Drodzy
Czytelnicy, w poprzednich częściach analizy “Wszystkie odcienie czerni”
jawiły się jako utwór opisujący jak wypełnić otwór. A teraz rach-ciach i
zmiana. Będzie wszystko logorrheicznie wyłożone kawa na ławę. Gadaniną.
Co jest równie podniecające jak wcześniejsze opisy seksu.
Czytelnicy, w poprzednich częściach analizy “Wszystkie odcienie czerni”
jawiły się jako utwór opisujący jak wypełnić otwór. A teraz rach-ciach i
zmiana. Będzie wszystko logorrheicznie wyłożone kawa na ławę. Gadaniną.
Co jest równie podniecające jak wcześniejsze opisy seksu.
I ma równie dużo sensu.
Szpiegowska
intryga, która nagle wyłoniła się spod przepoconego prześcieradła, jest
amatorskim rozwinięciem spiskowej teorii o rozpowszechnianiu
morderczych szczepionek. Mamy więc lek, który zabija nieomal jak
cyjanek, mimo to został wpisany na listę refundacyjną, bo jest skuteczny
na AIDS (!) Jeśli jeszcze szczęki Wam nie opadły, to mamy kolejną
sensację – prawdę o leku odkrywa Paweł. Gdzie? Ano w internecie.
intryga, która nagle wyłoniła się spod przepoconego prześcieradła, jest
amatorskim rozwinięciem spiskowej teorii o rozpowszechnianiu
morderczych szczepionek. Mamy więc lek, który zabija nieomal jak
cyjanek, mimo to został wpisany na listę refundacyjną, bo jest skuteczny
na AIDS (!) Jeśli jeszcze szczęki Wam nie opadły, to mamy kolejną
sensację – prawdę o leku odkrywa Paweł. Gdzie? Ano w internecie.
Życie
Anny, Pawła i dzieci wisi na cienkim włosku. W tej sytuacji do fabuły
wkraczają wszechmocni agenci wywiadów, płatni mordercy i szpiedzy z
Krainy Deszczowców.
Anny, Pawła i dzieci wisi na cienkim włosku. W tej sytuacji do fabuły
wkraczają wszechmocni agenci wywiadów, płatni mordercy i szpiedzy z
Krainy Deszczowców.
A dalej jest jeszcze śmieszniej.
Carramba!
Analizują: Jasza, Dzidka, Kura i Babatunde Wolaka.
Syn oznajmia Annie, że podjął decyzję co do własnego życia:
– Chcę grać w klubie. Chcę być jak Błaszczykowski.
Boże,
nagle spada na mnie cała czerń wisząca gdzieś w przestrzeni. Czy to
jakiś znak? Przypominam sobie program telewizyjny, w którym piłkarz
opowiadał, że jak miał jedenaście lat, ojciec zabił jego matkę nożem,
zasztyletował ją. Karol też to oglądał.
nagle spada na mnie cała czerń wisząca gdzieś w przestrzeni. Czy to
jakiś znak? Przypominam sobie program telewizyjny, w którym piłkarz
opowiadał, że jak miał jedenaście lat, ojciec zabił jego matkę nożem,
zasztyletował ją. Karol też to oglądał.
Mamo,
nie ma wyjścia, jeśli mam być jak Błaszczykowski, muszę przeżyć
tragedię w dzieciństwie, więc… nie krzycz, nie opieraj się!
nie ma wyjścia, jeśli mam być jak Błaszczykowski, muszę przeżyć
tragedię w dzieciństwie, więc… nie krzycz, nie opieraj się!
[…]
Do diabła, a może to już jest czas, w którym nie mogę niczego mu zabronić? Jemu i Kindze.
Karol ma dwanaście lat, Kinga czternaście. Niestety Anno, jeszcze długie lata będziesz za nie odpowiadać.
Może
skończył się czas poświęcenia, opieki? Może moje ciało zrozumiało to
wcześniej i dlatego przylgnęło do Oskara, dlatego oddaliło się od
rodziny.
skończył się czas poświęcenia, opieki? Może moje ciało zrozumiało to
wcześniej i dlatego przylgnęło do Oskara, dlatego oddaliło się od
rodziny.
Tak to sobie usprawiedliwiaj.
Anna rozmawia z Oskarem przez telefon:
– W sobotę lecę do Japonii – szepczę.
– Po co?
– Znaleźliśmy autora, który bardzo szybko zyskuje popularność. Chcemy go wydać w Polsce. Jak najszybciej.
A jako że słabo znam angielski, będę rozmawiała z nim, hm, JĘZYKIEM?…
Przypomina mi się pewna rozmowa o pornosach:
– Bardzo niedobre dialogi…
– Ale za to w języku powszechnie zrozumiałym!
[…]
Rozłączam się i biorę do pisania. Jestem w połowie książki. Idzie mi całkiem nieźle.
Pisanie męczy moje palce i nadgarstki, ale jednocześnie podnieca.
Myślenia nie męczy, dobra nasza!
Tak, nie wątpię, że jej pisanie może zmęczyć palce. A potem jeszcze trzeba poprawić ten milion literówek…
Widzę każdą scenę, czuję ją, odbieram całym ciałem. Kiedy więc wraca Paweł, późno, przed północą, mam na niego ochotę.
Mam wielką ochotę.
– Jestem zmęczony – mówi.
– Chodź, rozbiorę cię, umyję.
Mała
podpowiedź: autor nie powinien zanadto utożsamiać się ze swoją
twórczością. Inaczej – gdy uśmierci bohatera, to będzie nosić żałobę,
albo będzie się sam śmiał z własnych dowcipów, lub podniecał się
“pikantnymi” kawałkami, które wygenerował z siebie w pocie czoła.
podpowiedź: autor nie powinien zanadto utożsamiać się ze swoją
twórczością. Inaczej – gdy uśmierci bohatera, to będzie nosić żałobę,
albo będzie się sam śmiał z własnych dowcipów, lub podniecał się
“pikantnymi” kawałkami, które wygenerował z siebie w pocie czoła.
Eeee, tu bym się nie czepiała, pisanie świństewek jak najbardziej może podniecić piszącego i nakręcić go na seksik.
– Nie pojedziemy do Mediolanu – mówi w końcu.
Mediolan? Ach, tak. Ufff… Przypomniała sobie. Propozycja
farmaceutów zabójców, wizje milionowych zarobków, domu w Nowym Jorku,
słonecznych wakacji, Santa Monica, wakacyjnych safari w Afryce,
weekendów na wybrzeżach RPA, kolacji w restauracjach z czerwonymi
dywanami, dwóch porsche w garażu, kortu tenisowego pod bokiem i basenu
ze schodkami tuż przy tarasie.
farmaceutów zabójców, wizje milionowych zarobków, domu w Nowym Jorku,
słonecznych wakacji, Santa Monica, wakacyjnych safari w Afryce,
weekendów na wybrzeżach RPA, kolacji w restauracjach z czerwonymi
dywanami, dwóch porsche w garażu, kortu tenisowego pod bokiem i basenu
ze schodkami tuż przy tarasie.
– Dlaczego?
– Odmówiłem.
– Ach tak…
To nie wszystko, co chce powiedzieć, ale potrzebuje czasu.
– Dobrze – kiwam głową. – I tak nie chciałabym rzucać pracy. Lubię ją.
– Wiem.
Każdy by lubił taką pracę, gdzie nie dość, że płacą za nic, to jeszcze można w środku dnia wyskoczyć na seksik.
– Zaczęłam znów pisać.
Patrzy tym razem kompletnie zaskoczony.
– O, to bardzo dobrze. Co piszesz?
– Powieść.
No coś ty, a byłem pewien, że komiks.
– O czym?
– Hm, trudno powiedzieć.
Słowo na [p] nie chce jej przejść przez usta.
To będzie… thriller.
Uśmiecha się.
– Moje życie też zaczyna przypominać thriller.
– Tak?
– A dajże mi spokój, ja mam swoje problemy, a ty znów tylko o sobie!
Zbiera się w sobie i w końcu mówi to, co chce powiedzieć od początku, a może od dawna:
– Mówiłem ci, że to mordercy. Pracuję dla morderców.
– Mówiłeś. Znów ktoś umarł?
Słyszycie ton nudy w tym pytaniu?
– W Polsce nie, ale oni wcale nie zrezygnowali z testowania tego zanieczyszczonego
specyfiku, który zabijał. To nie była żadna zanieczyszczona partia. To był świadomie
zmodyfikowany produkt, który okazał się śmiertelnie groźny.
I dlatego jest na liście leków refundowanych.
– Nie rozumiem. Skoro naprawili ten lek, czy jak to nazwać, to po co testują ten zabójczy?
– Twierdzą, że też może okazać się skutecznym lekiem i to na chorobę, na którą jeszcze nie ma leku.
– Na jaką?
– AIDS.
WHAT THE FUCK ARE THEY TALKING ABOUT???!!!
– Słyszałam, że na AIDS jest już lek i szczepionki.
Więc po co jeszcze dupę zawracać?
Nawiasem mówiąc, nawet najzwyklejszy wujek Gugiel potwierdza, że proces badań i wdrażania nowego leku to nie takie hop-siup, jak się aŁtorce wydaje…
O czym pisałam dość sporo w odcinku 2, a i w komentarzach później ktoś też dodał swoje trzy grosze w temacie…
–
Nie do końca. Są terapie powstrzymujące chorobę i pozwalające żyć z
AIDS, ale nie ma pigułki, która mogłaby szybko wyleczyć chorego i usunąć
wirus z nosiciela. Myśleli, że to niemożliwe, ale teraz przez przypadek
okazało się, że jednak. Mało tego, ta pigułka działa niemal jak
antybiotyk. Wystarczy tygodniowa terapia i wirus znika, zostaje zabity.
Nie do końca. Są terapie powstrzymujące chorobę i pozwalające żyć z
AIDS, ale nie ma pigułki, która mogłaby szybko wyleczyć chorego i usunąć
wirus z nosiciela. Myśleli, że to niemożliwe, ale teraz przez przypadek
okazało się, że jednak. Mało tego, ta pigułka działa niemal jak
antybiotyk. Wystarczy tygodniowa terapia i wirus znika, zostaje zabity.
Razem z nosicielem???
No, to JEST jakieś rozwiązanie problemu…
Mam
mętlik w głowie, to wszystko jest zbyt skomplikowane, nic nie rozumiem,
bo Paweł mówi ze smutkiem o czymś, co przecież wszystkich nas powinno
cieszyć.
mętlik w głowie, to wszystko jest zbyt skomplikowane, nic nie rozumiem,
bo Paweł mówi ze smutkiem o czymś, co przecież wszystkich nas powinno
cieszyć.
Że miał to być lek podtrzymujący ciążę, a okazał się dobry na AIDS.
Gdyby szukali leku na AIDS, pewnie wynaleźliby super maść na trądzik.
To
akurat jest OK, pamiętam lek, który okazał się rewelacyjny jako
wspomagacz w rzucaniu palenia, chociaż badano go w zupełnie innym
wskazaniu 🙂 Ale po pierwsze to powinno być inaczej napisane, a po
drugie jak Kura już zauważyła: to lek na niewiadomoco (bo nigdzie nie
zostało powiedziane, na co), który przy okazji podtrzymuje ciążę, a
teraz jeszcze przy okazji leczy AIDS – co za dużo, to niezdrowo.
akurat jest OK, pamiętam lek, który okazał się rewelacyjny jako
wspomagacz w rzucaniu palenia, chociaż badano go w zupełnie innym
wskazaniu 🙂 Ale po pierwsze to powinno być inaczej napisane, a po
drugie jak Kura już zauważyła: to lek na niewiadomoco (bo nigdzie nie
zostało powiedziane, na co), który przy okazji podtrzymuje ciążę, a
teraz jeszcze przy okazji leczy AIDS – co za dużo, to niezdrowo.
Niech jeszcze leczy łupież i robi za osłonę przy antybiotykach.
Placebo, ale za to bardzo skuteczne.
No,
chyba że przyjmujemy, że wszyscy chorzy i nosiciele AIDS powinni
umrzeć, bo są sami sobie winni. Ale chyba nawet brzydzący się
homoseksualizmem i innością Paweł nie mógłby być tak radykalny?
chyba że przyjmujemy, że wszyscy chorzy i nosiciele AIDS powinni
umrzeć, bo są sami sobie winni. Ale chyba nawet brzydzący się
homoseksualizmem i innością Paweł nie mógłby być tak radykalny?
– To chyba dobrze – mówię ostrożnie.
–
Pigułka na AIDS byłaby dobra – odpowiada, a ja wzdycham z ulgą. – To
byłoby przełomowe odkrycie, a koncern zarobiłby miliardy dolarów.
Wszyscy zarobiliby krocie. Problem w tym, że lek zabija i wirus, i
nosiciela.
Pigułka na AIDS byłaby dobra – odpowiada, a ja wzdycham z ulgą. – To
byłoby przełomowe odkrycie, a koncern zarobiłby miliardy dolarów.
Wszyscy zarobiliby krocie. Problem w tym, że lek zabija i wirus, i
nosiciela.
*słabo* Ej, pani aŁtorko, ale ja żartowałam…
– Testują ten lek już od pięciu lat. Początkowo na zwierzętach, szczurach, małpach, a gdy te przestały
umierać i zdrowiały, zaczęli testować na ludziach. W Afryce. Ofiar nie
są setki, tylko… tysiące. Może dziesiątki tysięcy.
umierać i zdrowiały, zaczęli testować na ludziach. W Afryce. Ofiar nie
są setki, tylko… tysiące. Może dziesiątki tysięcy.
Jeszcze lepiej.
– Boże.
Borze, jak ta kobieta nie ma zielonego pojęcia o badaniach leków.
A o czymś ma pojęcie?
–
Niektórych udaje się wyleczyć, było ich coraz więcej, aż w pewnej
chwili wydawało się, że jest już wszystko pod kontrolą, że pacjenci
przyjmujący lek nie odczuwają większych skutków ubocznych, a przede
wszystkim nie umierają.
Niektórych udaje się wyleczyć, było ich coraz więcej, aż w pewnej
chwili wydawało się, że jest już wszystko pod kontrolą, że pacjenci
przyjmujący lek nie odczuwają większych skutków ubocznych, a przede
wszystkim nie umierają.
I w dodatku donaszają ciąże.
Wtedy zdecydowano się zaryzykować z małymi partiami w Europie.
W Afryce łatwo jest tuszować skandale, nawet śmiertelne.
Przypomnijmy ciąg zdarzeń – Początkowo na zwierzętach, szczurach, małpach, a gdy te
przestały umierać i zdrowiały, zaczęli testować na ludziach. W Afryce. Łapali ochotników przy wodopoju i wrzepiali pigułę.
W
Europie, nawet wschodniej, nie jest tak prosto. Tak więc robili to
ostrożnie, na małą skalę, ale i tak się nie udało. Tak jak ci
powiedziałem, zmarło najpierw kilkadziesiąt, potem sto pięćdziesiąt
osób. Podobno w Bułgarii i Rumunii jeszcze więcej.
Europie, nawet wschodniej, nie jest tak prosto. Tak więc robili to
ostrożnie, na małą skalę, ale i tak się nie udało. Tak jak ci
powiedziałem, zmarło najpierw kilkadziesiąt, potem sto pięćdziesiąt
osób. Podobno w Bułgarii i Rumunii jeszcze więcej.
Ale PO CO? Po co nadal testować lek, po którym już umarły tysiące osób?
Żeby zmarło jeszcze więcej, *mroczny śmiech*
– Ale przecież mówiłeś, że lek wciągnięto na listę refundacyjną?
ZUS domagał się piguły, która będzie obowiązkowo dawana wszystkim po ukończeniu sześćdziesięciu pięciu lat.
“Popierajmy partię czynem, umierajmy przed terminem”?
– Tylko po to, żeby zakamuflować to wszystko, o czym ci mówię. To zupełnie inny lek, coś innego.
https://31.media.tumblr.com/20d1911d6435bff18d9af4def312749b/tumblr_inline_myun80VepZ1qzujft.gif
– No i co oni dalej z tym robią?
– Ponownie wrócili do testów w Afryce. Jak wszystko ucichnie i zmodyfikują lek, pewnie spróbują znowu.
Droga
Rado Nadzorcza, nasza firma wciąż ma za dużo pieniędzy. Proponuję
utopić jeszcze tak ze dwadzieścia milionów dolarów w tym leku, a kolejne
sto przeznaczyć na procesy i odszkodowania. Kto jest przeciw, nie
widzę?
Rado Nadzorcza, nasza firma wciąż ma za dużo pieniędzy. Proponuję
utopić jeszcze tak ze dwadzieścia milionów dolarów w tym leku, a kolejne
sto przeznaczyć na procesy i odszkodowania. Kto jest przeciw, nie
widzę?
– To okropne, ale skąd ty to wszystko wiesz?
– Toczy się proces, już od jakiegoś czasu.
– Gdzie?
– W Brukseli.
Która jest centrum całego zła na Ziemi.
Cywilizacja Śmierci z siedzibą w Brukseli!
– Dlaczego nikt o tym nie mówi?
– Media lubią pieniądze koncernów, a proces toczy się za zamkniętymi drzwiami.
Assange zniknął, następców nie zostawił.
No proszę – zamknięto drzwi i już jest cicho. Nikt ani mru-mru!
“Proces
za zamkniętymi drzwiami” oznacza tylko tyle, że przebieg jest niejawny.
Natomiast to, że proces się odbywa, nie może być tajemnicą. Tyle pan
prawnik powinien wiedzieć.
za zamkniętymi drzwiami” oznacza tylko tyle, że przebieg jest niejawny.
Natomiast to, że proces się odbywa, nie może być tajemnicą. Tyle pan
prawnik powinien wiedzieć.
– I oni, twoi klienci, przyznali się do tego? Przyznali się do tych wszystkich morderstw?
Tak! Gorzko płakali i obiecywali, że się poprawią.
Aczkolwiek zaprzeczyli, że podali pigułę Bubumdabbie Balacongo.
Paweł uśmiecha się smutno, kręci głową.
– Nie, oni twierdzą, że są niewinni, że to wszystko kłamstwa.
– Więc skąd wiesz?
– Z Internetu.
Aaaaa! Psiamać… takie fajne biurko było!
Jest taka strona założona przez jakiegoś lekarza z Afryki.
Jest dobrze ukryta w niedostępnym zakątku Kongo, dlatego nikt (poza Pawłem) o niej nie wie.
Po prostu słabo spozycjonowana.
Są na niej dokumenty, dowody, zapiski, zdjęcia. To wszystko, co jest także w materiale procesowym.
– A może jednak oni kłamią? Ci z Internetu? Może firma jest niewinna?
– Może.
A proces toczy się ot, tak na podstawie poszlak wyssanych z palca.
Paweł, jako prawnik koncernu nie został nawet przesłuchany. Wszystko wskazuje, że jest to raczej proces trawienny.
Sami w to nie wierzymy, choć łatwiej byłoby uwierzyć.
–
Wiesz, te materiały są naprawdę wiarygodne – kończy Paweł. – To nie
jakieś rojenia szaleńca, tylko twarde dowody. Z analizami, z konkretnymi
przypadkami. Bardzo twarde dowody, niemożliwe, żeby zostały
spreparowane.
Wiesz, te materiały są naprawdę wiarygodne – kończy Paweł. – To nie
jakieś rojenia szaleńca, tylko twarde dowody. Z analizami, z konkretnymi
przypadkami. Bardzo twarde dowody, niemożliwe, żeby zostały
spreparowane.
Jeśli coś preparować, to tylko “twarde dowody”!
Tak, “twarde dowody” Burka.
Btw,
nie takie twarde dowody ludzie potrafią spreparować, internet jest
cierpliwy i wszystko przyjmie. Starczy spojrzeć na strony
antyszczepionkowców.
nie takie twarde dowody ludzie potrafią spreparować, internet jest
cierpliwy i wszystko przyjmie. Starczy spojrzeć na strony
antyszczepionkowców.
[W każdym razie Paweł podejmuje jakąś Dramatyczną Decyzję, od której Anna aż blednie]
Tokio drift
Kolejny
rozdział zawiera służbową (tym razem naprawdę) podróż Anny do Japonii.
Podróż zaczyna się – a jakże! – od erotycznego snu w samolocie.
rozdział zawiera służbową (tym razem naprawdę) podróż Anny do Japonii.
Podróż zaczyna się – a jakże! – od erotycznego snu w samolocie.
Poza
tym, że kocham Murakamiego, co wiem o Japonii? Samuraje, filozofia,
Szinto i Budda, cesarz, grzeczność, piękne kimona, domki z papieru,
egzotyczny czar, sake, ogrody, ceremonia parzenia herbaty, wiśnie,
gejsze – wszystko pięknie, ale też zabijanie delfinów, niewyobrażalne
okrucieństwo, jakuza, zwodniczy honor prowadzący do śmierci, krwawa
manga, yaoi, kultura, która fascynuje i przeraża, odmienności nie do
pojęcia dla Europejczyków.
tym, że kocham Murakamiego, co wiem o Japonii? Samuraje, filozofia,
Szinto i Budda, cesarz, grzeczność, piękne kimona, domki z papieru,
egzotyczny czar, sake, ogrody, ceremonia parzenia herbaty, wiśnie,
gejsze – wszystko pięknie, ale też zabijanie delfinów, niewyobrażalne
okrucieństwo, jakuza, zwodniczy honor prowadzący do śmierci, krwawa
manga, yaoi, kultura, która fascynuje i przeraża, odmienności nie do
pojęcia dla Europejczyków.
Czy ona naprawdę wierzy, że jak wymieni jednym tchem te kilka-kilkanaście skojarzeń, zrobi wrażenie na czytelniku?
Zestawienie yaoi z jakuzą i zabijaniem delfinów jest… urocze.
Zastanawiam się, czy będę w stanie odwiedzić Muzeum Pokoju w Hiroszimie,
Obawiam
się, że jedyna twoja szara komórka, odpowiedzialna za dopływ krwi do
łechtaczki, i tak nie da rady unieść tego, co tam zobaczysz.
się, że jedyna twoja szara komórka, odpowiedzialna za dopływ krwi do
łechtaczki, i tak nie da rady unieść tego, co tam zobaczysz.
czy zdołam zjeść żywą rybę ikizukuri, małpi móżdżek, ośmiornice, węże, inne obrzydlistwo.
Ale
znaczy to jest jakiś obowiązek, tak? Jeśli nie zjesz, nie pozwolą ci
wyjechać i skażą na piętnaście lat ciężkich robót przy sprzątaniu w
Fukushimie?
znaczy to jest jakiś obowiązek, tak? Jeśli nie zjesz, nie pozwolą ci
wyjechać i skażą na piętnaście lat ciężkich robót przy sprzątaniu w
Fukushimie?
Orient mi się trochę miesza. Nie wiem, czy część moich obaw nie dotyczy bardziej Chin, Tajlandii i Korei.
Zatem można uznać, że twoje marzenie o chińskim kochanku zaraz się spełni.
Mam trochę ponad dobę na zwiedzanie Tokio, na odprężenie, na seks, na co tylko przyjdzie ochota.
Przecież to synonimy.
Jestem w Tokio, w Japonii i chcę tylko spać, patrzeć przez okno na drzewa sakura [wiśnia jest taka pospolita] w ogrodzie daleko za hotelem i popijać wodę z porcelany. To chyba niedobrze.
To raczej normalne, jet lag i takie tam.
“Picie wody z porcelany” trochę mnie dziwi, ale niech będzie.
Wieczorem
z okna widzę prostytutki czekające przy jednej z ulic. Co chwila
podjeżdża do nich samochód. Dziewczyny nachylają się, wsiadają do środka
lub klient parkuje samochód, a potem idzie z nimi w kierunku drzwi
hotelu. Niesamowite, zarezerwowali mi hotel z pokojami na godziny.
z okna widzę prostytutki czekające przy jednej z ulic. Co chwila
podjeżdża do nich samochód. Dziewczyny nachylają się, wsiadają do środka
lub klient parkuje samochód, a potem idzie z nimi w kierunku drzwi
hotelu. Niesamowite, zarezerwowali mi hotel z pokojami na godziny.
Przejrzeli cię na wylot!
A czy sama w takich nie bywałam?
No – nie. Jak sama wspominałaś, w twoich hotelach płaciło się za całą noc.
Anna idzie na spotkanie z autorem i jego agentem.
Autor nazywa się Akira Kobe.
Akira jak Kurosawa, Kobe jak hodowla najszczęśliwszych krów.
Przy
stoliku obok hałasują trzy japońskie nastolatki. (…) Szczebioczą i
robią dużo hałasu, przekrzykując się, śmiejąc na przemian i pokazując w
telefonach komórkowych SMS-y, zdjęcia i filmy.
stoliku obok hałasują trzy japońskie nastolatki. (…) Szczebioczą i
robią dużo hałasu, przekrzykując się, śmiejąc na przemian i pokazując w
telefonach komórkowych SMS-y, zdjęcia i filmy.
Mam wrażenie, że oglądają zdjęcia mężczyzn lub porno, i rumienię się.
Bo oczywiście nie mogą sobie pokazywać filmików ze śmiesznymi kotami, prawda…?
Pokazują mi cztery książki Kobego po japońsku.
– Ta ostatnia została sprzedana w nakładzie miliona egzemplarzy. To na pewno będzie sukces i w Polsce – mówi agent.
Ważę ją w dłoni. Ma dużo stron. Powinno być dobrze. Teraz znów sprzedają się grube książki.
Nie, droga Anno – to nie jest tak jak w pornobiznesie, gdzie znów sprzedają się grube wszetecznice.
Nieno,
dobrze kombinuje. Dać odpowiednią czcionkę, margines, napompować
objętość – a potem będzie można podzielić powieść na dwa tomy i zarobić
dwa razy więcej kasy, mwahahahahaha.
dobrze kombinuje. Dać odpowiednią czcionkę, margines, napompować
objętość – a potem będzie można podzielić powieść na dwa tomy i zarobić
dwa razy więcej kasy, mwahahahahaha.
Ale czy na pewno powinno być tak, że szukamy tylko książek, które się sprzedają?
*powoli
i spokojnie* Anno, pracujesz w wydawnictwie. Wydawnictwo po to
produkuje książki, żeby je sprzedać. Inaczej firmie grozi plajta.
i spokojnie* Anno, pracujesz w wydawnictwie. Wydawnictwo po to
produkuje książki, żeby je sprzedać. Inaczej firmie grozi plajta.
Z
drugiej strony, ma nieco racji – renomowane wydawnictwo, które dla kasy
wydaje “sprzedającą się” szmirę, to jednak tak trochę nie bałdzo.
drugiej strony, ma nieco racji – renomowane wydawnictwo, które dla kasy
wydaje “sprzedającą się” szmirę, to jednak tak trochę nie bałdzo.
– O czym jest?
Agent i pisarz patrzą po sobie zaskoczeni. Chyba uznali, że znamy ją, a może już zleciliśmy tłumaczenie.
Najwyraźniej założenie, że to wydawnictwo wie, co robi, jest zbyt śmiałe.
(Serio,
wysłali na negocjacje z pisarzem pańcię, która nawet nie zadała sobie
trudu, żeby dowiedzieć się, CO mają zamiar wydać…?)
wysłali na negocjacje z pisarzem pańcię, która nawet nie zadała sobie
trudu, żeby dowiedzieć się, CO mają zamiar wydać…?)
Nikt
nie rozejrzał się, czy dzieło aby nie zostało już przetłumaczone (i czy
tym samym zaistniało na rynku księgarskim), a potem je khmmm…
przeczytał?
nie rozejrzał się, czy dzieło aby nie zostało już przetłumaczone (i czy
tym samym zaistniało na rynku księgarskim), a potem je khmmm…
przeczytał?
W kilku zdaniach zapoznajemy się z treścią książki – miłość policjanta do dattchi waifu,
sztucznej kobiety – po czym przechodzimy do znacznie obszerniejszego
opisu erotycznych atrakcji Tokio. Pisarz i jego agent urządzają Annie
wycieczkę ich szlakiem – serio, czy w Tokio nie ma nic innego do
zwiedzania, czy też ona ma na czole wypisane, że interesuje ją tylko
seks?
sztucznej kobiety – po czym przechodzimy do znacznie obszerniejszego
opisu erotycznych atrakcji Tokio. Pisarz i jego agent urządzają Annie
wycieczkę ich szlakiem – serio, czy w Tokio nie ma nic innego do
zwiedzania, czy też ona ma na czole wypisane, że interesuje ją tylko
seks?
BoCHaterka trafia do mizu shobai, klubu miłości.
(wszelkie japońskie słowa oraz ich tłumaczenia za książką)
W
kolejnym pokoju uderza w nas agresywna muzyka. To już normalna
dyskoteka z młodzieżą w roli głównej. Prawie normalna, bo dzieciaki
wszędzie kopulują, biegają bez ubrań, zalegają w kątach pijane i
oszołomione narkotykami.
kolejnym pokoju uderza w nas agresywna muzyka. To już normalna
dyskoteka z młodzieżą w roli głównej. Prawie normalna, bo dzieciaki
wszędzie kopulują, biegają bez ubrań, zalegają w kątach pijane i
oszołomione narkotykami.
Mujborze. I już wiem, skąd Milenka czerpała inspirację do sceny w dyskotece z tej analizy:
Zastanawiam
się, co mam zrobić, jeśli Akira będzie próbował nakłonić mnie do seksu.
Patrzę na niego i myślę, że może jednak mogłabym się zgodzić. Wtedy
czuję na sobie inną dłoń i kiedy się odwracam, widzę młodego, niezwykle
szczupłego chłopca. Nie ma na sobie niczego, a jego penis sterczy
sztywno, wykrzywiony do góry. Nigdy nie widziałam tak wykrzywionego
penisa.
się, co mam zrobić, jeśli Akira będzie próbował nakłonić mnie do seksu.
Patrzę na niego i myślę, że może jednak mogłabym się zgodzić. Wtedy
czuję na sobie inną dłoń i kiedy się odwracam, widzę młodego, niezwykle
szczupłego chłopca. Nie ma na sobie niczego, a jego penis sterczy
sztywno, wykrzywiony do góry. Nigdy nie widziałam tak wykrzywionego
penisa.
Jak widać, Azjaci nie tylko oczy mają skośne.
Jest to tak zwana fleischkatana.
(…)
Ma
talent. Och, jaki ma talent. Wierzga na mnie, jak chyba nikt dotąd, z
niezwykłą wręcz finezją, namiętnością, z pełnym poezji czarem.
talent. Och, jaki ma talent. Wierzga na mnie, jak chyba nikt dotąd, z
niezwykłą wręcz finezją, namiętnością, z pełnym poezji czarem.
“Wierzganie” nie bardzo kojarzy mi się z “finezją”.
Chwycił
mnie za włosy, porwał mnie za włosy i szarpał, darł, targał i wlókł
mnie nogą za włosy po śniegu… Tak mnie bił, tak cudownie bił kopytami
swego czarnego demona.
mnie za włosy, porwał mnie za włosy i szarpał, darł, targał i wlókł
mnie nogą za włosy po śniegu… Tak mnie bił, tak cudownie bił kopytami
swego czarnego demona.
Otwieram
drzwi hotelowego pokoju, rzucam na komodę torebkę, wchodzę od razu do
łazienki i siadam na sedesie. Długo nie sikałam i mam wrażenie, że teraz
trwa to całą wieczność.
drzwi hotelowego pokoju, rzucam na komodę torebkę, wchodzę od razu do
łazienki i siadam na sedesie. Długo nie sikałam i mam wrażenie, że teraz
trwa to całą wieczność.
Doprawdy jesteśmy wdzięczni za te szczegóły!
Niech jeszcze powie, czy ciemny, czy słomkowy…
Z odczynem kwaśnym, czy zasadowym.
[Po wyjściu z łazienki boCHaterka zastaje niespodziewanego gościa]
– Witaj, Anno!
– Co tu robisz?
Wiktor
uśmiecha się radośnie i sztucznie jak włoski mafioso. Jest w tym
momencie bardzo podobny do filmowego sycylijskiego gangstera.
uśmiecha się radośnie i sztucznie jak włoski mafioso. Jest w tym
momencie bardzo podobny do filmowego sycylijskiego gangstera.
Ejże, a podobno Wiktor był brzydki!
Pewnie
wiecie na czym polega suspens kryminałów klasy B – gdzie złoczyńca do
zanudy opowiada swojej ofierze o tym co zrobi i dlaczego to zrobi, i
dlaczego tak gada, i czemu właśnie teraz nie zrobi tego co obiecuje,
choć ma taki zamiar (czas ucieka, bohater może przepiłować więzy
makaronem, a widzowie umierają z nudów), ale jednak nie, teraz nic nie
zrobi, poczeka na później – no więc, było tego nudnego, głupiego i
naiwnego tekstu przez sześć stron, 14000 znaków.
wiecie na czym polega suspens kryminałów klasy B – gdzie złoczyńca do
zanudy opowiada swojej ofierze o tym co zrobi i dlaczego to zrobi, i
dlaczego tak gada, i czemu właśnie teraz nie zrobi tego co obiecuje,
choć ma taki zamiar (czas ucieka, bohater może przepiłować więzy
makaronem, a widzowie umierają z nudów), ale jednak nie, teraz nic nie
zrobi, poczeka na później – no więc, było tego nudnego, głupiego i
naiwnego tekstu przez sześć stron, 14000 znaków.
Uśmiech Wiktora. Tajemnicza, wąska kreska poniżej nosa (nie, serio?), trzy centymetry od końca brody, pośrodku w szerokości, w jednej trzeciej w wysokości.
Brzmi jak opis do portretu pamięciowego.
Szczelina, przez którą można zajrzeć do zepsutego wnętrza.
Taki bogaty biznesmen i nie stać go na dentystę!
Wiktor nie jest dobrym człowiekiem i nie przychodzi do kogoś, jeśli nie ma interesu.
A co, odpadł mu?
Widocznie na wenerologa też go nie stać.
Boję
się go. To człowiek, który składa się w połowie ze strachu. Reszta jego
postaci jest tym strachem przytłoczona. Nie liczy się.
się go. To człowiek, który składa się w połowie ze strachu. Reszta jego
postaci jest tym strachem przytłoczona. Nie liczy się.
Znaczy, on robi po nogach ze strachu, ale ona boi się go jeszcze bardziej? Nieźle się dobrali.
Facet po prostu boi się własnego cienia i z tego strachu jest zdolny do wszystkiego.
– Żeby wykonać swoje zadanie, muszę najpierw trochę pogadać – powiedział.
– Tak, rozumiemy, takie są reguły… – westchnęli ciężko czytelnicy.
–
Posłuchaj uważnie, to może nie pożałujesz. Otóż za chwilę opowiem ci
wszystko, co z tobą zrobię, tak żebyś była na to przygotowana, tak żebyś
wiedziała, na co się godzisz. To będzie coś jakby kontrakt pomiędzy
kochankami grającymi w grę, powiedzmy w jakieś rozgrywki z kart markiza
de Sade. Słyszałaś o kimś takim? Niektórzy uważają go za filozofa, dla
mnie to zwykły zboczeniec, choć w mojej pracy całkiem przydatny.
Podobnie jak Freud. Zrozumienie Freuda leży u podstaw mojego stosunku do
kobiet i do siebie samego. Lubię myśleć jego wykładami. Naprawdę często
są zaskakująco trafne, choć nie do końca. Bo żeby były do końca, Freud
musiałby być mną, a nigdy nie będzie. Nigdy nie był zabójcą. Nikogo,
biedak, nie zamordował. Nawet cudzymi rękoma. Ustalamy więc granice,
dziecino, i nie przekraczamy ich. Jeśli się nie zgodzisz i zrobisz coś
głupiego, to… sama wiesz…
Posłuchaj uważnie, to może nie pożałujesz. Otóż za chwilę opowiem ci
wszystko, co z tobą zrobię, tak żebyś była na to przygotowana, tak żebyś
wiedziała, na co się godzisz. To będzie coś jakby kontrakt pomiędzy
kochankami grającymi w grę, powiedzmy w jakieś rozgrywki z kart markiza
de Sade. Słyszałaś o kimś takim? Niektórzy uważają go za filozofa, dla
mnie to zwykły zboczeniec, choć w mojej pracy całkiem przydatny.
Podobnie jak Freud. Zrozumienie Freuda leży u podstaw mojego stosunku do
kobiet i do siebie samego. Lubię myśleć jego wykładami. Naprawdę często
są zaskakująco trafne, choć nie do końca. Bo żeby były do końca, Freud
musiałby być mną, a nigdy nie będzie. Nigdy nie był zabójcą. Nikogo,
biedak, nie zamordował. Nawet cudzymi rękoma. Ustalamy więc granice,
dziecino, i nie przekraczamy ich. Jeśli się nie zgodzisz i zrobisz coś
głupiego, to… sama wiesz…
Już rozumiecie, dlaczego nie uraczymy Was pełnym tekstem?
Następnie Wiktor ze szczegółami opisuje, jak to Annę zgwałci. Cóż, niektórych podnieca dźwięk własnego głosu.
– Dlaczego? – pytam cicho, cały czas spokojna.
–
Dlaczego chcę cię koniecznie zgwałcić? Przecież wiesz, że mi się
podobasz. Lubię to. Lubię gwałcić. Ale tak naprawdę… Nie tak jak Oskar,
na niby. Ze mną byś miała prawdziwy gwałt, nie taki udawany. Dobrałbym
się do ciebie, dziecinko, i zerżnął tak, że przez tydzień byłoby ci
ciężko się załatwiać i siedzieć na tyłku, a chodziłabyś jak piłkarz.
Wierz mi, potrafię tak gwałcić. Miałem czas się nauczyć. Nie zasłaniaj
się!
Dlaczego chcę cię koniecznie zgwałcić? Przecież wiesz, że mi się
podobasz. Lubię to. Lubię gwałcić. Ale tak naprawdę… Nie tak jak Oskar,
na niby. Ze mną byś miała prawdziwy gwałt, nie taki udawany. Dobrałbym
się do ciebie, dziecinko, i zerżnął tak, że przez tydzień byłoby ci
ciężko się załatwiać i siedzieć na tyłku, a chodziłabyś jak piłkarz.
Wierz mi, potrafię tak gwałcić. Miałem czas się nauczyć. Nie zasłaniaj
się!
Odrzucam prześcieradło, które zaciągnęłam ukradkiem, rozkładam ręce i pozwalam mu patrzeć.
Niech ma. Niech się ślini, zboczeniec jeden!
Bla
bla bla, w kolejnej rozwlekłej, bardzo rozwlekłej przemowie Wiktor
nakazuje Annie uspokoić męża, żeby przestał interesować się koncernem
farmaceutycznym, bo inaczej zostanie usamobójstwiony, ewentualnie
wrobiony w morderstwo swej żony.
bla bla, w kolejnej rozwlekłej, bardzo rozwlekłej przemowie Wiktor
nakazuje Annie uspokoić męża, żeby przestał interesować się koncernem
farmaceutycznym, bo inaczej zostanie usamobójstwiony, ewentualnie
wrobiony w morderstwo swej żony.
– Dość, już wszystko wiem. Poradzę sobie.
– Nie, jeszcze nie wszystko. (…)
I wyjmuje zdjęcia Kingi i Karola.
– Teraz opowiem, co zrobię z nimi, jeśli ci się nie uda.
I znów zaczął gadać. Całe szczęście, że boChaterka była starannie wysikana.
Nic mi nie zrobił. Nie mogę w to uwierzyć. Nawet nie zgwałcił.
Obiecanki-cacanki… Foch!
Nagadał się i poszedł.
Erotoman-gawędziarz. Dziobaty.
Rano
czym prędzej jadę taksówką na lotnisko. Choć nie przyspieszę lotu, nie
zmienię niczego, na co nie mam wpływu, to chcę jak najszybciej
porozmawiać z Pawłem i wybić mu z głowy wszystkie te głupoty o
sprawiedliwości, interesie społecznym, honorze, odwadze i czym tam jeszcze.
czym prędzej jadę taksówką na lotnisko. Choć nie przyspieszę lotu, nie
zmienię niczego, na co nie mam wpływu, to chcę jak najszybciej
porozmawiać z Pawłem i wybić mu z głowy wszystkie te głupoty o
sprawiedliwości, interesie społecznym, honorze, odwadze i czym tam jeszcze.
Nie chcemy zobaczyć naszych obciętych głów w śmietniku.
Oczami duszy, nieprawdaż.
To jest Zdanie Roku.
Z
lotniska odbiera Annę Trevor Jones (pamiętamy, ten rzekomo były agent i
autor powieści szpiegowskich, któremu zleciła zdobycie informacji o
Oskarze).
lotniska odbiera Annę Trevor Jones (pamiętamy, ten rzekomo były agent i
autor powieści szpiegowskich, któremu zleciła zdobycie informacji o
Oskarze).
Wcześniej
wręcza mi kartkę z instrukcjami, więc wiem, że nie wolno mi powiedzieć
niczego znaczącego, dopóki nie będzie BEZPIECZNIE.
wręcza mi kartkę z instrukcjami, więc wiem, że nie wolno mi powiedzieć
niczego znaczącego, dopóki nie będzie BEZPIECZNIE.
Zaraz zobaczycie, jak Anna stosuje się do wytycznych.
Nagle
hamuje gwałtownie i skręca kierownicą, wjeżdżając niemal pod prąd. W
ostatniej chwili skręca w boczną uliczkę, potem w kolejną i jeszcze raz.
Taksówka przyspiesza i zwalnia gwałtownie. Ja miotam się po tylnej
kanapie z przerażonym wyrazem twarzy. Nikt nie jedzie za nami. Nie widzę żadnych świateł.
hamuje gwałtownie i skręca kierownicą, wjeżdżając niemal pod prąd. W
ostatniej chwili skręca w boczną uliczkę, potem w kolejną i jeszcze raz.
Taksówka przyspiesza i zwalnia gwałtownie. Ja miotam się po tylnej
kanapie z przerażonym wyrazem twarzy. Nikt nie jedzie za nami. Nie widzę żadnych świateł.
Gdyby mnie ktoś pytał, powiedziałabym, że facet się popisuje i urabia frajerkę…
W drodze z Okęcia do centrum zostają wchłonięci przez moce świata równoległego.
Trevor wariuje jednak dalej. Uspokaja się dopiero na kolejnej wylotówce.
Jedziemy trzecim pasem, nagle skręcamy, zjeżdżamy na prawo, Trevor hamuje, włącza awaryjne i wysiada.
– Szybko – woła, otwierając mi drzwi.
Idę za nim do zagłębienia, czyli w dół w którym są jakieś schody ewakuacyjne.
Gdzieś na poboczu jakiejś ulicy w Warszawie znajduje się Dziwna Dziura, która prowadzi w górę.
Zanim zaczniemy się wspinać, znaczy – w tym zagłębieniu? prosi o moją komórkę, otwiera ją, wyjmuje kartę SIM i baterię. Po namyśle łamie kartę i wyrzuca wszystko do kanału.
O, to dziwne miejsce jest skanalizowane.
Na górze przyciska palec do ust.
Nie wiadomo co ich porwało, ale trzyma ich na górze dołu.
Chyba to oznacza, że wciąż nie jest BEZPIECZNIE.
Idziemy szybkim krokiem prawie pół godziny,
Pokonując tym samym jakieś trzy kilometry…
w końcu wchodzi w jakąś bramę, otwiera drzwi kluczem, mamrocząc zaklęcia i układając palce w Znak potem jeszcze jednym kodem w domofonie, słyszę brzęczyk, drzwi ustępują, jesteśmy u celu.
Trevor wyjmuje kolejny pęk kluczy, bezbłędnie dobiera właściwy i
otwiera mieszkanie na półpiętrze. Wciąż przyciska palec do ust. Nie jest
BEZPIECZNIE.
Bierze kartkę i pisze:
ROZBIERZ SIĘ DO NAGA I IDŹ SIĘ WYKĄPAĆ. TAM ZNAJDZIESZ CIUCHY DLA SIEBIE.
Bez tej instrukcji wykąpałaby się w odzieży.
– Nie będę patrzył – zapewnia szeptem.
– Nie bądź taki! Taki niezainteresowany!
Jakaś
cząstka mnie chce, żeby się odwrócił podczas tego rozbierania albo
wszedł teraz i pokazał, że jest mężczyzną. Wygląda przecież całkiem
męsko. Mógłby być z niego ciekawy kochanek.
cząstka mnie chce, żeby się odwrócił podczas tego rozbierania albo
wszedł teraz i pokazał, że jest mężczyzną. Wygląda przecież całkiem
męsko. Mógłby być z niego ciekawy kochanek.
DKJP, czy ona musi? Musi? Zawsze i wszędzie, w każdych okolicznościach?!
Słyszę, jak zbiera wszystkie moje rzeczy do reklamówki, otwiera drzwi i wychodzi.
Nie wiadomo, co mu te ubrania zawiniły, ale opis pozwala nam myśleć, że Trevor idzie je wyrzucić, prawda?
Obok prysznica leży bielizna, bawełniana i trochę staroświecka [trzeba zapomnieć o Majtkach Zagłady], oraz szary dres bez żadnych ozdób. Jest miękki i miły w dotyku. Odpręża mnie. Czuję się lepiej.
[…]
–
Teraz już możemy mówić. – Ma głos alkoholika, degenerata, a może
specjalnie tak potrafi go modulować. Skrzeczący, ochrypły, niski szept. –
Choć tak naprawdę nigdy nie możemy być pewni, czy ktoś nas nie słucha.
Wiesz, jaka jest główna zasada służb specjalnych?
Teraz już możemy mówić. – Ma głos alkoholika, degenerata, a może
specjalnie tak potrafi go modulować. Skrzeczący, ochrypły, niski szept. –
Choć tak naprawdę nigdy nie możemy być pewni, czy ktoś nas nie słucha.
Wiesz, jaka jest główna zasada służb specjalnych?
– No?
Nadstawiamy uszu:
– Zawsze mów tylko to, czego nie będziesz się wstydził, słuchając nagrania. W dzisiejszym świecie wszyscy nagrywają i w każdej sytuacji. Nie rób niczego, czego byś się potem wstydził.
Czego
będziesz się WSTYDZIŁ?! Czy ja to dobrze czytam? WSTYDZIŁ?! Jedynym
zmartwieniem służb specjalnych jest to, że mogą powiedzieć coś, czego
się będą potem WSTYDZIĆ?!
będziesz się WSTYDZIŁ?! Czy ja to dobrze czytam? WSTYDZIŁ?! Jedynym
zmartwieniem służb specjalnych jest to, że mogą powiedzieć coś, czego
się będą potem WSTYDZIĆ?!
– A ty się wstydzisz?
– Bardzo często. Jednak ja jestem tylko pionkiem.
– Tak jak i ja.
– O nie, kochana, ty jesteś figurą.
Czy
mogłoby być inaczej? W bezlitosnej walce wywiadów i światowych
korporacji grających o miliardowe zyski, boChaterka musi być ważną
figurą. To nic, że jest puszczalską mameją stojącą otworem do każdego.
To nic, że ma umysłowość chomika…
mogłoby być inaczej? W bezlitosnej walce wywiadów i światowych
korporacji grających o miliardowe zyski, boChaterka musi być ważną
figurą. To nic, że jest puszczalską mameją stojącą otworem do każdego.
To nic, że ma umysłowość chomika…
Pionek
dostaje zadanie do wykonania, zajmuje pozycję, za którą mu płacą, potem
ginie lub zostaje na szachownicy bez specjalnego wpływu na wynik
partii.
dostaje zadanie do wykonania, zajmuje pozycję, za którą mu płacą, potem
ginie lub zostaje na szachownicy bez specjalnego wpływu na wynik
partii.
Ale jego rola jest równocześnie niezwykle istotna. Bez niej być może wynik byłby zupełnie inny.
*pada porażona sensem powyższego, zawija się w całun i daje się wynieść z opka*
Tak czy inaczej, to figura ma prawo ruchu zgodnie z zasadami, może poruszać się w tył, w bok i w przód.
Ty jej mów tak, żeby zrozumiała. Mów “od tyłu, z boku, od przodu”.
I
teraz – tadam! Myślicie, że naprawdę chodzi o afery szpiegowskie, walkę
wywiadów, że Oskar siedzi w samym centrum największej akcji CIA od
czasu Zatoki Świń, czy coś podobnego? A może maczał palce w aferze z
lekami i to właśnie chce oznajmić Trevor Jones?
teraz – tadam! Myślicie, że naprawdę chodzi o afery szpiegowskie, walkę
wywiadów, że Oskar siedzi w samym centrum największej akcji CIA od
czasu Zatoki Świń, czy coś podobnego? A może maczał palce w aferze z
lekami i to właśnie chce oznajmić Trevor Jones?
Nie.
Ciągle chodzi o Julię, jego żonę, którą może zabił, a może nie, ale nawet jeśli, to miał dobry powód, gdyż albowiem…
Okazało się, że Julia nie była święta.
– Nie była święta?
Tylko błogosławiona. Wiesz, proces kanonizacyjny musi potrwać.
– Zdradzała go. Często.
Oskar, jego doskonała seksualność i zdradzająca go Julia. Coś tu nie gra.
Gra, gra, dla mnie też ten cały Oskar jest mega obleśny.
– To niemożliwe.
– A jednak. Generalnie Julia była znana z pociągu do mężczyzn. Oddawała się im na każdym kroku bez żadnego widocznego schematu.
A to zdzira nierządna! – pomyślała z oburzeniem Anna.
Potrafiła pójść w bok ze stolarzem i doradcą ministra. To było… naprawdę częste. I dość widoczne dla pobocznych obserwatorów.
Indeed, it does ring a little bell…
[…]
– Mimo wszystko, mimo braku zeznań o awanturach, zdrada to dobry motyw zabójstwa.
Dlatego Oskarowi postawiono zarzuty.
– Jednak nie miał procesu?!
–
Trudno o proces bez ciała. Przynajmniej w takiej sprawie. Były tylko
poszlaki… i coraz większe zainteresowanie polityków. Zaczęły się pytania
do prokuratury, ministerstwa, coraz więcej przyjaciół Oskara Kordy
pytało o niego. No i to przyniosło efekt. Sędziowie nie chcieli się
babrać w polityce, prokuratorzy też. Oskar wyszedł na wolność.
Trudno o proces bez ciała. Przynajmniej w takiej sprawie. Były tylko
poszlaki… i coraz większe zainteresowanie polityków. Zaczęły się pytania
do prokuratury, ministerstwa, coraz więcej przyjaciół Oskara Kordy
pytało o niego. No i to przyniosło efekt. Sędziowie nie chcieli się
babrać w polityce, prokuratorzy też. Oskar wyszedł na wolność.
Cóż,
miał szczęście, że nie znalazł się żaden młody i ambitny z przeciwnej
opcji politycznej niż jego przyjaciele, który zapragnąłby “rozbić
układ”.
miał szczęście, że nie znalazł się żaden młody i ambitny z przeciwnej
opcji politycznej niż jego przyjaciele, który zapragnąłby “rozbić
układ”.
Przymykam oczy, drżąc wewnątrz jak delikatna roślina poruszana wiatrem. Jestem nią. Jestem tylko rośliną. Niczym więcej.
Tak, jesteś rośliną! Nie obrażając paprotek, rzecz jasna.
Myślę o wąskich ustach. Myślę o Wiktorze.
Tak,
to on wyrwał mnie z mocy kochanka. Gdyby nie on, może Oskar wciągnąłby
mnie głębiej w ten scenariusz, pograł na moich uczuciach, a potem… A
potem to ja bym zniknęła. Jak Julia.
to on wyrwał mnie z mocy kochanka. Gdyby nie on, może Oskar wciągnąłby
mnie głębiej w ten scenariusz, pograł na moich uczuciach, a potem… A
potem to ja bym zniknęła. Jak Julia.
Do diabła z tym wszystkim. Nie jestem przecież gówniarą. Już nie.
Wiemy, wiemy. Jesteś trzydziestopięcioletnią, zadbaną, seksowną rośliną matką dwojga dzieci.
– Tak czy inaczej – kończy Trevor – Korda powrócił do biznesu, tyle że jest teraz jeszcze bardziej tajemniczy. Trudno dostać się do jego serca. Tobie się udało.
– Skąd o tym wiesz? Próbowałeś?
– Nie jestem głupi.
Marysujkę rozpoznam na kilometr.
Wtedy
mówię mu w końcu o Wiktorze, o leku na AIDS, o procesach i wielkich
pieniądzach, o tym co mnie spotkało w Tokio, o Kindze i Karolu, o tym,
że nie zasługują na śmierć, że życie im się należy, mówię o miłości do
Pawła, która nagle wróciła, czysta i wspaniała.
mówię mu w końcu o Wiktorze, o leku na AIDS, o procesach i wielkich
pieniądzach, o tym co mnie spotkało w Tokio, o Kindze i Karolu, o tym,
że nie zasługują na śmierć, że życie im się należy, mówię o miłości do
Pawła, która nagle wróciła, czysta i wspaniała.
Mówiłam? Ona ma naprawdę jakiś syndrom pozdradowy.
Znów jestem w swoich starych ciuchach.
Trevor każe mi je włożyć, tylko pamiętać, że gdzieś tam może być pluskwa (choć pewnie jej nie ma a ja założę się, że teraz już jest) i żebym nie mówiła niczego, czego mogłabym żałować.
Raczej – czego miałaby się potem wstydzić.
– Tak jakby ktoś cały czas nagrywał?
– Właśnie.
*bierze
głęboki oddech* Ok, ok, uznajmy, że Trevor odstawia ten cały cyrk, bo
jest paranoikiem i mitomanem, po prostu. Bo jeśli faktycznie takie
środki ostrożności były potrzebne do przekazania informacji, że żona
szemranego biznesmena zdradzała go z kim popadnie, to… *załamuje się i z
płaczem ucieka z opka*
głęboki oddech* Ok, ok, uznajmy, że Trevor odstawia ten cały cyrk, bo
jest paranoikiem i mitomanem, po prostu. Bo jeśli faktycznie takie
środki ostrożności były potrzebne do przekazania informacji, że żona
szemranego biznesmena zdradzała go z kim popadnie, to… *załamuje się i z
płaczem ucieka z opka*
Paweł jest wściekły.
– Gdzieś ty się podziewała, do diabła? Martwiłem się. Wszyscy się martwiliśmy.
[…]
Biorę kartkę i piszę na niej:
PROSZĘ. MUSISZ POSŁUCHAĆ. INACZEJ WSZYSCY ZGINIEMY. TY, JA, KINGA, KAROL. WSZYSCY, ROZUMIESZ?
I BĘDZIEMY OGLĄDAĆ SWOJE GŁOWY, ROZUMIESZ?!
Ma
ochotę zmiąć tę kartkę, rzucić do śmieci, ale coś w mojej twarzy go
powstrzymuje. Chyba widzi, że to nie żarty. Nie po tym, czego się
dowiedział.
ochotę zmiąć tę kartkę, rzucić do śmieci, ale coś w mojej twarzy go
powstrzymuje. Chyba widzi, że to nie żarty. Nie po tym, czego się
dowiedział.
KŁÓĆMY SIĘ, MUSIMY SIĘ KŁÓCIĆ.
– Dziwka – mówi. – Jesteś dziwką.
Sprawia mu to wyraźną przyjemność. Naprawdę tak myśli.
Spodobało mu się.
A mnie wcale nie chce się grać jakiejś gwiazdy filmu akcji.
Nie
jestem kobiecym Jamesem Bondem. Jestem tylko słabą dziewczyną. Matką i
żoną. I zdrajczynią. Tak, jestem zdrajczynią. Jestem dziwką.
jestem kobiecym Jamesem Bondem. Jestem tylko słabą dziewczyną. Matką i
żoną. I zdrajczynią. Tak, jestem zdrajczynią. Jestem dziwką.
– Wybacz – odpowiadam. – Masz rację, jestem dziwką.
O, jej też się podoba!
W
TOKIO DO MOJEGO POKOJU PRZYSZEDŁ ZABÓJCA. WIKTOR, TAK SIĘ PRZEDSTAWIŁ.
POWIEDZIAŁ MI, CO SIĘ STANIE, JEŚLI PÓJDZIESZ DO MEDIÓW, JEŚLI NIE
BĘDZIESZ MILCZAŁ! MUSIMY SOBIE NAJPIERW Z TYM PORADZIĆ. MUSIMY!
TOKIO DO MOJEGO POKOJU PRZYSZEDŁ ZABÓJCA. WIKTOR, TAK SIĘ PRZEDSTAWIŁ.
POWIEDZIAŁ MI, CO SIĘ STANIE, JEŚLI PÓJDZIESZ DO MEDIÓW, JEŚLI NIE
BĘDZIESZ MILCZAŁ! MUSIMY SOBIE NAJPIERW Z TYM PORADZIĆ. MUSIMY!
A jak ona pisze te elaboraty, to milczą? No to jako kłótnia to świetnie brzmi dla podsłuchującego.
– A ta gruba baba tyłem, to kto? – spytała ponuro Kura.
–
Przyjaciółka pana domu – odparła równie ponuro Dzidka i obie ciężko
westchnęły, wspominając dialog, jaki na użytek podsłuchu wygłosiły
Joanna i Alicja w “Krokodylu z kraju Karoliny”.
Przyjaciółka pana domu – odparła równie ponuro Dzidka i obie ciężko
westchnęły, wspominając dialog, jaki na użytek podsłuchu wygłosiły
Joanna i Alicja w “Krokodylu z kraju Karoliny”.
Rozumie,
że nie żartuję. Widzę to po jego twarzy. Powoli normalnieje, pojawia
się na niej rezygnacja. Wściekłość ucieka. Wkrada się strach i
niepewność. Nie jest specjalnie zaskoczony. Musi dużo wiedzieć o
metodach pracy swojego klienta.
że nie żartuję. Widzę to po jego twarzy. Powoli normalnieje, pojawia
się na niej rezygnacja. Wściekłość ucieka. Wkrada się strach i
niepewność. Nie jest specjalnie zaskoczony. Musi dużo wiedzieć o
metodach pracy swojego klienta.
Zbiera się w sobie i znów atakuje, trochę łagodniej, trochę za sztucznie:
– Dlaczego? Dlaczego to zrobiłaś?
– Nie potrafię ci powiedzieć. To było we mnie. Drzemało i… wybuchło.
– A Kinga, Karol? A ja? A my? A ciocia Rozamunda? A nasz pies, żółw i chomik?
– Nie było nas.
Był las.
Skończyłam pisać kolejny wers:
WSZYSTKO, CO NAPRAWDĘ MYŚLIMY, PISZEMY NA KARTCE. KŁAMSTWA MÓWIMY. MUSIMY DOBRZE KŁAMAĆ.
I za chwilę wszystko się pozajączkuje, bo:
A
czyż prawda nie jest najlepszym kłamstwem? Czy to nie jest dobry moment
na katharsis? Wyrzuć to z siebie, Anno. Powiedz mu wszystko, od
początku do końca. Niech pozna przyczyny, niech zrozumie.
czyż prawda nie jest najlepszym kłamstwem? Czy to nie jest dobry moment
na katharsis? Wyrzuć to z siebie, Anno. Powiedz mu wszystko, od
początku do końca. Niech pozna przyczyny, niech zrozumie.
Ej, to może być niezła metoda, podsłuchujący usną z nudów.
ON TEŻ MOŻE BYĆ W TO ZAMIESZANY. MOŻE WSZYSTKO BYŁO PUŁAPKĄ.
Paweł też bierze kartkę, pisze coś dłuższego.
No powiedz coś, do diabła. Nie mówi, więc ja mówię.
Awantura aż iskrzy, prawda? Dla podsłuchującego musi być to niezła próba nerwów.
Opowiadam
mu o poznaniu Oskara, o tym, jak bardzo byłam samotna, jak
potrzebowałam seksu i miłości. Opisuję Oskara, jego pojawienie się,
uwodzicielski czar, mówię o seksualności, potrzebach. Nieskrępowanie,
boleśnie.
mu o poznaniu Oskara, o tym, jak bardzo byłam samotna, jak
potrzebowałam seksu i miłości. Opisuję Oskara, jego pojawienie się,
uwodzicielski czar, mówię o seksualności, potrzebach. Nieskrępowanie,
boleśnie.
Jeśli komuś na tym zależało, to ma ujawnione najgłębsze sekrety Oskara Kordy – imię, nazwisko i że jest demonem seksu.
Jeszcze rozmiar, ulubiona pozycja i to, ile razy może w ciągu jednej nocy.
Dobrze, jeśli to usłyszy. Musi wszystko usłyszeć.
Kto? Ten nieszczęsny pracownik Służb Specjalnych, który siedzi dzień i noc w dusznej kanciapie ze słuchawkami na uszach?
–
To chyba musiało się stać, zbytnio się od siebie oddaliliśmy – kończę. –
Ale nie chcę, żeby to nadal trwało. Jeśli mi tylko pozwolisz, wrócę do
ciebie.
To chyba musiało się stać, zbytnio się od siebie oddaliliśmy – kończę. –
Ale nie chcę, żeby to nadal trwało. Jeśli mi tylko pozwolisz, wrócę do
ciebie.
Boże, to zabrzmiało jak w tandetnym teatrze.
Nie, to zabrzmiało jak w tandetnej szmirze.
Nie jestem zbyt dobrą aktorką. A jednak tekst spełnił swoją rolę.
– Obiecasz, że się z nim nie spotkasz?
– Obiecam.
– Nigdy?
– Nigdy.
Jak bum cyk-cyk!
W
końcu podaje mi kartkę. Na niej masa pokreślonych zdań. Coś o mnie i
Oskarze. Coś o bandytach, o szczepionkach, o koncernie. O seksie.
Wszystko pomazane. Zostało tylko jedno zdanie. Tylko jedna rzecz, którą
chcę przeczytać. Tak dobrze mnie rozumie. Nikt nie rozumie mnie lepiej
niż Paweł.
końcu podaje mi kartkę. Na niej masa pokreślonych zdań. Coś o mnie i
Oskarze. Coś o bandytach, o szczepionkach, o koncernie. O seksie.
Wszystko pomazane. Zostało tylko jedno zdanie. Tylko jedna rzecz, którą
chcę przeczytać. Tak dobrze mnie rozumie. Nikt nie rozumie mnie lepiej
niż Paweł.
KOCHAM CIĘ!
Odpisuję mu bardzo krótko.
JA CIEBIE TEŻ.
I na pamiątkę zgody małżeńskiej, Anna powinna te kartki wkleić do pamiętnika.
A
swoją drogą, od czasu “Krokodyla z kraju Karoliny” technika poszła
trochę do przodu – co jeśli zamontowano im nie podsłuch, a kamerę?
swoją drogą, od czasu “Krokodyla z kraju Karoliny” technika poszła
trochę do przodu – co jeśli zamontowano im nie podsłuch, a kamerę?
Czeka, milczy, nie pisze. Sięgam ponownie po długopis.
ALE TO NIE ŻARTY. MOŻEMY ZGINĄĆ.
Odpisuje:
WPIERDOLILIŚMY SIĘ PO USZY.
[A
teraz, na użytek podsłuchu, Anna powtarza Pawłowi wszystko, czym groził
jej w Tokio Wiktor (borze, to brzmi jak streszczenie odcinka
telenoweli…)]
teraz, na użytek podsłuchu, Anna powtarza Pawłowi wszystko, czym groził
jej w Tokio Wiktor (borze, to brzmi jak streszczenie odcinka
telenoweli…)]
–
Co zrobisz? Okażesz się idiotą i zamordujesz nas? Mnie, Kingę, Karola?
Pójdziesz do mediów, żeby zrobić jedną zadymę, która może nikogo nie
zainteresuje? Co zamierzasz? Musisz mi powiedzieć.
Co zrobisz? Okażesz się idiotą i zamordujesz nas? Mnie, Kingę, Karola?
Pójdziesz do mediów, żeby zrobić jedną zadymę, która może nikogo nie
zainteresuje? Co zamierzasz? Musisz mi powiedzieć.
ZAŁATWIMY DRANI!
– Przecież wiesz – cichy szept. Za cichy.
GŁOŚNIEJ, DO DIABŁA!
– Nic ci nie grozi. Wszystko będzie dobrze.
I tym optymistycznym akcentem kończy się część werbalna.
I zaczyna się łupanina, aż drzazgi lecą. Darujemy wam to.
Natomiast po zakończeniu łupaniny zaczyna się Wielka Ucieczka.
Nie mamy ze sobą nawet walizek. Żadnych zabawek, żadnych książek, pamiętników, nic.
Przez ostatni tydzień w ogródku odbywało się wielkie palenie papierów, aż sąsiedzi wzywali Straż Miejską.
[Trevor]
Żąda także wszystkich numerów kart, kodów dostępu do kont
internetowych, wszystkiego, co ma jakąś wartość, czego się dorobiliśmy.
Żąda także wszystkich numerów kart, kodów dostępu do kont
internetowych, wszystkiego, co ma jakąś wartość, czego się dorobiliśmy.
A ty, kretynko, oczywiście mu to dasz?
– Wasze obecne życie wkrótce zostanie wykasowane, ale jego część możemy przenieść do nowego.
Postaram się sprzedać wszystko, co macie wartościowego, wyprać
pieniądze i przekazać wam do bezpiecznego dysponowania. Ale musicie mi
zaufać. Inaczej przegracie. Pieniądze z kart czy Internetu szybko
naprowadzą zabójcę na wasz ślad.
Postaram się sprzedać wszystko, co macie wartościowego, wyprać
pieniądze i przekazać wam do bezpiecznego dysponowania. Ale musicie mi
zaufać. Inaczej przegracie. Pieniądze z kart czy Internetu szybko
naprowadzą zabójcę na wasz ślad.
Paweł nie ma nic przeciwko temu.
– Na co mi pieniądze. Są brudne. Nie pracowałem dla pieniędzy.
Wręcz brzydzę się nimi!
Czyli pracował dla przyjemności mordowania niewinnych? 😛
Każdy ma jakiegoś bzika, każdy jakieś hobby ma.
Trevor
szybko szacuje. Wartość domu pomniejszona o konieczność przyspieszonej
sprzedaży, wartość rzeczy, obrazów, akcji. Łącznie z pieniędzmi na
koncie jest tego prawie dwa miliony. Dużo. Na całe życie? Dla czterech
osób, gdzieś za granicą, to już może nie tak wiele.
szybko szacuje. Wartość domu pomniejszona o konieczność przyspieszonej
sprzedaży, wartość rzeczy, obrazów, akcji. Łącznie z pieniędzmi na
koncie jest tego prawie dwa miliony. Dużo. Na całe życie? Dla czterech
osób, gdzieś za granicą, to już może nie tak wiele.
– Przez pierwsze pół roku nie będziecie mogli nimi dysponować. Będziecie żyć na mój koszt. Nie martwcie się, później sobie odbiorę.
A
po pół roku mordercom znudzi się monitorowanie konta i swoim wtykom w
banku też powiedzą, że umarzają sprawę i nawet jesli ktoś by sie do tego
konta w końcu dobrał, to niech im nie zawracają głowy.
po pół roku mordercom znudzi się monitorowanie konta i swoim wtykom w
banku też powiedzą, że umarzają sprawę i nawet jesli ktoś by sie do tego
konta w końcu dobrał, to niech im nie zawracają głowy.
Ciekawi mnie też, jak zamierzają przeprowadzić tę sprzedaż domu.
– Co z dziadkami, Aliną, Andrzejem, Lidką, naszymi przyjaciółmi z pracy? Jak im damy
znać, co się stało?
– Nie wolno wam. Z czasem dam znać najbliższej rodzinie, że wszystko jest w porządku, ale przyjaciółmi nie zawracajcie sobie głowy. Życie jest ważniejsze. Chcecie żyć, prawda?
[…]
W oczach Karola poza strachem błyszczy ciekawość. Przygoda, dla niego to też przygoda. Jest
niepewny, zdezorientowany, ale też podekscytowany. Jego ojciec i matka
są w końcu ważnymi świadkami w międzynarodowej aferze.
niepewny, zdezorientowany, ale też podekscytowany. Jego ojciec i matka
są w końcu ważnymi świadkami w międzynarodowej aferze.
Dzieciom też nie szczędzili szczegółów? Z zastrzeżeniem “tylko kolegom nie mówcie ani słowa!”
– Zabiłeś kiedyś kogoś? – pyta Trevora na powitanie, zanim zdążymy go powstrzymać.
Zdekonspirowali Trevora nawet przed synem.
Trevor
uśmiecha się wesoło i budująco. Jak człowiek, który w momencie wybuchu
bomby atomowej myśli tylko o dojedzeniu do końca kremówki, którą
zostawił na stoliku i wyszedł do łazienki, gdzie się wszystko zesrało.
uśmiecha się wesoło i budująco. Jak człowiek, który w momencie wybuchu
bomby atomowej myśli tylko o dojedzeniu do końca kremówki, którą
zostawił na stoliku i wyszedł do łazienki, gdzie się wszystko zesrało.
Nie wszystko, tylko on.
Rozdział 20
Ucieczka
Zaczyna się szaleństwo. W motelu w Czechach zmieniamy ubrania. Wokół nas, w pokojach oświetlonych czerwonymi latarniami (?), kwitnie nocny seks, a my myślimy tylko o czekającej za granicą niepewności.
Mam
wrażenie, że przynajmniej ty, boChaterko, myślisz raczej “wszyscy wokół
się pierdolą, a ja nie mogę, bo muszę uciekać, co za
niesprawiedliwość”.
wrażenie, że przynajmniej ty, boChaterko, myślisz raczej “wszyscy wokół
się pierdolą, a ja nie mogę, bo muszę uciekać, co za
niesprawiedliwość”.
Austriacy
i Niemcy obsypują pocałunkami słowiańskie piękności, nubijskie
wojowniczki i radośnie uśmiechnięte Azjatki, a czwórka polskich
uciekinierów tuli się do siebie w oczekiwaniu tego, co przyniesie im
jutro.
i Niemcy obsypują pocałunkami słowiańskie piękności, nubijskie
wojowniczki i radośnie uśmiechnięte Azjatki, a czwórka polskich
uciekinierów tuli się do siebie w oczekiwaniu tego, co przyniesie im
jutro.
Zara, moment, czy ona naprawdę nie zna innych miejsc na nocleg, jak tylko mniej lub bardziej zakamuflowane burdele???
W burdelu łatwo się wtopić w tłum biznesmenów zawierających kontrakty.
Zostawiamy resztki naszego starego życia w koszu na śmieci. Koszule, spodnie, marynarki, bieliznę.
Niech ktoś mi wytłumaczy – dlaczego nie mogą podróżować we własnych ciuchach?
Bo ludzie Oskara przepyrali im wszystkie szafy i wszyli GPS-y w każdą parę majtek.
Bez żalu. Nigdy więcej nie zobaczymy naszego domu, kraju, rodzin, znajomych.
Ale za to będziemy mieć nowe ciuchy, ojej!
Dostajemy letnie stroje. Ja sukienkę w śmieszne kwiatki, dzieciaki szorty i T-shirty, Paweł lniane spodnie i koszulę. Wszystko dobrych marek, wyprasowane, pachnące, czyste, ale nie nowe.
Trevor z oszczędności zrobił zakupy w lumpeksie?
Trevor
dba o każdy szczegół. Jest koniec sierpnia i w Polsce zaczyna się robić
chłodno, szczególnie wieczorami. W Czechach też już nie jest ciepło.
Idą chmury, chłodne fronty, nocami nadchodzą pierwsze oznaki zimy.
dba o każdy szczegół. Jest koniec sierpnia i w Polsce zaczyna się robić
chłodno, szczególnie wieczorami. W Czechach też już nie jest ciepło.
Idą chmury, chłodne fronty, nocami nadchodzą pierwsze oznaki zimy.
Pukają w okna, robią straszne miny i odchodzą przed świtem.
– Tam, dokąd jedziemy, będzie ciepło. Nawet bardzo ciepło.
–
Drodzy państwo Ross, od dziś jesteście obywatelami Wielkiej Brytanii i
poddanymi Korony Brytyjskiej. Wracacie z podróży do Europy Wschodniej,
skąd pochodzą wasi pradziadkowie. Wasze imiona zostają po staremu,
dzieciom musiałem trochę zmienić, ale wciąż możecie je nazywać Kim i
Karol. Pan, panie Ross, ma na imię Paul.
Drodzy państwo Ross, od dziś jesteście obywatelami Wielkiej Brytanii i
poddanymi Korony Brytyjskiej. Wracacie z podróży do Europy Wschodniej,
skąd pochodzą wasi pradziadkowie. Wasze imiona zostają po staremu,
dzieciom musiałem trochę zmienić, ale wciąż możecie je nazywać Kim i
Karol. Pan, panie Ross, ma na imię Paul.
Patrzymy wszyscy w paszporty. Ann, Charles, Kimberly Ross. Oto nasza nowa rodzina.
Tak tylko nieśmiało przypomnę, że Anna słabo mówi po angielsku…
Może będzie udawać niemowę? 😉
Niech
udają Kornwalijczyków, mówiących w swym rodzimym języku, którego w
samej Kornwalii już prawie nikt nie rozumie. Albo dzikich Highlanderów z
wrzosowisk, w końcu Ross to szkockie nazwisko.
udają Kornwalijczyków, mówiących w swym rodzimym języku, którego w
samej Kornwalii już prawie nikt nie rozumie. Albo dzikich Highlanderów z
wrzosowisk, w końcu Ross to szkockie nazwisko.
– Pan, panie Ross, jest doradcą inwestycyjnym z City. Zarobiłeś bardzo dużo pieniędzy na akcjach firm komputerowych i postanowiłeś skończyć z życiem w stresie. (…) Pani,
Ann Ross, nie pracowała. Cóż, tak będzie bezpieczniej. Prowadziłaś dom i
czytałaś dużo książek. Niespecjalnie lubiłaś towarzystwo, nie bywałaś
na przyjęciach u królowej czy w innych miejscach, gdzie zbierała się
śmietanka.
Ann Ross, nie pracowała. Cóż, tak będzie bezpieczniej. Prowadziłaś dom i
czytałaś dużo książek. Niespecjalnie lubiłaś towarzystwo, nie bywałaś
na przyjęciach u królowej czy w innych miejscach, gdzie zbierała się
śmietanka.
Tak,
jasne, do królowej zapraszają byle doradcę inwestycyjnego z żoną. Poza
tym, błagam, jeśli oni mają zniknąć i wtopić się w tłum, to nie należy z
nich czynić członków “śmietanki towarzyskiej”, tylko raczej szarych
przedstawicieli middle class.
jasne, do królowej zapraszają byle doradcę inwestycyjnego z żoną. Poza
tym, błagam, jeśli oni mają zniknąć i wtopić się w tłum, to nie należy z
nich czynić członków “śmietanki towarzyskiej”, tylko raczej szarych
przedstawicieli middle class.
Dzieciaki uczyły się w Londynie, jednak wydarzyło się coś [trauma jakaś, że języki im się zwinęły w trąbkę i akcent mają jak polscy emigranci],
przez co postanowiliście dać im przez najbliższy rok odpocząć. To też
powód nagłej zmiany klimatu i kraju. Nie mówicie, co konkretnie się
stało, macie przecież prawo do takiej tajemnicy. Sugerujecie jakąś
chorobę córki. W razie czego. Narkotyki, może jakiś nieodpowiedni
przyjaciel. Coś takiego. Nikt raczej nie zapyta, ale lepiej być
przygotowanym. Jak się uspokoi, Karol będzie mógł zacząć szkołę na
miejscu, a Kindze znajdziemy jakiś college z internatem.
przez co postanowiliście dać im przez najbliższy rok odpocząć. To też
powód nagłej zmiany klimatu i kraju. Nie mówicie, co konkretnie się
stało, macie przecież prawo do takiej tajemnicy. Sugerujecie jakąś
chorobę córki. W razie czego. Narkotyki, może jakiś nieodpowiedni
przyjaciel. Coś takiego. Nikt raczej nie zapyta, ale lepiej być
przygotowanym. Jak się uspokoi, Karol będzie mógł zacząć szkołę na
miejscu, a Kindze znajdziemy jakiś college z internatem.
A Kinga i Karol zapewne mówią po angielsku jak nastolatki z Notting Hill. Na pewno.
– Dokąd jedziemy? – pytam. – Gdzie będzie nasz nowy dom?
– Zobaczycie już wkrótce, spodoba się wam.
Na granicy austriackiej zmieniamy samochód. Trevor spotyka się z jakimś człowiekiem w czarnych okularach [jasssne],
oddaje mu kluczyki, tamten znika, a my z rzeczami i walizkami kupionymi
przez Trevora wchodzimy do rocznego terenowego mitsubishi.
oddaje mu kluczyki, tamten znika, a my z rzeczami i walizkami kupionymi
przez Trevora wchodzimy do rocznego terenowego mitsubishi.
Jak na filmie.
Na TV4 albo Puls.
Tego nawet Pasikowski by nie wymyślił.
Trevor
wraca. Wnosi do samochodu teczkę, którą chowa w bagażniku, pod innymi
walizkami. Myślę o narkotykach i robi mi się niedobrze. A jeśli daliśmy
się wciągnąć w jakąś brudną grę?
wraca. Wnosi do samochodu teczkę, którą chowa w bagażniku, pod innymi
walizkami. Myślę o narkotykach i robi mi się niedobrze. A jeśli daliśmy
się wciągnąć w jakąś brudną grę?
No coś ty, ależ skąd! To wszystko to tylko tak dla funu.
Ba, są firmy w których płaci się grube pieniądze za zorganizowanie takiej przygody.
Jeśli przemycamy herę albo materiały szpiegowskie?
To będziecie mieć długie wakacje na koszt państwa.
Tylko
czy w dzisiejszym świecie opanowanym przez media, pościg za nowinkami i
pęd ku akceptacji całego świata jest jeszcze miejsce dla szpiegów?
czy w dzisiejszym świecie opanowanym przez media, pościg za nowinkami i
pęd ku akceptacji całego świata jest jeszcze miejsce dla szpiegów?
To zdanie jest stylistyczną wisienką na tej górze bitej śmietany (skrywającej pewnie czyjeś genitalia).
Bla
bla bla, jadą przez pół Europy, żeby w końcu wylądować w Grecji. Trevor
zostawia im pistolet i uczy się nim posługiwać, potem wyciąga z Pawła
zeznania na temat afery z lekami, by wreszcie przekazać im ostatnie
instrukcje i zniknąć.
bla bla, jadą przez pół Europy, żeby w końcu wylądować w Grecji. Trevor
zostawia im pistolet i uczy się nim posługiwać, potem wyciąga z Pawła
zeznania na temat afery z lekami, by wreszcie przekazać im ostatnie
instrukcje i zniknąć.
– To jest telefon z tutejszą kartą. Macie zapisane numery na policję, na pogotowie i do ambasady
brytyjskiej. Paszporty są na tyle dobre, że nie musicie obawiać się
wpadki. Jeśli jednak to oni was znajdą, mogą do niczego się nie przydać.
No ale innych nie macie. –
brytyjskiej. Paszporty są na tyle dobre, że nie musicie obawiać się
wpadki. Jeśli jednak to oni was znajdą, mogą do niczego się nie przydać.
No ale innych nie macie. –
Co? Ten paszport się panu nie podoba, panie morderco? Pan zaczeka, pan nie strzela, pokażę panu inny.
Patrzy
na mnie uważnie. – Jeśli pojawi się u was ten człowiek z Tokio, nie
wahajcie się. On przyjedzie was zabić. Czwarty numer na karcie należy do
mnie. Nie zawsze mam przy sobie ten aparat, ale możecie się nagrać i
gdyby coś się stało, zróbcie to. Jeśli będziecie musieli uciekać, w
notatniku w telefonie macie trzy adresy skrzynek kontaktowych w Europie.
na mnie uważnie. – Jeśli pojawi się u was ten człowiek z Tokio, nie
wahajcie się. On przyjedzie was zabić. Czwarty numer na karcie należy do
mnie. Nie zawsze mam przy sobie ten aparat, ale możecie się nagrać i
gdyby coś się stało, zróbcie to. Jeśli będziecie musieli uciekać, w
notatniku w telefonie macie trzy adresy skrzynek kontaktowych w Europie.
Dlatego zawsze noście go przy sobie.
Najbliższy
w Trieście, potem w Wiedniu, kolejny w Londynie. Musicie się dostać do
jednego z nich i wykonać wszystkie instrukcje z notatnika.
w Trieście, potem w Wiedniu, kolejny w Londynie. Musicie się dostać do
jednego z nich i wykonać wszystkie instrukcje z notatnika.
Ale pamiętajcie – nikomu telefonu nie pożyczajcie. A jak skasujecie przez pomyłkę, to po was.
Boże, to wszystko brzmi naprawdę jak z Jamesa Bonda.
Nie,
absolutnie nie. To brzmi jak z wersji “jak mały Jasio wyobraża sobie
pracę szpiega”. Instrukcje zapisane w notatniku w telefonie… *headdesk*
absolutnie nie. To brzmi jak z wersji “jak mały Jasio wyobraża sobie
pracę szpiega”. Instrukcje zapisane w notatniku w telefonie… *headdesk*
Nie jesteśmy agentami, do licha.
Jesteście,
niestety… Kiedyś “niezły agent” było pełnym kpiny określeniem
nieobliczalnego w swojej naiwności głupola, którego dało się wkręcić w
niezłe akcje.
niestety… Kiedyś “niezły agent” było pełnym kpiny określeniem
nieobliczalnego w swojej naiwności głupola, którego dało się wkręcić w
niezłe akcje.
Nagle i mnie przychodzi do głowy jedno pytanie:
– Czy jak się trochę uspokoi, możemy dzwonić z tego aparatu do Polski?
Trevor patrzy zdziwiony.
– Na komórki do znajomych czy rodziny – wykluczone. To mogłoby pomóc w namierzeniu was.
– A na stacjonarne?
– Jeśli chodzi o telefony w firmach, to nie widzę problemu. Tych nikt nie skontroluje.
PARSK!
Trevor wyjeżdża. Nie ma go już. Zostajemy sami.
Karol
i Kinga ruszyli na spacer na wybrzeże. Chcą poszukać mniej kamienistej
plaży, zwiedzić trochę, wybadać okolicę. Czują misję.
i Kinga ruszyli na spacer na wybrzeże. Chcą poszukać mniej kamienistej
plaży, zwiedzić trochę, wybadać okolicę. Czują misję.
Wzięli prowiant, nie będzie ich cztery, pięć godzin.
Może
rzeczywiście chcą tylko pozwiedzać, a może liczą też na spotkanie
jakichś przystojnych chłopców i uroczych, egzotycznych dziewczyn.
Nawiązać pierwsze przyjaźnie.
rzeczywiście chcą tylko pozwiedzać, a może liczą też na spotkanie
jakichś przystojnych chłopców i uroczych, egzotycznych dziewczyn.
Nawiązać pierwsze przyjaźnie.
Z dziwną staruszką, która na stojąco sika w wąskim zaułku.
Dzień wcześniej robimy [jeśli poprzedniego dnia, to “robiliśmy”]
zakupy w mieście. Małym, zapyziałym, spokojnym, jakby tkwiło jeszcze
gdzieś w latach pięćdziesiątych czy sześćdziesiątych ubiegłego wieku.
Ludzie nie rozmawiają przez komórki, nie chodzą w słuchawkach na uszach,
nie bardzo im się gdziekolwiek spieszy.
zakupy w mieście. Małym, zapyziałym, spokojnym, jakby tkwiło jeszcze
gdzieś w latach pięćdziesiątych czy sześćdziesiątych ubiegłego wieku.
Ludzie nie rozmawiają przez komórki, nie chodzą w słuchawkach na uszach,
nie bardzo im się gdziekolwiek spieszy.
Taka prowincja!
Patrzą na nas jak na dziwolągów, ale nie są wścibscy, nie zaczepiają nas, nie dopytują. Szybko akceptują nowości.
I
dziwnych gości, którzy nagle pojawili się w ich miasteczku. Nie, w
takiej głuszy, gdzie materiałem do plotek jest nowy osioł sąsiada,
pojawienie się Anglików nie wzbudza żadnego zainteresowania.
dziwnych gości, którzy nagle pojawili się w ich miasteczku. Nie, w
takiej głuszy, gdzie materiałem do plotek jest nowy osioł sąsiada,
pojawienie się Anglików nie wzbudza żadnego zainteresowania.
–
Phi, też mi coś, Anglicy! – rzucił stary Papatheodulou przy kieliszku
retsiny. – Mój szwagier Eleutherios mieszka na Cyprze, to się Anglików
do wypęku naoglądał…
Phi, też mi coś, Anglicy! – rzucił stary Papatheodulou przy kieliszku
retsiny. – Mój szwagier Eleutherios mieszka na Cyprze, to się Anglików
do wypęku naoglądał…
W
piekarni starsza kobieta o typowo greckiej urodzie, czarno-siwa,
opalona, potężna, ale nie tłusta, z sympatycznym wyrazem twarzy. Pyta
nas o coś, śmieje się, że nie rozumiemy, ona nie zna angielskiego. Woła
córkę, która musi być gdzieś w wieku Karola, może odrobinę starsza. Ma
już zarysowane piersi i jest prześliczna. Wesoło się uśmiecha. Mówi po
angielsku z silnym akcentem, ale poprawnie.
piekarni starsza kobieta o typowo greckiej urodzie, czarno-siwa,
opalona, potężna, ale nie tłusta, z sympatycznym wyrazem twarzy. Pyta
nas o coś, śmieje się, że nie rozumiemy, ona nie zna angielskiego. Woła
córkę, która musi być gdzieś w wieku Karola, może odrobinę starsza. Ma
już zarysowane piersi i jest prześliczna. Wesoło się uśmiecha. Mówi po
angielsku z silnym akcentem, ale poprawnie.
W
sumie to niezły pomysł, wysłać tych farbowanych Brytoli do Grecji,
gdzie wtopią się pomiędzy innych mówiących po angielsku z akcentem i
niekoniecznie poprawnie.
sumie to niezły pomysł, wysłać tych farbowanych Brytoli do Grecji,
gdzie wtopią się pomiędzy innych mówiących po angielsku z akcentem i
niekoniecznie poprawnie.
Patrzę
na Karola, który nie może oderwać od niej wzroku. Zdaje się, że jedno z
naszych dzieci nie będzie chciało szybko wrócić do Polski i polubi nową
sytuację.
na Karola, który nie może oderwać od niej wzroku. Zdaje się, że jedno z
naszych dzieci nie będzie chciało szybko wrócić do Polski i polubi nową
sytuację.
Przed
sklepem spożywczym grupa robotników budowlanych, a obok półnadzy
chłopcy. Smukli, piekielnie mocno opaleni, prawie czarni, piękni.
sklepem spożywczym grupa robotników budowlanych, a obok półnadzy
chłopcy. Smukli, piekielnie mocno opaleni, prawie czarni, piękni.
Kinga udaje, że ich nie dostrzega. Za to trudno jej ukryć rumieńce.
Zdaje się, że drugie z naszych dzieci nie będzie chciało szybko wrócić do Polski i polubi nową sytuację.
Kurde,
czy ona naprawdę sądzi, że wystarczy ładna dupa (płci dowolnej) i
człowiek ot, tak bez żalu porzuci cały swój świat??? Zwłaszcza człowiek
czternastoletni, dla którego koledzy, koleżanki, pierwsze miłości itd.
są ważniejsze niż wszystkie sprawy “starych”?
czy ona naprawdę sądzi, że wystarczy ładna dupa (płci dowolnej) i
człowiek ot, tak bez żalu porzuci cały swój świat??? Zwłaszcza człowiek
czternastoletni, dla którego koledzy, koleżanki, pierwsze miłości itd.
są ważniejsze niż wszystkie sprawy “starych”?
BoCHaterce chyba dupa męża jednak nie wystarcza, bo tęskni. Za firmą.
– Zresztą, jak chcesz, to zadzwoń. Trevor mówił, że możemy dzwonić na telefony firmowe.
Przynosi mi telefon. Chce, żebym wybrała numer przy nim? Chce mnie kontrolować? Cóż, może ma do tego prawo po tym… co się stało.
Ledwo
Trevor dał nogę za próg, a ta już łapie za telefon. Miodzio. Miała
poczekać, aż “trochę się uspokoi”. Jak mniemam, tam w Polsce jeszcze
nawet nie zdołano sprzedać ich domu… AŁtorko! Czy ty w ogóle czytasz to,
co piszesz???
Trevor dał nogę za próg, a ta już łapie za telefon. Miodzio. Miała
poczekać, aż “trochę się uspokoi”. Jak mniemam, tam w Polsce jeszcze
nawet nie zdołano sprzedać ich domu… AŁtorko! Czy ty w ogóle czytasz to,
co piszesz???
A po co?
Wystarczy, że pisze.
Jednak nie dzwoni – i zajmują się ciekawszymi rzeczami.
– Kocham cię ponad wszystko.
Całuje mnie po szyi, piersiach, brzuchu.
– Przestań, cali lepimy się z tego upału.
Zaraz będziemy się lepić od czego innego.
A przy postkoitalnym papierosku znów nachodzi ją na refleksje.
W ciepłych krajach podobno palenie nie szkodzi.
Wow, kolejna medyczna rewelacja!
Tak jak wino. Pijemy tu dużo wina. Pachnącego rycyną,
Dzięki Boru, że nie działa jak olej rycynowy. Nie, droga aŁtorko – retsiny nie wyrabia się z rycyny.
białego, ziołowego, delikatnego i młodego, a czasem ciężkiego, klejącego się do ścianek kieliszków, czerwonego i mocnego.
Aż tu wtem! Paweł zaczyna wspominać początki ich małżeństwa. Nadchodzi pora na podsumowania…
Piętnaście lat, kilka ton przeżutego jedzenia, spalonej energii, papierosów, wina, jakieś dwa i pół tysiąca stosunków seksualnych, trochę łez, znacznie więcej uśmiechów, radości…
No oczywiście, że wzięłam kalkulator do ręki!
2500:15 = 166,6
365:166,6 = 2,1
Małżeńskie
ryćkanko średnio co drugi dzień przez piętnaście lat. A jak się
doliczy przymusowe okresy pauzowania, to nawet częściej.
ryćkanko średnio co drugi dzień przez piętnaście lat. A jak się
doliczy przymusowe okresy pauzowania, to nawet częściej.
Prawdę powiedziawszy, podziwiam, ale nie zadroszczę.
Obowiązek obowiązkiem jest.
(małżeństwo musi uprawiać seks)
A zaczęło się tak niewinnie:
– Wracałem z kolegą z imprezy, kiedy cię spotkaliśmy. Zataczałaś się i przewracałaś, wyglądałaś jak ostatnia zdzira, w poszarpanym ubraniu, prowokująca i taka… brudna. Jakbyś wpadła
pod samochód, czy bardziej do jakiegoś silosu z odpadkami w gorzelni.
Śmierdziałaś jak… nie do opisania. Nie byłaś w tym stanie ani ładna, ani
godna współczucia. Jedynie pożałowania.
pod samochód, czy bardziej do jakiegoś silosu z odpadkami w gorzelni.
Śmierdziałaś jak… nie do opisania. Nie byłaś w tym stanie ani ładna, ani
godna współczucia. Jedynie pożałowania.
Odprowadziliśmy
cię na przystanek autobusu i zostawiliśmy. Krzyczałaś za nami, chciałaś
nam się oddać, wyzywałaś od pedałów i małych fiutków.
cię na przystanek autobusu i zostawiliśmy. Krzyczałaś za nami, chciałaś
nam się oddać, wyzywałaś od pedałów i małych fiutków.
I to było jak uderzenie pioruna!
Mój
towarzysz był dobrym kolegą, mógłbym go nazwać nawet przyjacielem.
Wspólnie pracowaliśmy w młodzieżówce partii konserwatywnej,mieliśmy
polityczne plany, chcieliśmy zajść daleko. Był, można powiedzieć, moim
mentorem.
towarzysz był dobrym kolegą, mógłbym go nazwać nawet przyjacielem.
Wspólnie pracowaliśmy w młodzieżówce partii konserwatywnej,mieliśmy
polityczne plany, chcieliśmy zajść daleko. Był, można powiedzieć, moim
mentorem.
I zwracał się do mnie: “Mój młody padawanie!”.
Odeszliśmy
do następnego skrzyżowania, cały czas o tobie rozmawiając. Oczywiście
on mówił o tobie jak najgorzej, byłaś dla niego dobrym przykładem
upodlenia narodu, upokorzenia i niewdzięczności za wolność, jakiej
kobiety doświadczają dzięki dobroci mężczyzn.
do następnego skrzyżowania, cały czas o tobie rozmawiając. Oczywiście
on mówił o tobie jak najgorzej, byłaś dla niego dobrym przykładem
upodlenia narodu, upokorzenia i niewdzięczności za wolność, jakiej
kobiety doświadczają dzięki dobroci mężczyzn.
Wolność. Jakiej. Doświadczają. Dzięki. Dobroci. Mężczyzn.
http://static.comicvine.com/uploads/original/11111/111111327/3248582-facepalm-seriously.jpg
Oto jak to się kończy.
A było nie luzować tego łańcucha! Poszła taka do pokoju, naoglądała się telewizji i w dupie się poprzewracało!
Wtedy użyłem jakiegoś wybiegu i wróciłem do ciebie.
Leżałaś
na przystanku, spadłaś z ławki na ziemię. Obawiam się, że w najlepszym
razie trafiłabyś na wytrzeźwiałkę, w najgorszym… sama wiesz. Sprawdziłem
twoje dokumenty, znalazłem kartę z akademika i postanowiłem cię
odwieźć. (…) No i już wychodząc, postanowiłem zdać się na los.
Napisałem tylko numer pokoju i adres własnego akademika, uznając, że
jeśli masz mnie znaleźć, to tak się stanie. I znalazłaś. Los tak chciał.
na przystanku, spadłaś z ławki na ziemię. Obawiam się, że w najlepszym
razie trafiłabyś na wytrzeźwiałkę, w najgorszym… sama wiesz. Sprawdziłem
twoje dokumenty, znalazłem kartę z akademika i postanowiłem cię
odwieźć. (…) No i już wychodząc, postanowiłem zdać się na los.
Napisałem tylko numer pokoju i adres własnego akademika, uznając, że
jeśli masz mnie znaleźć, to tak się stanie. I znalazłaś. Los tak chciał.
A tam, los. Zwykła ciekawość.
– A co z twoim przyjacielem? Z tym, który ciągnął cię do polityki?
Wyczucia chwili i taktu to ty kobieto nie masz za grosz. Chyba w ogóle nie słuchasz, co twój nieszczęsny rogacz do ciebie mówi.
Kolega,
okazuje się, został w polityce i jest teraz kimś ważnym, nasze jelonki
rozważają przez chwilę zwrócenie się do niego po pomoc, ale ostatecznie
porzucają ten pomysł.
okazuje się, został w polityce i jest teraz kimś ważnym, nasze jelonki
rozważają przez chwilę zwrócenie się do niego po pomoc, ale ostatecznie
porzucają ten pomysł.
Mija
dużo czasu. Zbyt dużo. Trevor nie wraca i nie daje znaku życia. Nic nie
wiemy o losach nagrań, dokumentów. Nie ma żadnej afery. Nie ma naszych
pieniędzy.
dużo czasu. Zbyt dużo. Trevor nie wraca i nie daje znaku życia. Nic nie
wiemy o losach nagrań, dokumentów. Nie ma żadnej afery. Nie ma naszych
pieniędzy.
Spełniło się marzenie Kononowicza. Nie ma niczego.
– Co, do diabła, jest z tym Trevorem?
Chciałabym powiedzieć: a co cię to obchodzi? Zrobiłeś co mogłeś, zeznałeś wszystko, zajął się tym fachowiec, obiecał pomoc.
A fachowiec jak to fachowiec: wziął zaliczkę i się zmył.
Anna ogląda grecką telewizję i WTEM!
Wołam
go, krzyczę, żeby przybiegł jak najszybciej, a potem oglądamy w
telewizji zadziwiająco długą relację na temat AIDS. Program ma tytuł:
NOWY LEK NA AIDS.
go, krzyczę, żeby przybiegł jak najszybciej, a potem oglądamy w
telewizji zadziwiająco długą relację na temat AIDS. Program ma tytuł:
NOWY LEK NA AIDS.
Zmieszane
kadry. Seks, przemoc, geje i lesbijki, nastolatka całująca podnieconego
latynoskiego chłopca, roznegliżowane ciała, gorące gesty, afrykańskie
slumsy, Copacabana, paryskie podziemie, znany aktor przemawiający na
jakimś wiecu, geje pod jakimś wielkim mostem, znów placówki służby zdrowia, ludzkie wraki, cierpienie, krew, smutny błękit szpitalnych
korytarzy.
kadry. Seks, przemoc, geje i lesbijki, nastolatka całująca podnieconego
latynoskiego chłopca, roznegliżowane ciała, gorące gesty, afrykańskie
slumsy, Copacabana, paryskie podziemie, znany aktor przemawiający na
jakimś wiecu, geje pod jakimś wielkim mostem, znów placówki służby zdrowia, ludzkie wraki, cierpienie, krew, smutny błękit szpitalnych
korytarzy.
CO ŁĄCZY TYCH WSZYSTKICH LUDZI?
AIDS.
I STEREOTYPY.
Bla
bla, w reportażu mowa jest o polskiej firmie, która wynalazła lek na
AIDS i właśnie wchodzi z nim przebojem na rynki. Na migawce z
okolicznościowego bankietu widać… Trevora.
bla, w reportażu mowa jest o polskiej firmie, która wynalazła lek na
AIDS i właśnie wchodzi z nim przebojem na rynki. Na migawce z
okolicznościowego bankietu widać… Trevora.
– Trevor się bawi? I to z nimi? – woła Paweł. Krzyczy, rwąc włosy z głowy.
Jakie to teatralne!
I jakie wyłysiające!
Temat wraca, jak tylko dzieci nie ma w pobliżu. Zastanawiamy się, co możemy począć.
*znudzonym tonem* Trzecie dziecko?
Przynajmniej zrobiliby coś, co ma ręce i nogi.
Nie mamy żadnego dobrego pomysłu. Trevor nas załatwił.
– Pozbawił nas poprzedniego życia i dał zupełnie nowe, niby z dobroci, a tak naprawdę całkowicie uzależniając nas od siebie.
Niczego wam nie odbierał, sami mu daliście.
Mieszkamy w jego domu, jemy za jego pieniądze,
A skąd pewność, że na te urocze greckie wakacje nie poszły pieniądze z waszych kont?
posługujemy się jego paszportami, mamy wymyślone przez niego legendy. Nasze życie należy do Trevora Jonesa.
Kilka głębokich zdań o naturze ludzkiej:
Pieniądze.
To one psują ludzi. To one sprawiają, że przestajemy myśleć o miłości,
sztuce, prawdziwej przyjemności, radościach, o innych uczuciach.
To one psują ludzi. To one sprawiają, że przestajemy myśleć o miłości,
sztuce, prawdziwej przyjemności, radościach, o innych uczuciach.
Stajemy się produktem masowego rażenia.
Fakt,
Anno, jeszcze parę przypadkowych stosunków z przypadkowymi mężczyznami,
a za to bez zabezpieczenia i możesz stać się całkiem skuteczną bronią
biologiczną.
Anno, jeszcze parę przypadkowych stosunków z przypadkowymi mężczyznami,
a za to bez zabezpieczenia i możesz stać się całkiem skuteczną bronią
biologiczną.
Anna
zwraca się o pomoc do polskiej ambasady w Atenach; niestety, kiedy
przyjeżdża tam (z mężem i dziećmi), okazuje się, że czeka na nich…
Wiktor. Ten najpierw wyjaśnia, że wszyscy, razem z Trevorem i Oskarem,
grają w jednej drużynie (ha, Trevor musiał mieć niezły ubaw, ostrzegając
ich przed “człowiekiem z Tokio, który przyjedzie ich zabić”), a potem
zabiera Annę z rodziną na jacht, gdzie czeka już Oskar. Standardowo,
najpierw ryćkanko, potem zwierzenia.
zwraca się o pomoc do polskiej ambasady w Atenach; niestety, kiedy
przyjeżdża tam (z mężem i dziećmi), okazuje się, że czeka na nich…
Wiktor. Ten najpierw wyjaśnia, że wszyscy, razem z Trevorem i Oskarem,
grają w jednej drużynie (ha, Trevor musiał mieć niezły ubaw, ostrzegając
ich przed “człowiekiem z Tokio, który przyjedzie ich zabić”), a potem
zabiera Annę z rodziną na jacht, gdzie czeka już Oskar. Standardowo,
najpierw ryćkanko, potem zwierzenia.
[Oskar]
– Daliście się nabrać – wyznaje. – Paweł dał się nabrać. I… ty też.
Nie rozumiem. Nie bardzo wiem, co chce mi powiedzieć.
–
Długo szukaliśmy kogoś takiego jak on. Pełnego ideałów, prawego, na
swój sposób odważnego, gotowego poświęcić wiele dla… prawdy. No i z
tęskniącą za przygodą i wspaniałymi uniesieniami żoną.
Długo szukaliśmy kogoś takiego jak on. Pełnego ideałów, prawego, na
swój sposób odważnego, gotowego poświęcić wiele dla… prawdy. No i z
tęskniącą za przygodą i wspaniałymi uniesieniami żoną.
Przygody i uniesienia? Ciekawe.
Zaraz, co on mówi? Co on, do diabła, ma na myśli? Więc to prawda, naprawdę byłam częścią jakiegoś potwornego planu? Od początku?
–
Uwiodłeś mnie, żeby dojść do Pawła? Wykorzystać go przeciw korporacji,
klientowi? Dzięki mnie miał zdradzić tajemnice, ujawnić farmaceutyczny
przekręt?
Uwiodłeś mnie, żeby dojść do Pawła? Wykorzystać go przeciw korporacji,
klientowi? Dzięki mnie miał zdradzić tajemnice, ujawnić farmaceutyczny
przekręt?
Widzisz, jaka jesteś ważna?
– Nie było żadnego przekrętu – uśmiecha się tajemniczo pod nosem.
– Jak to?
– Wszystko to… iluzja. A może bardziej intryga. Zmyślna intryga.
– Nie rozumiem.
I w tym szaleństwie pojawia się element tak dobrze nam znany:
–
Paweł, jak każdy idealista, jest podatny na wpływy i manipulacje. Łatwo
nim sterować, wmówić mu, że coś wygląda inaczej niż w rzeczywistości.
Umysł, inteligencja, cała ta jego światłość przez ideały stają się jego
wrogami. Wiesz, że on do dziś wierzy, że to Ruscy strącili samolot z
prezydentem?
Paweł, jak każdy idealista, jest podatny na wpływy i manipulacje. Łatwo
nim sterować, wmówić mu, że coś wygląda inaczej niż w rzeczywistości.
Umysł, inteligencja, cała ta jego światłość przez ideały stają się jego
wrogami. Wiesz, że on do dziś wierzy, że to Ruscy strącili samolot z
prezydentem?
Całym swym umysłem, światłością i inteligencją.
Borze, ja dopiero teraz zdałam sobie sprawę, w jakim dniu to publikujemy. To przypadek, naprawdę!
– Nie, mówi, że nie wierzy. Chce tylko wyjaśnienia sprawy.
–
W mejlach do przyjaciół pisze co innego. Tobie nie chce tego mówić, bo
zdaje sobie sprawę, że teorie spisku robią z niego trochę wariata.
W mejlach do przyjaciół pisze co innego. Tobie nie chce tego mówić, bo
zdaje sobie sprawę, że teorie spisku robią z niego trochę wariata.
Widzisz, jaki z niego kłamczuch przewrotny?
Taaaa,
ja ich znam, tych, co “chcą tylko wyjaśnienia sprawy” – w domyśle jest
zawsze “ale żeby ono się zgadzało z naszą teorią!” (a jeśli fakty jej
przeczą, to wiadomo, co).
ja ich znam, tych, co “chcą tylko wyjaśnienia sprawy” – w domyśle jest
zawsze “ale żeby ono się zgadzało z naszą teorią!” (a jeśli fakty jej
przeczą, to wiadomo, co).
Wie, że ty jesteś równie mądra jak on, a przy tym nie przeidealizowana, dlatego boi się dyskusji z tobą.
Mówiąc krótko – obojeście patafiany.
Boi
się, że twoje argumenty będą rozsądniejsze. Boi się, że ich nie
zaakceptuje i że przez to doprowadzi do dramatycznego końca waszego
związku.
się, że twoje argumenty będą rozsądniejsze. Boi się, że ich nie
zaakceptuje i że przez to doprowadzi do dramatycznego końca waszego
związku.
Bo ty, Anno taka mądra, że mu nagle schudną jądra.
Miłość powinna być ważniejsza niż ideały.
– Boże, co ty chcesz mi powiedzieć?
Właśnie?
Tak,
Anno, od dwóch lat urabiamy twojego męża, wplątujemy go w sieć i w
końcu złowiliśmy. W końcu uwierzył w nasze bajki o morderstwach swojego
klienta, o wielkich przekrętach, zacieraniu śladów masowych morderstw,
uwierzył w naprawdę straszne rzeczy.
Anno, od dwóch lat urabiamy twojego męża, wplątujemy go w sieć i w
końcu złowiliśmy. W końcu uwierzył w nasze bajki o morderstwach swojego
klienta, o wielkich przekrętach, zacieraniu śladów masowych morderstw,
uwierzył w naprawdę straszne rzeczy.
– Ja też w nie uwierzyłam.
– Och, tak, dzięki temu, że my przekonaliśmy jego.
Drodzy Czytelnicy – przyznacie, że to był nad wyraz chytry plan, prawda?
Gdyby
to był jeszcze plan zmierzający do tego, by Anna i Paweł uciekli “w
jednej koszuli”, zostawiając cały majątek oszustom, kupiłabym to, czemu
nie.
to był jeszcze plan zmierzający do tego, by Anna i Paweł uciekli “w
jednej koszuli”, zostawiając cały majątek oszustom, kupiłabym to, czemu
nie.
Bo widzisz, w sprawie Smoleńska on wierzy, ale wcale nie jest przekonany.
Znaczy co, jest takim wierzącym-niepraktykującym smoleńskiej religii?
Jeślibyś
doprowadziła do konfrontacji i powiedziała: „Albo zaraz przestaniesz
mówić te bzdury, albo ja odchodzę”, od razu by je porzucił.
doprowadziła do konfrontacji i powiedziała: „Albo zaraz przestaniesz
mówić te bzdury, albo ja odchodzę”, od razu by je porzucił.
Bo nie jest przekonany. Po prostu tak tylko myśli, jednak nie odda za to miłości.
Ani, tym bardziej, pieniędzy.
Za to w sprawie farmaceutów przekonaliśmy go tak, że nie ma żadnych wątpliwości.
[…]
Paweł
stał się piewcą naszych kłamstw, ale i wielu prawd. Był bardzo
przekonujący. Mało kto ma takiego asa w rękawie jak prawnik korporacji
zeznający o przestępstwach klienta. Insidera znającego wszystko od
środka, przekonanego, że mówi prawdę.
stał się piewcą naszych kłamstw, ale i wielu prawd. Był bardzo
przekonujący. Mało kto ma takiego asa w rękawie jak prawnik korporacji
zeznający o przestępstwach klienta. Insidera znającego wszystko od
środka, przekonanego, że mówi prawdę.
[…]
Musicie
jeszcze przez chwilę pozostać w ukryciu. Aż wyciągniemy więcej
pieniędzy. Dzięki taśmom możemy szantażować nie tylko farmaceutów. Dużo
nam płacą za milczenie. Potem zniszczymy taśmy i się rozstaniemy. Już
wkrótce.
jeszcze przez chwilę pozostać w ukryciu. Aż wyciągniemy więcej
pieniędzy. Dzięki taśmom możemy szantażować nie tylko farmaceutów. Dużo
nam płacą za milczenie. Potem zniszczymy taśmy i się rozstaniemy. Już
wkrótce.
Bessęsu.
Skoro całość opiera się na zeznaniach jednej osoby + spreparowanych
dowodach z jednej strony internetowej, a firma dysponuje przecież
dokumentacją swoich badań, z której, jak rozumiem, wynika, że od leku
nikt nie umarł, to czym właściwie oni ich szantażują?
Skoro całość opiera się na zeznaniach jednej osoby + spreparowanych
dowodach z jednej strony internetowej, a firma dysponuje przecież
dokumentacją swoich badań, z której, jak rozumiem, wynika, że od leku
nikt nie umarł, to czym właściwie oni ich szantażują?
– Jesteś draniem, Oskarze. Jesteś draniem.
[Jako
wisienkę na torcie dostajemy przyznanie się Oskara do tego, że
faktycznie zamordował Julię, zrobił to na wyspie, na którą właśnie
płyną, a która jest jego własnością. Wiktor pomógł mu ukryć ciało i od
tej pory Oskar ma u niego dług.
wisienkę na torcie dostajemy przyznanie się Oskara do tego, że
faktycznie zamordował Julię, zrobił to na wyspie, na którą właśnie
płyną, a która jest jego własnością. Wiktor pomógł mu ukryć ciało i od
tej pory Oskar ma u niego dług.
Na wyspie, przed domem Oskara, następuje ostateczna konfrontacja.]
Słyszymy
szmer i w krąg światła wchodzi Wiktor. Staje po drugiej stronie
ogniska. Twarz ma kamienną, niepozostawiającą wątpliwości, co z nami
zrobi.
szmer i w krąg światła wchodzi Wiktor. Staje po drugiej stronie
ogniska. Twarz ma kamienną, niepozostawiającą wątpliwości, co z nami
zrobi.
– Po co te wszystkie kłamstwa?
Wzrusza ramionami. Jego usta uśmiechają się wąską szczeliną.
– A dlaczego nie?
– Dlaczego nie wyrzuciliście nas z łodzi? Nie utopiliście w morzu?
–
Wasze miejsce jest na tej wyspie. W piwnicy, w betonowej wannie, która
już tam czeka – wskazuje za nasze plecy, ale ja boję się obejrzeć.
Wasze miejsce jest na tej wyspie. W piwnicy, w betonowej wannie, która
już tam czeka – wskazuje za nasze plecy, ale ja boję się obejrzeć.
Tak oto zatoczyła krąg historia Anny:
Od łóżka z betonu do betonowej wanny.
Wtedy
słyszę szmer za plecami i już wiem, że Oskar obchodzi nas z tyłu. Jeden
zaatakuje Pawła, drugi mnie. Mój kochanek okaże się moim zabójcą? Czy
jemu też będę w stanie wydrapać oczy?
słyszę szmer za plecami i już wiem, że Oskar obchodzi nas z tyłu. Jeden
zaatakuje Pawła, drugi mnie. Mój kochanek okaże się moim zabójcą? Czy
jemu też będę w stanie wydrapać oczy?
W rolach głównych – Rudolf Valentino i cud-dziewica oddająca ducha w jego ramionach.
Oskar mija nas, staje dwa kroki przed Wiktorem.
Western staje się faktem. Dawni przyjaciele patrzą sobie w oczy, przygotowując się do walki.
–
Zostaw ich – ledwie słyszę ten syczący szept. Prośba i ostatnia
przyjacielska rada. Jednocześnie twarda groźba. Nawet nam robi się od
niej gorąco. Piekło rozwiera swe wrota.
Zostaw ich – ledwie słyszę ten syczący szept. Prośba i ostatnia
przyjacielska rada. Jednocześnie twarda groźba. Nawet nam robi się od
niej gorąco. Piekło rozwiera swe wrota.
A czytelnik traci wszelką nadzieję.
Oskar własną piersią chroni Annę, bije się z Wiktorem, po kilku straszliwych ciosach Wiktor kona.
Czuję chłodny powiew. Paweł obejmuje mnie ramieniem, ja jednak nie przestaję się trząść. Moje ręce drżą i chyba już nigdy nie przestaną drżeć.
Mój kochanek morderca kończy swe dzieło i nie patrząc w naszym kierunku, odchodzi w noc z ciałem przyjaciela.
Jak Harrison Ford z ciałem Emmanuelle Seigner we “Franticu”. Zawsze się zastanawiałam, co zrobi, jak się zmęczy…
Epilog
W
telewizji kończy się reportaż o wielkim skandalu medycznym. Szczepionka
na AIDS okazuje się mało skuteczna, mimo wielkich nakładów na reklamę.
telewizji kończy się reportaż o wielkim skandalu medycznym. Szczepionka
na AIDS okazuje się mało skuteczna, mimo wielkich nakładów na reklamę.
Pamiętajcie!
Skuteczność leku jest zależna od kasy na reklamę! Omujeju, mujeju…
Czego to się człowiek nie dowie przy analizie opka.
Skuteczność leku jest zależna od kasy na reklamę! Omujeju, mujeju…
Czego to się człowiek nie dowie przy analizie opka.
Aresztowania zaczynają się w Szwajcarii, przechodzą przez Belgię, Francję i Polskę.
Ale
kogo i za co aresztują? Copywriterów, za to, że lek nie spełnia tego,
co obiecuje reklama? W takim razie wzywam policję do producentów
wszystkich leków, które mają “natychmiast koić ból gardła”!
kogo i za co aresztują? Copywriterów, za to, że lek nie spełnia tego,
co obiecuje reklama? W takim razie wzywam policję do producentów
wszystkich leków, które mają “natychmiast koić ból gardła”!
We Włoszech wykryto wielomilionowy fundusz korumpujący urzędników,
oburzeni Niemcy żądają międzynarodowych komisji śledczych, Genewa
zgodziła się ujawnić tajne konta polityków opłacanych przez farmaceutów.
Lekarzom jest wstyd, aptekarze udają, że to nie ich sprawa, pacjenci
narzekają jak zawsze.
Ale ja nie rozumiem: w końcu podobno cała afera była tylko intrygą wymyśloną przez Oskara i jego kumpli?
[Nasi
boCHaterowie lądują ostatecznie w Stanach i tam zaczynają nowe życie.
Nadchodzi czas na wyjawienie ostatniej tajemnicy – tym razem przez
Pawła]
boCHaterowie lądują ostatecznie w Stanach i tam zaczynają nowe życie.
Nadchodzi czas na wyjawienie ostatniej tajemnicy – tym razem przez
Pawła]
Paweł i Elka.
Opowiada
mi o Elce i o mnie. O tym, jak w pewnym momencie przestał czuć się
mężczyzną. Przestał widzieć w moich oczach pożądanie.
mi o Elce i o mnie. O tym, jak w pewnym momencie przestał czuć się
mężczyzną. Przestał widzieć w moich oczach pożądanie.
Pamiętamy,
jak na początku opowieści boChaterka narzekała, że mężowi już
wychłódło? Ponawiam pytanie: czy oni, do cholery, nie mogli ze sobą
porozmawiać?
jak na początku opowieści boChaterka narzekała, że mężowi już
wychłódło? Ponawiam pytanie: czy oni, do cholery, nie mogli ze sobą
porozmawiać?
Podczas
któregoś ze spotkań nad umowami pozornie zimne, wysportowane, wręcz
męskie ciało Elki otarło się o niego raz, drugi, a potem już samo
poszło.
któregoś ze spotkań nad umowami pozornie zimne, wysportowane, wręcz
męskie ciało Elki otarło się o niego raz, drugi, a potem już samo
poszło.
Wyobraźnia podsuwa obraz zimnych zwłok, które najpierw ocierają się jak kot, a potem sobie gdzieś idą.
Małe, przytulaśne zombie.
– Tłumaczyłem sobie początkowo, że to wcale nie zdrada, że zrobiłem to prawie z mężczyzną, bo Elka była jak mężczyzna.
Wysportowana = męska.
Zdrada z mężczyzną = nie zdrada. Ewentualnie, seks z mężczyzną = nie seks.
Tyle rewelacji w jednym akapicie!
(widzisz,
Anno, trzeba było przygarnąć sobie jakiegoś metroseksualnego,
długowłosego chłopaczka, wtedy mogłabyś też tłumaczyć, że to żadna
zdrada, bo on był prawie jak kobieta.)
Anno, trzeba było przygarnąć sobie jakiegoś metroseksualnego,
długowłosego chłopaczka, wtedy mogłabyś też tłumaczyć, że to żadna
zdrada, bo on był prawie jak kobieta.)
Sama myślała, że jest homo, ale bała się też kobiet. Bała się seksu.
Oczywiście,
miała jakieś tam małe doświadczenia studenckie, byli i mężczyźni, i
kobiety, ale to wszystko wyjątkowo się nie udawało. Wstydziła się
siebie, swojego ciała, wstydziła się mężczyzn i kobiet. Uciekała w
książki, aż w końcu jej ciało eksplodowało i akurat ja byłem pod ręką.
miała jakieś tam małe doświadczenia studenckie, byli i mężczyźni, i
kobiety, ale to wszystko wyjątkowo się nie udawało. Wstydziła się
siebie, swojego ciała, wstydziła się mężczyzn i kobiet. Uciekała w
książki, aż w końcu jej ciało eksplodowało i akurat ja byłem pod ręką.
Trochę trudno było doczyścić garnitur z resztek wątroby, ale nasza pralnia nie takie cuda robiła.
[…]
Kładę
głowę na jego torsie i nie chcę już wracać do przeszłości. Nie chcę
myśleć o Oskarze i Elce. Jesteśmy teraz tylko my, we dwoje. Ja i Paweł. I
moja opowieść.
głowę na jego torsie i nie chcę już wracać do przeszłości. Nie chcę
myśleć o Oskarze i Elce. Jesteśmy teraz tylko my, we dwoje. Ja i Paweł. I
moja opowieść.
I żyli długo i szczęśliwie… aż do następnej zdrady.
Koniec i bomba, a kto czytał ten trąba.
A
gdyby ktoś był ciekawy, to uprzejmie donoszę, że dzieUo zawierało
pięćdziesiąt scen erotycznych, co daje jedno ryćkanko na mniej więcej cztery strony.
Lwią część wycięliśmy i nie mówcie, że nie jesteście nam za to wdzięczni
😉
gdyby ktoś był ciekawy, to uprzejmie donoszę, że dzieUo zawierało
pięćdziesiąt scen erotycznych, co daje jedno ryćkanko na mniej więcej cztery strony.
Lwią część wycięliśmy i nie mówcie, że nie jesteście nam za to wdzięczni
😉
Z Hotelu w Tokio pozdrawiają: Jasza schodzący schodami w górę, Kura zakładająca w necie strony ze spreparowanymi twardymi dowodami, Dzidka w kapeluszu gangstera i z patelnią, Babatunde studiujący rozmówki kornwalijsko-nowogreckie,
oraz Maskotek w masce szpiega, szepczący “Carramba!”.
"Problem w tym, że lek zabija i wirus, i nosiciela."
Mam wrażenie, że wydawnictwo specjalnie puściło tę książkę do druku bez jakiejkolwiek redakcji – powieść mogłaby być głupia i nudna, a jest głupia tak strasznie, że aż robi się ciekawa…
Melomanka
O Borze! Wiedziałam, że pod linkiem o szmirze w renomowanym wydawnictwie kryje się ałtorKasia, więc po co głupia klikałam. Teraz wiem, że planuje wydać powieść historyczną. Już się nie mogę doczekać, żeby podziwiać jak wspaniały risercz zrobi tym razem. Chyba kupię to dzieło i postawię obok mojej pracy licencjackiej i magisterskiej (z historii oczywiście).
Błagam niech ktoś mnie poinformuje kiedy to się pokaże na rynku.
A teraz wracam do cudnej analizy.
Czym właściwie jest to dzieło? Powieść erotyczna? Więcej ognia jest nawet u Milenki. Thriller? Buka z Muminków jest znacznie bardziej przerażająca niż Oscar i Wiktor razem wzięci. Kryminał? Intryga głupsza niż u Dana Browna. Researchu brak, za to masa komunałów, stereotypów i potworków stylistycznych. Aż dziwne, że nie było błędów ortograficznych.
Ja mam tylko takie pytanie, co z dziećmi? Czy coś mi umknęło?
Dzieci też zadomowiły się w Stanach, a córka znalazła tróloffa.
Ratunku, nic nie rozumiem z tej misternej intrygi. Bełkot, bełkot, bełkot. Czy mógłby mi ktoś to rozrysować? Jakieś streszczenie napisać?…
Z wyrazami szacunku
Kazik
O lolu najjaśniejszy, co ja właściwie przeczytałam? Przez większą część tekstu źródłowego zastanawiałam się czy to nie prowokacja. Fabuła (a raczej jej gnijące szczątki) wygląda tak, jakby w połowie tForu zmieniła się koncepcja czym to właściwie ma być. Facepalmy ścieliły się gęsto, bo do obalenia niektórych absurdów nawet szczególnego riserczu nie trzeba, odrobina zdrowego rozsądku wystarczy. Nie chcę chyba wiedzieć, ile aŁtorki w treści, wole chyba żyć w optymistycznym przekonaniu, że, jakby nie patrzeć, dojrzała kobieta ma trochę w głowie poukładane i jakiekolwiek pojęcie o otaczającym ją świecie.
Ślę wyrazy uszanowania za tak heroiczny czyn, jakim była analiza tego gniota.
Ejżja
Jeżu złoty! Stężenie bzdur przekracza wszelkie normy w tym ksiopku. I co za głupoty z tym stacjonarnym telefonem? Ja wiem, że boChaterka myśli dolnymi częściami ciała, ale jakieś resztki szarych komórek zachowała chyba? Nie podpadło jej stwierdzenie, że na stacjonarne telefony nie da się założyć podsłuchu, a na komórki już tak?
O Boże! Weź błyskawicę i traf ją w potylicę! Co ja czytam?! Ręce tak mi nisko opadły, że będę ich szukać w jakiejś kopalni! Pomijając aferki, ambitne niczym kiszony ogórek i Leki Których Nie Było, skomentuję tylko jedną rzecz: Dlaczego Japonia?! Nie mogła sobie innego kraju do pieprzenia się znaleźć? Ech…Co za pomyje. Ale komentarze Analizatorów mnie rozwalały i sprawiały, że zgniłe zmieniało się w apetyczne. 🙂 Zwłaszcza komentarze Kury mnie kilka razy zrzuciły z krzesła. Ale naprawdę dobrze, że to już koniec.
Laudanum-chan
Nie chcemy zobaczyć naszych obciętych głów w śmietniku.
Oczami duszy, nieprawdaż.
To jest Zdanie Roku.
Taaak!
A ta gruba baba tyłem, to kto? – spytała ponuro Kura-och,to do tego zawsze miło wrócić!
Pukają w okna, robią straszne miny i odchodzą przed świtem -śliczne!
To nic, że ma umysłowość chomika…
Protestuję!chomiki to bystre zwierzątka.
. Lwią część wycięliśmy i nie mówcie, że nie jesteście nam za to wdzięczni ;)-jesteśmy!
Urocze to było,bardzo fajna analiza,utwór to kicz nad kicze,bohaterka powinna kulę zabłąkaną dostać w pierś białą czy coś..
Chomik
Pomijając całą resztę pseudoerotycznego bełkotu, niewiedza ałtorki na temat procedur testowania i wprowadzania leków jest tak porażająca, że aż brak mi słów i mam ochote walić głową w biurko. Już od pierwszej części analizy zaliczałam kolejne facepalmy, a kiedy doszłam do momentu, kiedy lek zostaje naprawiony i polecany na podtrzymanie ciąży pomyślałam sobie, że to już jest koniec, głupiej po prostu być już nie może. Ale okazało się, że może, i to o wiele bardziej. Fragment o AIDS i badaniach w Afryce trudno w ogóle jakoś skomentować. To już nawet intrygi z Trydnych Spraw mają więcej sensu. To, że nikt w redakcji tych bzdur nie poprawił sugeruje, że pracują tam organizmy jednokomórkowe, bo chyba każdy z IQ>10 zorientowałby się, że coś jest nie tak! Pisanina AłtorKasi to jest przy tym powieść dokumentalna.
Aha, i może mi ktoś wyjaśnić tę całą intrygę Oskara i Wiktora? Wmawiają podrzędnemu prawnikowi teorię spiskową licząc, że niczym Macierewicz będzie prowadził sprawę bez żadnych dowodów? I jak to się niby miało udać? I co ma z tym wspólnego główna bohaterka? Bo niby w jaki sposób ułatwiła "dostęp" do Pawła, w powieści nie widzę wzmianki o tym by Oskar w ogóle z nią o Pawle dyskutował, ani by się kiedykolwiek spotykali (już nie mówiąc o tym fragmencie: "– Ja też w nie uwierzyłam.
– Och, tak, dzięki temu, że my przekonaliśmy jego."). Skoro celem było wykorzystanie Pawła to czemu chcieli go zabić? I skoro przedtem go uciszyli to na jakiej podstawie szantażowali koncern farmaceutyczny? Jest mowa o taśmach, ale skąd niby one, nagrali z ukrycia jak zwierza się żonie ze swojej paranoi? No o co tu kvrwa chodzi?
Ja też nie rozumiem tej intrygi. PO CO oni w ogóle chcieli wrobić Pawła? Jaki był ich cel? Dlaczego chcieli go zabić? Tak ogólnie zrozumiałam, że lek w sumie był nieszkodliwy, ale firma spreparowała sama na siebie dowody o jego szkodliwości, żeby szantażować swoim podwykonawców i Boru ducha winnych aptekarzy. Ale to dalej bez sensu i nie ma związku z Pawłem…
Co do japońskich hoteli na godziny, to widać, że autorka kojarzy ten kraj tylko pustymi hasłami. Takie hotele to nie nasze szemrane, obskurne dziury, ale normalny biznes. Te hoteliki z DEFINICJI służą do uprawiania seksu, nikogo to nie dziwi i są dostosowane do takich zabaw (i podobno chętnie korzystają z nich nawet małżeństwa, ze względu na cienkie ściany japońskich mieszkań…). I nikt normalny nie wynająłby takiego pokoju dla dziennikarki z odległego kraju, bo tam się po prostu "normalnych" hotelowych usług nie świadczy.
A ten fragment o reportażu o AIDS… Myślałam, że w XXI w. już się takim językiem (i obrazami) nie mówi o tej chorobie. I autorka nawet słowem nie zająknęła się o narkomanach ani innych przypadkach, widać zatrzymała się w latach '80. jak AIDS był jeszcze GRID-em.
Słowem – jest źle.
Ag
Intryga z Pawłem i Anną, jak dla mnie, byłaby do uratowania – pod warunkiem, że nie chodziłoby o szantażowanie firmy farmaceutycznej, a właśnie oskubanie jeleni, przekonanie ich, że wplątali się w straszną aferę, ich życie jest zagrożone, muszą uciekać natychmiast – a tymczasem Trevor i reszta spokojniutko przejmują sobie ich majątek. Wówczas nawet kreacja bohaterki jako idiotki, która o świecie wie tyle, co tam jednym okiem i uchem załapie z telewizji, a tak poza tym myśli wyłącznie o ryćkaniu, pasowałaby idealnie. Właśnie taką osobę łatwo byłoby osaczyć, stworzyć wokół niej atmosferę zagrożenia i zmanipulować. Naprawdę, jak tak o tym myślę, to widzę w tej powieści zmarnowany potencjał.
Dafaq o.O
Przylaczam sie do grona tych, ktorzy nie zalapali intrygi. Nie ogarniam zupelnie, co sie stalo. Nie rozumiem tez po cholere, po przeprowadzeniu intrygi, zabic swojego wspolnika w zbrodni w kluczowym momencie i dac uciec jeleniom. Niech mi ktos wytlumaczy jak krowie na rowie 🙂
Ależ to proste! Tu chodzi o to, że… ta cała fabuła służy wyłącznie jako spoiwo poszczególnych scenek ryćkania. Nie powinno was dziwić nawet, gdyby po uciekinierów zajechał wieloryb za kierownicą karety, a wydawnictwo wydawało książki z Marsa. To wszystko nie jest ważne. Ważne jest ruchanie!
A moim zdaniem cała intryga była po to, żeby ukryć przed główną bohaterką fakt, że testuje się na niej nowy lek na popęd seksualny. Testy wymagały zróżnicowanych warunków (klimat, dieta, stres), dlatego kazali jej a to jeździć do Japonii, a to uciekać do Grecji.
Babatunde – dla mnie wygrałeś internet tym komentarzem! 🙂 Nie zdziwiłabym się, gdyby Felicjańska używała twoich słów jako wytłumaczenia sensu swojej jakżeż ambitniej książki…
Co to było? Odcisnęło mi jakieś piętno na mózgu i teraz nie mogę złożyć myśli w jakiś zdatny komentarz.
W trakcie lektury naprawdę zapomniałam, że to przecież nie opko… Straszne.
Gratuluję Analizatorom i wyrażam wdzięczność za oszczędzenie nam zbędnej porcji erotycznych fantazji/wspomnień/przemyśleń bohaterki 😛
Czytam i czytam i naprawdę nie mam zielonego pojęcia na czym polegała ta wielka intryga. O.o Ktoś dobry wyjaśni jak najbardziej łopatologicznie?
Doszłam do popijania wody z porcelany w japońskim hotelu i oczyma duszy zobaczyłam boChaterkę siorbiącą wodę z japońskiego kibelka. Ona jest tak durna, że mogłaby się nie zorientować, że ten wysuwający się z boku, psiukający wodą wihajster to nie jest poidełko…
Ja też pomyślałam o kibelku 😀 Parsknęłam śmiechem i poszłam spać, rechocząc, bo inteligencję tej boCHaterki trzeba było dawkować. Zabijanie wirusa razem z nosicielem również mnie rozwaliło. Intryga sprawiła, że opadła mi szczęka, wychodzi mi na to, że ktoś tu włożył bardzo wiele wysiłku i funduszy, żeby sam siebie wychędożyć i wyjątkowo nie była to boCHaterka…
Ta część była najlepsza, samo ryćkanko było niesmaczne i nudne, a tu tyle radosnych głupot 😀 Ciekawe, czy taka zmiana koncepcji była w planach, czy też aŁtorka nagle sama się swoim dziełem znudziła, a nie chciało jej się pisać od początku?
"Wszystkie odcienie czerni" Felicjańskiej – thriller erotyczny
"Mistrz" – Katarzyny Michalak – thriller erotyczny
To nie są jakieśtam zwykłe erotyki, nie nie, to są o wiele bardziej ambitne thrillery, bo przecież pojawia się w nich słowo "mafia"!
Melomanka
Ja wszystko rozumiem. Rozumiem bzdurną intrygę z morderczym lekiem na AIDS podtrzymującym ciążę, bo to tylko ogniwa między kolejnymi seksami. Rozumiem mizu shobai (wodny/przepływający świat)przetłumaczony jako "klub miłości", bo aŁtorce się wszystko z dupą kojarzy.Zrozumiem kolejnych kochanków, bo niektórym naprawdę wystarczy do szczęścia, że umyta, z dziurą i nie ucieka. Zrozumiem nawet poetycko czarowne wierzganie, bo przecież powszechnie wiadomo, że Japończycy wszystko robią poetycko, wyrafinowanie i zen.
Jeśli czegoś nie rozumiem, to początku historii miłosnej z Pawłem. Spotyka taki w nocy kobietę nawaloną w trzy dupy, zarzyganą i agresywną – i ten widok tak go oczarował (a może to wyzywanie od pedałów?), że aż zostawił jej kartkę z adresem. SERIO!?
Swoją drogą, dobrze wiedzieć, że bohaterka od zawsze trzymała poziom. ><
Hasz
Chciałam tu tylko donieść, że przed chwilą jedna z księgarni internetowych umieściła mi panią Felicjańską w podpowiedziach i okazuje się, że ona jest autorką aż trzech książek. o.O I ktoś wydał wszystkie trzy…
Historia przedziwna. Przedziwne jest podejście, że Paweł jako prawnik tej korporacji czerpie informacje o niej z zewnątrz, a nie od kolegów z pracy czy po prostu dokumentów, które do niego spływają. Albo był mocno wyobcowany, albo też tam mu płacili za nieprzeszkadzanie innym w pracy.
"Wolność. Jakiej. Doświadczają. Dzięki. Dobroci. Mężczyzn." – to mnie po prostu zmiotło:)
Jedno tylko wskażę:
" No oczywiście, że wzięłam kalkulator do ręki!
2500:15 = 166,6
365:166,6 = 2,1" – powinno być dalej 166,6:365 i wtedy wychodzi 0,4564 stosunku dziennie (ciekawie to brzmi). A potem już skomentowałaś właśnie tak, jak przy dobrym wyniku: "Małżeńskie ryćkanko średnio co drugi dzień przez piętnaście lat", więc pewnie się "jakoś tam przestawiło":)
Arcyciekawe jest to szukanie wszędzie przez bohaterkę usprawiedliwień dla zdradzania. Zapomniała tylko wspomnieć (w przypadku Japonii) zasadę "przecież 200 km odległości to nie zdrada". W sumie jestem w stanie uwierzyć, że każdy facet mógł faktycznie sobie wyobrażać jak się z nią ryćka. Przy takim prowadzeniu się, to chyba nawet w Warszawie opinia by poszła po całym mieście. Skoro nawet podniecała się tym, że nastolatki się o nią ocierają. To już jakaś nimfomania high level. Generalnie jak czytam coś takiego, to sobie uświadamiam, że nie rozumiem kobiet (po takim czymś to chyba bałbym się siebie, gdybym rozumiał), ale na szczęście szybko nadchodzi sprostowanie, że to przecież nie jest zwykła kobieta, tylko Mary Sue, a ich nawet lepiej nie rozumieć.
Nic się nie przestawiło.
2500 stosunków przez 15 lat daje nam 166 stosunków rocznie. Jeśli podzielimy 365 dni przez ilość stosunków, wychodzi jeden stosunek na dwa dni (mniej więcej). Ja po prostu policzyłam, co ile dni wypadało ryćkanko.
Aaaa, zwracam honor. Sorry, za bardzo skoncentrowałem się na tym ustalaniu czasu od drugiej strony:)
wino pachnące rycyną…a cóż to za idiotka !