiadomo, że na pewno słuchali?

    Oczęta jak oczęta, ale kiedy przeczytałem "Jiro pociągnął noskiem", to tym razem ja zapłakałem.

    Gif z płaczącym Chińczykiem nigdy przedtem nie był aż tak adekwatny.

    Zrobiło mi się nieswojo, bo zdałem sobie sprawę, że znam jednego takiego Jiro. Za to niesporczak jest kawaii. Można gdzieś dostać pluszowe?

    Hasło: spread shodowe. A płacz rozprzestrzeniał się po całej klatce…

  17. "- Przyjedź szybko, już, teraz – powtarzał coraz głośniej.
    – Jiro, przepraszam cię, teraz nie mogę, mam ciężką sprawę, wybacz – powiedział Rey.
    – Proszę, musisz…
    – Powiedziałem, nie! – wrzasnął chłopak.
    Jiro umilkł. Oczy mu się zaszkliły i natychmiast popłynęły ciche łzy."

    A teraz wszyscy, którzy pod poprzednią analizą pisali, że Jiro wcale nie kojarzy im się z małym dzieckiem, bo znają dorosłych, którzy też się tak zachowują – ręka w górę. I co teraz? Bo ja, czytając ten fragment zwyczajnie nie jestem w stanie zobaczyć NIKOGO poza małym chłopczykiem, takim góra cztero-pięcioletnim. Takim, który jeszcze słabo kuma pojęcie czasu i zwyczajnie nie istnieje dla niego pojęcie "później". Nieważne, że mamusia właśnie pracuje/coś naprawia/wykłóca się z jakimś palantem, który na skrzyżowaniu wjechał jej w zderzak, że deszcz pada albo kredens płonie. Jak taki brzdąc sobie coś wymyśli, to musi to mieć już, teraz, naraz, zaraz. Nie ma że "później", "po obiedzie", "jak przestanie padać" albo "jutro", musi być natychmiast, bo inaczej jest właśnie buzia w podkówkę i łzy jak grochy, i ryk na pół osiedla. Dorosły, nawet wrażliwy jak membrana, po usłyszeniu "przepraszam, nie mogę przyjechać, mam ważną sprawę", nie napiera głupio, mówiąc: "proszę, musisz" tylko "aha, to ja zadzwonię później" i ewentualnie rozkleja się już po odłożeniu słuchawki.
    I w tym opowiadaniu bohater uprawia seks z kimś zachowującym się jak pięcioletni synek? Autorki, co wy macie w głowach?!

    Nie mogę czytać dalej, mózg uciekł mi z wrzaskiem i nie wiem, kiedy wróci. Wspomniał coś o Hawajach i że przyśle pocztówkę.

  18. "po co pracuje w barze, skoro odziedziczył po zmarłych rodzicach kamienicę i przeogromny majątek."

    Zaraz, stop, zatrzymać wszystko. Jeśli odziedziczył kamienicę, to przecież nie zajmuje jej całej sam, musi mieć jakichś lokatorów. A zatem do obowiązków Jiro należy dopisać: 1) pilnowanie, by lokatorzy płacili czynsz w terminie, 2) płacenie podatku od nieruchomości i rachunków za media, 3) pilnowanie, żeby lokatorzy nie niszczyli mieszkań, 4) konsultowanie i dokonywanie napraw, 5) szukanie nowych lokatorów, jak już poprzedni się wyprowadzą. Jakim cudem ten pipek grochowy, którego przerasta zwykłe wyjście do fryzjera, to wszystko ogarnia? Po co ałtoreczka/ałtoreczek sprezentował/a mu tę kamienicę, która generuje więcej problemów, niż rozwiązuje? Nie wystarczyło napisać, że odziedziczył po rodzicach sporo pieniędzy i odłożył w banku na procent?

    "Japończyku, jak nóż bezlitosny"

    *umiera*
    W ogóle wstawki rymowane w tym odcinku są bezbłędne.

    "Nie dziwiłabym się, gdyby po prostu Reya nie słuchał, gdy ten mówił o sobie…"

    Bo on słuchał nie słów, lecz dźwięków. (dobre skojarzenie, może lekko bluźniercze, ale trafne, bo wygląda na to, że Jiro dla poprawy nastroju też wrzeszczy jak dziecko, trzęsie się jak śledziona i od płaczu pewnie ma czerwone oczy doświadczalnych królików).

  19. Bez waszych komentarzy nie przebrnęłabym nawet przez 1/4 tego tworu. Gif z "nope" idealnie oddaje moje reakcje na zachowanie Jiro.

  20. Mam taką teorię, że płacz Jiro było wszędzie dobrze słychać, ponieważ a/ tekturowe hamerykańskie budownictwo, b/ w tym hamerykańskim tekturowym budownictwie nasz boChater stulecia sprawił sobie tradycyjne, japońskie papierowe ściany. Stać go, nikt nie mówił, że musi mieszkać w skrajnie przeciętnej nowojorskiej kamienicy. 😉
    Hasło: strongest. Ha ha ha. Ha. ha.

  21. A swoją drogą, zastanawiam się, ile aŁtoreczka ma lat, skoro jej się chyba wydaje, że chlipanie w kącie za szafą jest u 22 letniego człowieka (pomińmy nawet płeć) zachowaniem zupełnie normalnym? Rey powinien mu polecić innego specjalistę…

  22. NONIEMOGE… Opko takie, że żal dÓpE ściska. Ledwo doczytałam mimo waszych komentarzy (swoją drogą… Sineira, jak długo myślałaś nad wierszykami?)

    Pozdrawiam wszystkich, a w szczególności Q. Στόουν

  23. Zerknijcie tu, błagam. To jest gorsze od Milenki/Marenki. To jest gorsze od opka o Rammsteinie. Szperają w poszukiwaniu analiz dzieU trafiłam na blog Q i jego recenzję "Czarnej Walkirii" czyli komiksu na podstawie opka. Jest to fanfik z Harrym i Snape'em w roli głównej oraz ich dzieckiem i brutalnym gejseksem- bardzo brutalnym i bardzo niesmacznym. Czytając ten tfur wyłam jak Jiro na całą kamienicę. Jeśli jest są słowa które ranią to właśnie te w "Czarnej Walkirii".
    http://chomikuj.pl/Wywern/Czytelnia/Opowiadania+i+Fanfiction/Harry+Potter/fanfiction/Czarna+Walkiria+*5bZ*5d,1541967427.docx pisałam już jeden komentarz, ale nie wiem, czy doszedł (problemy z komputerem).

  24. "Lekarze mówią, że mam skórę zbyt wrażliwą na słońce."
    Może chodziło o uczulenie na światło słoneczne? To rzeczywiście poważna sprawa, a nie jakieś tam drobne poparzenia. Oczywiście w świetle innych faktów bez sensu, ale przynajmniej zrozumiałabym, czemu Rey uważa, że Jiro wybrał idiotyczną drogę kariery (projektowanie ogrodów trochę się jednak z unikaniem słońca kłóci).
    "Mam pomysł – tego Jiro ktoś musiał wykastrować w młodym wieku. Tak na żywca. To wyjaśnia wszystko – cienki głosik, dziecięcą buzię, straszną traumę."
    Podoba mi się ta hipoteza, bo tłumaczy przy okazji, czemu jedyna forma seksu, jaką Jiro jest w stanie sobie wyobrazić, to anal z nim w roli strony biernej.
    "W końcu Rey podniósł głowę i półprzytomnym wzrokiem spojrzał na Jiro.
    – Móóózzgiiii – wycharczał niewyraźnie i jakby z wahaniem, po czym przypomniał sobie, do kogo przyszedł i westchnął z rezygnacją.
    Nie no, mózg Jiro akurat mógłby być nie lada smakołykiem – świeży i nieużywany…"
    Mój ulubiony kawałek.
    "Nerwowa sąsiadka z parteru po raz kolejny dzwoniła po Policję."
    Mój najmniej ulubiony kawałek (policja, nie Policja. Błagam, doszło do tego, że gestapo pisze się wielką literą).
    Hasło: obliht medical. Tak, po tym opku potrzebuję lekarza.

  25. Moja wina, pierwotnie było "Policja Miasta Nowy Jork", potem uznałam, że za długie i obcięłam bezmyślnie. Ale, drogi Anonimowy, skąd przyszło Ci do głowy stawianie policji w jednym rzędzie z gestapo?

  26. Dzięki za wspaniałą analizę, jak zawsze świetnie się bawiłam podczas czytania.

    Zastanawiałam się, ile lat może mieć autorka tekstu. Doszłam do wniosku, że albo jest nastolatką – to wyjaśniłoby płaczliwą naturę bohatera, albo stuknęła jej czterdziestka i już zdążyła zapomnieć, jak zachowują się młodzi dorośli.

  27. > stuknęła jej czterdziestka i już
    > zdążyła zapomnieć, jak zachowują
    > się młodzi dorośli

    Chciałbym teraz zobaczyć miny analizatorek. Dotąd nie chwaliły się swoją sklerozą, pisały tylko o trumnach. 😀

  28. Sinerira: " Ale, drogi Anonimowy, skąd przyszło Ci do głowy stawianie policji w jednym rzędzie z gestapo?"

    Ten Anonim to nie ja, ale stawiam, że chodziło o szerzące się przekonanie, że "wielką literą piszemy, co tylko się da, w tym nazwy wszelkich służb". A skoro piszemy (tzn. nie piszemy, ale niektórzy piszą) Policja i Straż Pożarna, i Straż Miejska, no to przecież analogicznie i Gestapo, bo to też służba, chociaż specyficzna.

  29. Tak mnie zastanawia (skoro ksionrzki też tu się pojawiają), może kiedyś napiszecie o "Blasku Wieczności"? Na trzeźwo nie jestem w stanie tego czytać, ale to raczej dość typowe aŁtoreczkowate dzieło z absurdami typu widzenie bez źrenic, zarostem dającym +10 do charyzmy czy wyciąganiem broni z tyłka. No i Mary Sue, oczywiście. Niemniej nadal boli, że zostało wydane w wersji papierowej. Taka tam tylko luźna sugestia.

  30. Jak dla mnie to jest facet, który się ogolił, a jego syn. I patrzy z takim bezgranicznym przerażeniem na ojczulka x3

  31. Rey, Rey, gdzie jesteś? Nazywał się Rey R…
    Rozdziewiczacz.
    Rębajło.
    Ruchacz?

    Dziewczyny, kocham Was, uśmiałam się nieźle zwłaszcza przy Waszych komciach na temat seksów, ale powyższe mnie totalnie zabiło 😀 I yey, sprawiedliwości stało się zadość~! Miałam nieszczęście czytać ten zbiorek (znaczy on był w sumie nie aż taki straszny w porównaniu do tego jednego koszmarka nawet) i nawet recenzję musiałam tego napisać, ale teraz moje krzywdy przeżyte podczas czytania Not Alone zostały pomszczone! Za co serdecznie Wam dziękuję 🙂 Przyznam że opko nadaje się do analizy jak mało co i zastanawiałam się nawet, czy by go Wam nie zgłosić. Świetna robota!

    Yumi

  32. No dobra, może faktycznie z tą kryptopedofilią to trochę przesada, chociaż autorka zbudowała u mnie szereg skojarzeń prowadzących do "mówisz Jiro – widzisz dziecko". Już szczytem jest porównywanie kogokolwiek przy seksach do dziecka. Nie wiem, komu miałoby się podobać, że jak podczas seksu druga osoba się rozbierze, to przypomina małe dziecko.
    Tak nawiasem – imho Rey miał szanse, żeby wyjść dobrze w tym opku. Ale pisząc te fragmenty narracji z jego punktu widzenia autorka całkowicie te szanse przekreśliła. Generalnie się zastanawiam – gdyby był jakiś fragment pisany z punktu widzenia Josha, też pewnie by się okazało, że w duchu on szlocha, bo musi grać badassa, a tak naprawdę to chciałby się pokiziać z Jiro, albo chociaż z jednym ze swoich statystów. Generalnie każdy bohater, którego narrator chciał jakoś doprecyzować, wyszedł koszmarnie. Ten Josh też wyszedł obrzydliwie stereotypowo, stanowiąc papierową wymówkę, żeby Rey i Jiro nie bzyknęli się na drugiej stronie "ksionszki", ale na dwudziestej. Najciekawszymi postaciami są ci statyści u boku Josha.

  33. Swoją drogą – wydaje mi się, że Rey wyszedł strasznie cyniczny. Gdy Jiro chciał kręcić z Hoshem, to było między wierszami "jesteś za tępawy, żeby sam wiedzieć, czego chcesz". A gdy Jiro przerzucił się na Reya, to bez żadnych wątpliwości "tak, tak, dobrze gadasz". Wiem, że głupota, sorry, ale musiałem to napisać, bo mnie męczyło. ;p

  34. A propos gestapa, to to jest chyba nazwa własna, więc akurat rzeczywiście powinno być pisane dużą literą, widzi mi się.

  35. @up – właściwie to skrót.

    Zarówno chlorofun jako lek na wszystko jak i niesporczak zrobił mi dzień. 😀

    Inga

  36. Teraz już wiem kto jest odpowiedzialny za podwyższenie poziomu wód w oceanach. To nie globalne ocieplenie, to nie lodowce, to Jiro!

  37. Fajnie, że ałtorka sprawdziła niektóre słówka, ale pytanie: "anata wa nihongo o hanashimasuka?", naprawdę kłuje w OCZĘTA. Zwłaszcza osoby po kilku podstawowych lekcjach japońskiego, nie mówiąc już o starych wyżeraczach, którzy w tym momencie popełniają sudoku. Poprawna forma to "anata wa nihongo de hanashimasuka?"
    Ogólnie strasznie ciężko czyta się to "opowiadanie" – ta narracja, ten dziki Nowy Jork i przede wszystkim – śłodźiachny Jiro…
    Podziwiam Was za to, że przeczytałyście to, przeżyłyście i ostrzegacie zagubione owieczki przed takimi rzeczami jak te.

  38. Jiro jako żywo pasuje do objawów zaburzenia osobowości borderline:

    https://pl.wikipedia.org/wiki/Osobowo%C5%9B%C4%87_chwiejna_emocjonalnie_typu_borderline#Kryteria_diagnostyczne_ICD-10
    Zaufajcie mi, jestem psychologiem powołującym się na wikipedię.

    Kiedy Rey znika z życia Jiro, wydawałoby się że robi najmądrzejszą w całym swoim życiu rzecz. Dlatego brakuje mi analizy końcówki i tego, jak bardzo z dupy były okoliczności ponownego ich zejścia się. Chyba mam rozumieć, że chuć (pardon: Wielka Nieskończona Miłość) zawsze zwycięża.

  39. To ja się dla odmiany przyczepię Analizatorów ^^

    "Rey jest świadkiem, jak Jiro zamawia dodatkowe bilety (oczywiście płacąc z własnej kieszeni) i próbuje wyperswadować mu, że “ukochany” go wykorzystuje (…)"
    "Wyperswadować" znaczy "zniechęcić do czegoś", a nie "wytłumaczyć".

    "Jakbym ja spotkała takiego Jiro, to chyba prowizorycznie bym nie tylko się z nikim nie umawiała (…)"
    Chyba "profilaktycznie"? 😉

    No i, po raz kolejny, to, że Jiro czytał o Rewolucji Francuskiej wcale nie oznacza, że się o niej uczył…

    A tak poza tym – uwielbiam Was i Wasze poczucie humoru <3

  40. Niech żyją mechanizmy obronne! Mój mózg uparcie, mimo tych wszystkich opisów, pokazywał Jiro jako normalnego dorosłego mężczyznę, tylko bardzo szczupłego. Wada jest taka, że… po prostu wyobraźcie sobie dorosłego faceta (zarost, mięśnie pod skórą) zachowującego się jak mała dziewczynka. Ech…

Napisz komentarz